Łagodne światło. Louis de Wohl

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Łagodne światło - Louis de Wohl страница 14

Łagodne światło - Louis de  Wohl

Скачать книгу

że pamięta o swoich przyjaciołach i ich dzieciach, nawet jeśli musi zniszczyć ich domostwo.

      – Za pozwoleniem, najszlachetniejsza pani – wtrącił Piers – to nie cesarz prosił mnie, bym zaopiekował się hrabią Tomaszem, cesarz nic o tym nie wie. To był hrabia Reginald, którego miałem przyjemność spotkać w... eee... kwaterze cesarza.

      Hrabina przygryzła wargę.

      – Więc to tak było. Reginald jest dobrym synem i dobrym bratem. Mam nadzieję, że nie znudziło cię zbytnio towarzystwo mego najmłodszego syna. O, właśnie nadchodzą. Niccolo! Dopilnuj, by kolacja była wkrótce gotowa – umieram z głodu.

      Nie więcej niż pół godziny temu usłyszała od Landulfa, że Tomasz jest bezpieczny, pomyślał Piers. „Powiedz jej, że... nie musi już płakać”, mówił Landulf. Teraz dopiero zrozumiał, że to była ironia. Hrabina wcale nie wyglądała na osobę, która płakała. W rzeczy samej, trudno nawet było wyobrazić ją sobie płaczącą.

      Landulf podszedł do niej, a z nim Tomasz i dwie młode dziewczyny w sukniach koloru miodu jak... jak zjawisko, z którego uroku jeszcze się nie otrząsnął. Jej siostry.

      Landulf przedstawił ich sobie na swój sposób.

      – Sir Piers Rudde... angielski rycerz, który właśnie wyciągnął brata mnicha z tarapatów... moje siostry Marotta i Adelazja... Teodorę chyba już poznałeś. Najmłodsza i najbardziej pewna siebie. Dobrze, dobrze, nie patrz tak na mnie, moja piękna, najbardziej pewna siebie nie znaczy wiele w towarzystwie twoich sióstr, prawda? Jesteś nam wciąż winien opowieść, jak wydostałeś stamtąd naszego brata Tomasza, sir Piersie.

      – Nie ma żadnej opowieści – odrzekł młody Anglik. – Wszedłem i zabrałem go.

      – Zapomniałeś powiedzieć, że budynek płonął – dodał Tomasz, a Piers po raz trzeci tego dnia zobaczył jego nieprawdopodobny uśmiech. Teraz dziwnie mu przypominał jego najmłodszą siostrę... nie... tak. Był taki sam, a jednak inny. Dziwaczne porównanie opanowało jego umysł: był jak ta sama suknia włożona na lewą stronę. Głupie. Ale wiedział, o co mu chodzi.

      – Rycerzu – powiedziała hrabina niespodziewanie ciepło. – Nie zasiądę do stołu, dopóki ciebie odpowiednio nie wynagrodzę. Sam wybierz sobie nagrodę.

      – Ale, najszlachetniejsza pani...

      – Ryzykowałeś życie dla obcego człowieka. Ale on był Akwinatą. Na Najświętszą Pannę, nie chcę, by ktoś powiedział, że nie umiemy się odwdzięczyć.

      Piersowi zabrakło tchu. To był szalony pomysł, zupełnie beznadziejny, będzie cierpiał jak potępieniec. Ale zrobił to.

      – Najszlachetniejsza pani, skoro nalegasz: mój senior, hrabia Kornwalii, zwolnił mnie na czas nieograniczony. Czy pozwolisz mi dołączyć do rycerzy w twojej służbie?

      Hrabina była zbyt zaskoczona, by odpowiedzieć od razu.

      Landulf roześmiał się.

      – Dobry pomysł, matko. Wygląda na całkiem użytecznego na wypadek kłopotów.

      Piers starannie unikał patrzenia na młodą Teodorę. To była najtrudniejsza rzecz, jaką w życiu zrobił; to był początek niezliczonych kłopotów, jakie miały nadejść. „Naprawdę jestem szaleńcem”, pomyślał.

