Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz страница 64

Ogniem i mieczem - Henryk  Sienkiewicz

Скачать книгу

jeśli nie usnął, to odrętwiał — i przez głowę zamiast myśli przelatywały mu tylko niejasne obrazy. Widział więc naprzód Helenę taką, jaką ją był pożegnał przed ostatnią podróżą, jeno twarz miała jakby przesłoniętą przez mgłę, tak jej rysów nie można było rozpoznać. On ją chciał z tego mglistego obłoku wydostać i nie mógł. Więc odjechał z ciężkim sercem. Potem przez głowę mignął mu rynek czehryński[1257], stary Zaćwilichowski i bezczelna twarz Zagłoby; twarz ta ze szczególnym uporem stawała mu przed oczyma, aż wreszcie zastąpiło ją ponure oblicze Grodzickiego. Potem widział jeszcze Kudak[1258], porohy[1259], walkę na Chortycy[1260], Sicz[1261], całą podróż i wszystkie wypadki, aż do dnia ostatniego, aż do ostatniej godziny. Ale dalej już ciemność! Co się z nim teraz działo, nie rozpoznawał. Miał tylko jakieś niewyraźne poczucie, że do Heleny do Rozłogów jedzie, ale sił mu brakło, więc odpoczywa na zgliszczach. Chciałby już, ot, podnieść się i jechać dalej, ale jakieś niezmierne osłabienie przykuwa go do miejsca, tak jakby mu stufuntowe kule do nóg poprzywiązywano.

      Siedział więc i siedział. Noc upływała. Tatarzy roztasowali się na nocleg i rozłożywszy ogieniek poczęli przypiekać przy nim kawały końskiego ścierwa; następnie, nasyceni, pokładli się na ziemi.

      Ale nie upłynęła i godzina, gdy zerwali się na równe nogi.

      Z dala dochodził gwar podobny do odgłosów, jakie wydaje wielka liczba jazdy idącej spiesznym marszem.

      Tatarzy zatknęli co prędzej na żerdź białą płachtę i podsycili obficie płomień, tak aby z dala mogli być rozpoznani, jako wysłańcy pokojowi.

      Tętent koni, parskanie i brzęk szabel zbliżał się coraz bardziej i wkrótce na drodze ukazał się oddział jazdy, który wnet otoczył Tatarów.

      Rozpoczęła się krótka rozmowa. Tatarzy wskazali na postać siedzącą na wzgórzu, którą zresztą widać było doskonale, bo padało na nią światło miesiąca, i oświadczyli, że prowadzą posła, a od kogo, to on najlepiej powie.

      Wówczas dowódca oddziału wraz z kilku towarzyszami udał się na wzgórze, ale zaledwie zbliżył się i spojrzał w twarz siedzącemu, gdy ręce rozkrzyżował i wykrzyknął:

      — Skrzetuski! Na Boga żywego, to Skrzetuski!

      Namiestnik ani drgnął.

      — Mości namiestniku, nie poznajeszże mnie? Jam jest Bychowiec. Co ci jest?

      Namiestnik milczał.

      — Zbudźże się, na Boga! Hej, towarzysze, a bywajcie no!

      Istotnie był to pan Bychowiec, który szedł w awangardzie przed wszystką potęgą księcia Jeremiego.

      Tymczasem nadciągnęły i inne pułki. Wieść o odnalezieniu Skrzetuskiego rozbiegła się piorunem po chorągwiach, więc wszyscy śpieszyli powitać miłego towarzysza. Mały Wołodyjowski, dwaj Śleszyńscy, Dzik, Orpiszewski, Migurski, Jakubowicz, Lenc, pan Longinus Podbipięta i mnóstwo innych oficerów biegło na wyścigi na wzgórze. Ale próżno przemawiali do niego, wołali po imieniu, szarpali za ramiona, usiłowali podnieść — pan Skrzetuski patrzył na nich szeroko otwartymi oczyma i nie rozpoznawał nikogo. A raczej przeciwnie! zdawało się, że ich rozpoznaje, tylko że są mu już zupełnie obojętni. Wtedy ci, co wiedzieli o jego miłości dla Heleny, a prawie wszyscy już wiedzieli, przypomniawszy sobie, w jakim to właśnie są miejscu, spojrzawszy na czarne zgliszcza i siwe popioły zrozumieli wszystko.

      — Od boleści się zapamiętał — szeptał jeden.

      — Desperacja mentem[1262] mu pomieszała — dodał inny.

      — Zaprowadźcie go do księcia. Może jak jego zobaczy, to się ocknie!

      Pan Longinus ręce łamał. Wszyscy otoczyli kołem namiestnika i poglądali na niego ze współczuciem. Niektórzy obcierali łzy rękawicami, inni wzdychali żałośnie. Aż nagle z koła wysunęła się jakaś wyniosła postać i zbliżywszy się z wolna do namiestnika położyła mu na głowie obie ręce.

      Był to ksiądz Muchowiecki.

