Treny. Jan Kochanowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Treny - Jan Kochanowski страница 2
Uprzątáiąc, Sádownik podćiął ukwápliwy,
Mdleie záraz: á zbywszy śiły przyrodzonéy,
Upada przed nogámi mátki ulubionéy.
Tákći sye méy namilszéy Orszuli dostáło:
Przed oczymá rodźiców swoich rostąc, máło
Od żiemie sye co wzniózwszy, duchem záraźliwym
Srogiéy śmierći otchnioná, rodźicom troskliwym
Unóg martwa upádłá. O zła Persephono,
Mogłáżeś ták wielu łzam dáć upłynąć płono?
THREN VI
Ućieszna moiá śpiéwaczko, Sappho słowieńska,
Ná którą nie tylko moiá cząstká źiemieńska,
Ale y lutnia dźiedźicznym práwem spáść miáłá:
Tęś nádźieię iuż po sobie okázowáłá:
Nowé piosnki sobie tworząc, niezámykáiąc
Ustek nigdy, ále cáły dźiéń prześpiéwáiąc:
Jako więc lichy słowiczek w krzaku źielonym,
Cáłą noc prześpiéwa gardłkiem swym ućieszonym.
Prędkoś mi názbyt umilkłá, nagle ćię sroga
Smierć spłoszyłá, moiá wdźięczna szczebiotko droga.
Nie násyćiłáś mych uszu swymi piosnkámi,
Y tą trochę teraz płácę sowićie łzámi:
A tyś áni umiéráiąc śpiéwáć przestáłá,
Lecz mátkę, ucáłowawszy, tákeś żegnáłá:
Iuż ia tobie moiá mátko, służyć nie będę,
Ani zá twym wdźięcznym stołem mieyscá záśiędę:
Przyydźie mi klucze położyć, sáméy precz iacháć,
Domu rodźiców swych miłych wiecznie zániecháć.
To, y czego żal oycowski nie da serdeczny
Przypomináć więcéy, był iéy głos ostáteczny.
A mátce, słysząc żegnánié ták żáłośćiwé,
Dobré serce, że od żálu zostáło żywé.
THREN VII
Nieszczesné ochedéstwo, żáłosné ubiory,
Moiéy namilszéy cory:
Po co mé smutné oczy zá sobą ćiągniećie?
Zálu mi przydáiećie.
Iuż ona członeczków swych wámi nie odźieie:
Niemász, niemász nádźieie.
Uiął ią sen żelázny, twárdy nieprzespány:
Iuż letniczek pisány,
Y uploteczki wniwecz, yi paski złoconé,
Mátczyné dáry płoné.
Nie do tákiéy łóżnice, moiá dźiéwko droga,
Miáłá ćię máć uboga.
Doprowádźić: nie tákąć dáć obiecowáłá
Wypráwę, iákąć dáłá.
Giezłeczkoć tylko dáłá, á lichą tkaneczkę:
Oćiec źiemie bryleczkę
W główki włożył: niestétyż, y posag, y oná
W iednéy skrzynce zámknioná.
THREN VIII
Wielkiéś mi uczyniłá pustki w domu moim,
Moiá droga Orszulo, tym zniknienim swoim.
Pełno nas, á iákoby nikogo nie było:
Iedną máluczką duszą ták wielé ubyło.
Tyś zá wszytki mówiłá, zá wszytki śpiéwáłá,
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.