      Teraz hrabina podjęła decyzję. Odpędziła jako niegodne podejrzenie, że ten młodzieniec mógłby mieć powód, by skryć się przed kimś lub przed czymś za barwami Akwinu. Nie wyglądał na człowieka tego rodzaju, nawet jeśli w dzisiejszych czasach nie można było być pewnym niczego.

      – Mój dom będzie zaszczycony – powiedziała grzecznie. – Czy masz ze sobą swoich ludzi?

      – Tylko jednego giermka, Robina Cherrywoode’a, człowieka bardzo godnego zaufania.

      – Będziesz miał jeszcze dwóch, jak wszyscy nasi rycerze. We właściwym czasie omówimy resztę. Jutro złożysz hołd lenny.

      – To radosna nowina – rzekł ciepło mały Tomasz.

      Piers odpowiedział mu uśmiechem.

      – Mała nagroda za wielką przysługę – roześmiał się Landulf. – Mój brat Tomasz urodził się w roku, w którym zmarł papież Honoriusz... i święty Franciszek... i Czyngis-chan. Może urodził się jako następca któregoś z nich. Którego, braciszku mnichu?

      – Twój żart jest niesmaczny, Landulfie – powiedziała surowo hrabina. – Akwinata nie może być niewiernym ani żebrakiem. Nawet świętym żebrakiem.

      Pojawił się Niccolo.

      – Najszlachetniejsza pani, kolacja podana.

      Rozdział trzeci

Kolo.psd

      Wszędzie wokół kwitły drzewa. Sama ziemia zdawała się oddychać z rozkoszą. Z muru Rocca Secca rozciągał się widok na prawdziwy raj, mieniący się kolorami bieli i różu, płomiennej czerwieni i wszystkich odcieni zielonego. Każda wieśniaczka wchodząca wąską groblą z dzbankiem na głowie wyglądała jak grecki posąg. Było gorąco, ale przyjemnie, a wiatr mieszał słoną rześkość morza z zapachem milionów kwiatów. Biegały wśród nich małe zielone jaszczurki i fruwały motyle niezwykłej piękności. Dwaj mężczyźni w zbrojach stojący na murze zupełnie nie pasowali do tego krajobrazu.

      – Dwa lata – powiedział Piers.

      – Dwa lata, miesiąc i jedenaście dni, panie – uściślił ponuro Robin Cherrywoode. – Znaczy, odkąd tutaj przybyliśmy. Prawie trzy lata od opuszczenia Anglii.

      – Na co możesz tu narzekać? – zapytał Piers, marszcząc brwi.

      – Na nic, panie. Przyzwyczaiłem się nawet do tego czegoś, co nazywają w tym kraju jedzeniem. Kiedy pojadę do domu, sam będę prawie cudzoziemcem.

      – Nie ty, Robinie – uśmiechnął się Piers. – Ty pozostałbyś tak angielski, jak białe klify Dover, nawet gdybyś spędził tutaj resztę swego życia.

      – Uchowaj Boże.

      – Jesteś niewdzięczny, Robinie. Przyznaj, że nigdy nie było ci lepiej. Służymy wielkiemu rodowi, są turnieje, dobre towarzystwo, dowcipni minstrele i trubadurzy, mnóstwo wina i jedzenia... czego jeszcze można chcieć? – Piers westchnął ciężko.

      – Tak, panie.

      Nastąpiła chwila ciszy. „Czy nie ma pięknych dziewcząt w Anglii?”, myślał Robin. „Czy musi być ta mała diablica, której nie może mieć, choćby pozostał tu jeszcze przez dwadzieścia lat? Czemu nie córka cesarza albo sułtana... do nich też mógłby tak wzdychać. A mówiąc o diablicy...”

      Trzy młode hrabianki wybiegły z hallu i zaczęły zabawę.

      Młody rycerz zdawał się ich nie widzieć. Kazali mu stać na straży na północnym murze. Dwa

Скачать книгу