      Wszyscy umilkli i poklękali jakby w oczekiwaniu cudu, ale ksiądz cudu nie czynił, jeno wciąż trzymając ręce na głowie Skrzetuskiego podniósł oczy ku niebu pełnemu blasków miesięcznych i począł mówić głośno:

      — Pater noster, qui es in coelis! sanctificetur nomen Tuum, adveniat regnum Tuum, fiat voluntas Tua[1263]...

      Tu przerwał i po chwili powtórzył głośniej i uroczyściej:

      — ...Fiat voluntas Tua!...

      Cisza zapanowała głęboka.

      — ...Fiat voluntas Tua!... — powtórzył ksiądz po raz trzeci.

      Wtedy z ust Skrzetuskiego wyszedł głos niezmiernego bólu, ale i rezygnacji:

      — Sicut in coelo, et in terra[1264]!

      I rycerz rzucił się na ziemię ze szlochaniem.

      Rozdział XVII

      Aby wyjaśnić, co zaszło w Rozłogach, należy nam się cofnąć nieco w przeszłość, aż do owej nocy, w której pan Skrzetuski wyprawił Rzędziana z listem z Kudaku[1265] do starej kniahini[1266]. List zawierał usilną prośbę, by kniahini, zabrawszy Helenę, jechała jak najśpieszniej do Łubniów[1267] pod opiekę księcia Jeremiego, gdyż wojna rozpocznie się lada chwila. Rzędzian, siadłszy na czajkę[1268], którą pan Grodzicki z Kudaku po prochy wyprawił, ruszył w drogę i odbywał ją wolno, bo płynęli w górę rzeki. Pod Krzemieńczugiem[1269] spotkali wojska płynące pod wodzą Krzeczowskiego i Barabasza, przez hetmanów przeciw Chmielnickiemu wyprawione. Rzędzian widział się z Barabaszem, któremu zaraz opowiedział, jakie niebezpieczeństwa z jazdy na Sicz[1270] dla pana Skrzetuskiego wyniknąć mogą. Prosił zatem starego pułkownika, by po spotkaniu się z Chmielnickim nie omieszkał silnie upomnieć się o posła. Po czym ruszył dalej.

      Do Czehryna[1271] przybyli świtaniem. Tu zaraz otoczyły ich straże semenów[1272] pytając, co by byli za jedni. Odpowiedzieli, że z Kudaku od pana Grodzickiego z listem do hetmanów jadą. Mimo to wezwano starszego z czajki i Rzędziana, by szli opowiedzieć się pułkownikowi.

      — Jakiemu pułkownikowi? — pytał starszy.

      — Panu Łobodzie

Скачать книгу


<p>1257</p>

Czehryn a. Czehryn (ukr. Czyhyryn) — miasto na srodkowej Ukrainie, polozone nad Tasmina, doplywem srodkowego Dniepru, jedna z najdalej wysunietych twierdz Rzeczypospolitej.

<p>1258</p>

Kudak (nazwa z tur.) — twierdza nad brzegiem Dniepru, zbudowana w 1635 r. z inicjatywy hetmana Stanislawa Koniecpolskiego, nazywana „kluczem do Zaporoza”, dzis w granicach miasta Dniepropietrowska.

<p>1259</p>

poroh (ukr.: prog) — naturalna zapora skalna na rzece, uniemozliwiajaca swobodna zegluge; kraina ponizej porohow Dniepru nazywala sie Nizem albo Zaporozem i byla zamieszkana przez spolecznosc Kozakow zaporoskich.

<p>1260</p>

Chortyca — najwieksza wyspa na Dnieprze, na wysokosci dzisiejszego miasta Zaporoza, w XVII w. na Chortycy znajdowal sie osrodek Kozakow rejestrowych.

<p>1261</p>

Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.

<p>1262</p>

mens, mentis (lac.) — rozum, tu B. lp mentem.

<p>1263</p>

Pater noster, qui es in coelis! sanctificetur nomen Tuum, adveniat regnum Tuum, fiat voluntas Tua — Ojcze nasz, ktorys jest w niebie, swiec sie imie Twoje, przyjdz krolestwo Twoje, badz wola Twoja.

<p>1264</p>

Sicut in coelo, et in terra (lac.) — jak w niebie, tak i na ziemi.

<p>1265</p>

Kudak (nazwa z tur.) — twierdza nad brzegiem Dniepru, zbudowana w 1635 r. z inicjatywy hetmana Stanislawa Koniecpolskiego, nazywana „kluczem do Zaporoza”, dzis w granicach miasta Dniepropietrowska.

<p>1266</p>

kniahini (z ukr.) — zona kniazia.

<p>1267</p>

Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.

<p>1268</p>

czajka — wioslowo-zaglowa, pelnomorska lodz kozacka.

<p>1269</p>

Krzemienczug (ukr. Kremenczuk) — miasto i forteca nad brzegiem Dniepru na Poltawszczyznie.

<p>1270</p>

Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.

<p>1271</p>

Czehryn a. Czehryn (ukr. Czyhyryn) — miasto na srodkowej Ukrainie, polozone nad jednym z doplywow srodkowego Dniepru, jedna z najdalej wysunietych twierdz Rzeczypospolitej.

<p>1272</p>

semen (daw.) — Kozak na czyjejs sluzbie, zolnierz.