Powrót bogini Część 2. P.C. Cast

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Powrót bogini Część 2 - P.C. Cast страница 7

Powrót bogini Część 2 - P.C.  Cast

Скачать книгу

bardzo wieloma plastrami. – Tym razem po prostu polatałam sobie trochę i pogadałam z Eponą. Tylko trochę, to nie była długa rozmowa. Clint… – Spojrzałam na niego przez ramię. – Jak się domyślasz, będę smażyć jajka na bekonie. Dla wszystkich, oczywiście. Nie mów mi, że nie jesteś głodny!

      – Oczywiście, że jestem. I bardzo mi się podoba, że to ty mnie nakarmisz.

      Jednocześnie spojrzał mi prosto w oczy, w rezultacie jego wypowiedź stała się wypowiedzią z podtekstem.

      Nic dziwnego, że natychmiast spojrzałam w bok.

      – Shannon, co ci powiedziała Bogini?

      – Och! – To, co mu powiedziałam, miało swój specjalny rytm, który nonszalancko wystukiwałam jajkami o brzeg miski. Wyglądało to tak: – Zło (jajko buch!) grasuje tutaj (jajko buch!) trzeba powstrzymać Nuadę (jajko buch!) pomogą ci sprzed wieków (jajko buch!) pomoże też szaman (jajko buch!) mam uwierzyć w siebie (jako buch!). – Jajek mogło być więcej, robiłam przecież ogromną jajecznicę dla trojga (wliczając tatę) głodnych ludzi, ale zostawmy takie szczegóły. Następnie przystąpiłam do czynności ciągłej, czyli ubijania jajek trzepaczką w wariackim tempie, dzięki temu dalsza część wypowiedzi była bardziej płynna: – Problem w tym, że z zasady wolę zła unikać. Poza tym nie mam bladego pojęcia, jak powstrzymać Nuadę, co to są „ci sprzed wieków” i kim jest ów szaman. A jeśli chodzi o wiarę, to wierzę święcie, że sobie z tym wszystkim absolutnie nie poradzę.

      Bo fakt. I w tym momencie po prostu zachciało mi się ryczeć. Łzy napływały już do oczu, co wkurzało mnie jeszcze bardziej. A niech to! Wprawdzie poranne mdłości tym razem nie wchodziły do akcji, za to hormony i tak pracowały na najwyższych obrotach.

      Czyli super.

      Palce Clinta zamknęły się na mojej dłoni, uniemożliwiając dalsze, wręcz psychopatyczne operowanie trzepaczką. Nie tylko wziął mnie za rękę, lecz także przyciągnął mnie do siebie, opierając się podbródkiem o czubek mojej głowy.

      – Shannon, nie jesteś sama. Jesteśmy tutaj i ja, i twój ojciec. We trójkę zawsze coś wymyślimy.

      Zabrał mi miskę, odstawił na kuchenny blat i obrócił mnie, żebyśmy stanęli twarzą w twarz. Jedną rękę położył na moim ramieniu, palce drugiej wsunął pod podbródek, dzięki czemu musiałam unieść twarz i spojrzeć mu prosto w oczy.

      – Jesteś Wybranką Bogini, Shannon. Nie zapominaj o tym – powiedział z należną powagą.

      – Jestem. Epona też kazała mi o tym pamiętać.

      – W takim razie, jeśli nie chcesz posłuchać Bogini, może posłuchasz mnie? – W ciemnych oczach zapaliły się wesołe iskierki. – Jestem przecież lustrzanym odbiciem twego męża, prawda?

      Jakbym słyszała ClanFintana. Głos był łudząco podobny, nic więc dziwnego, że serce zdecydowanie przyśpieszyło, a moja odpowiedź, wypowiedziana szeptem, wypadła bardzo drżąco:

      – Tak… jesteś…

      Musiał wyczuć, że ze mną coś nie tak, bo natychmiast spoważniał, ale nie tylko, bo wyraźnie słyszałam, że jego oddech, podobnie jak moje serce, zdecydowanie przyśpieszył. Palce na moim ramieniu się zacisnęły, a palce drugiej dłoni wysunęły się spod podbródka, delikatnie przemknęły po moim policzku, po szyi, zaczęły delikatnie pieścić kark.

      Nie, nie było mi to obojętne.

      – Moja mała Shannon… – szepnął.

      Będę nieskromna, ale powiem, jaki to był to szept. Lekko zachrypnięty i niewątpliwie pełen zachwytu. I gdy Clint szeptał, zarazem pochylał głowę i ustami szukał moich ust.

      Pocałunek był z gatunku pośpiesznych, przelotnych, choć tylko pozornie, bo tak naprawdę zrobił wrażenie. W każdym razie na mnie, bo Clintowi nie wystarczył.

      – Shannon, pozwól się pocałować – poprosił, odchylając głowę, żeby zajrzeć mi w oczy.

      – Przecież… przecież już to zrobiłeś…

      – Nie, ukochana. To nie był prawdziwy pocałunek – powiedział z uśmiechem. Choć nie, był to tylko leciutki uśmieszek, bardzo jednak wymowny. – Proszę, Shannon, pozwól się pocałować.

      Oczywiście, że tego chciałam. Znów pragnęłam poczuć na moich ustach jego wargi, o których już wiedziałam, że są cudowne. Jakbym je doskonale znała… bo przecież znałam.

      Skinęłam głową w geście milczącego przyzwolenia. Clint natychmiast otoczył mnie ramionami, a moja ręka od razu ułożyła się na jego szerokich plecach. Uczyniłam to odruchowo, jakbym robiła to tysiące razy. Wtopiłam się w niego, on we mnie. Czułam, że jest bardzo podniecony, jednak próbuje nad tym zapanować, ograniczając się tylko do pocałunku, tym razem, co oczywiste, zdecydowanie bogatszego. Nie śpieszył się, zapoznając się ze smakiem moich ust, no i nasze języki też włączyły się do akcji.

      Zawsze zachwycałam się cudownym zestawem pewnych elementów, które w sumie składają się na mężczyznę. Można by o tym napisać cały poemat, ale tu ograniczę się do tego, co szczególnie i nieodmiennie mnie frapuje w modelowym facecie, a mianowicie zdecydowane linie i muskularne twardości w zadziwiający sposób współgrające z gładkością i miękkością w innych miejscach. Teraz wręcz z lubością przesunęłam ręką po męskim ramieniu, wyczuwając jego siłę. Poza tym, nie ukrywam, zachwycał mnie fakt, że wystarczyło wpuścić do moich ust język Clinta, by całe to mocarne ciało zostało doprowadzone do stanu drżenia.

      Tak samo drżał ClanFintan…

      Gdy tylko to pomyślałam, poczułam się, jakbym oberwała obuchem w głowę. Natychmiast wysunęłam się z ramion Clinta, drżącą ręką przetarłam oczy i nerwowo zaczęłam odgarniać włosy z twarzy.

      – Jestem… – Przerwałam, ponieważ musiałam popracować nad oddechem, który był stanowczo zbyt szybki. Zresztą podobny problem miał również Clint. – A więc… – podjęłam po krótkiej chwili – …nie chcę! To znaczy chcę. Tak, pragnę czuć na sobie twoje ręce, twoje usta na moich ustach. A wiesz dlaczego? Bo jesteś do niego tak strasznie podobny! – wyrzuciłam z siebie. – Tak bardzo, że mimo woli chcę tego, ale… – Teraz już i mówiłam, i patrzyłam błagalnie. – Clint, przecież jestem mężatką! I to nie ty jesteś moim mężem! – Mój głos nabrał mocy podczas wydawania tego oświadczenia.

      – Jesteś mężatką w innym świecie, Shannon. Nie w tym – zauważył rezolutnie.

      Na co oczywiście cała aż się zjeżyłam.

      – Czy dobrze usłyszałam? – Znacie ten ton. Niby zdziwienie, a tak naprawdę oburzenie i skrajna pretensja. – Jak rozumiem – ironizowałam okrutnie – gdybym należała do ciebie, nie miałbyś nic przeciwko temu, żebym spała z nim? Bo co za problem, skoro by to się działo w tamtym świecie? – Milczał, czyli dotarło. – Sam widzisz, Clint. Faktów nie zmienisz. Niezależnie w którym świecie przebywam, jestem jego żoną. Na pewno nie twoją.

      W tym momencie do

Скачать книгу