Babcia Rabuś. David Walliams

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Babcia Rabuś - David Walliams страница 6

Babcia Rabuś - David  Walliams

Скачать книгу

– ponagliła, podkręcając obroty silnika. – Nie mam ochoty na rozmowy z naszą staruszką.

      – Ciii! Usłyszy cię!

      – Myślałam, że nie lubisz Babci…

      – Tego nie powiedziałem, Mamo. Mówiłem, że jest nudna. Ale przecież nie chcę, żeby ONA o tym wiedziała, prawda?

      Mama roześmiała się, gdy pospiesznie wyjechali z Grey Close.

      – Nie martwiłabym się tym. Twoja babcia już nie bardzo chwyta, co się wokół dzieje. Najczęściej pewnie w ogóle nie rozumie, co do niej mówisz.

      Ben zmarszczył brwi. Nie był tego taki pewien. Zaczynał mieć poważne wątpliwości. Pamiętał minę Babci przy śniadaniu. Targało nim okropne przeczucie, że rozumiała o wiele więcej, niż mógł przypuszczać.

      6

      Zimne, Mokre Jajo

      Kolejny piątkowy wieczór byłby równie dobijająco ciekawy, co poprzedni, gdyby nie to, że Ben pamiętał o zabraniu ze sobą ulubionego czasopisma. Mama i Tata znowu porzucili swego jedynaka u Babci.

      Gdy tylko dotarł na miejsce, pobiegł prosto do malutkiej, zimnej i wilgotnej sypialni, zatrzasnął za sobą drzwi i od deski do deski przestudiował najnowszy numer „Tygodnika Hydraulika”. Tym razem zamieszczono w nim rewelacyjny artykuł z kolorowymi ilustracjami na temat instalowania kotłów dwufunkcyjnych nowej generacji. Ben zagiął róg strony. Wiedział już, co chce na Gwiazdkę.

      Gdy skończył czytać, westchnął i zszedł do salonu. Babcia uśmiechnęła się na jego widok.

      – Czas na scrabble! – zawołała wesoło, wyjmując grę.

      Rano w domu panowała krępująca cisza.

      – Może jeszcze jedno gotowane jajko? – spytała Babcia, gdy siedzieli w zmurszałej kuchni.

      Ben nie lubił gotowanych jajek, dlatego nie skończył jeszcze pierwszego, które Babcia mu zrobiła. Potrafiła zepsuć nawet tak prostą potrawę. Jajka zawsze wychodziły wodniste, a ułożony w szeregu pluton miniaturowych grzanek3 – spalony na węgiel. Korzystając z nieuwagi staruszki, Ben zwykle katapultował za pomocą łyżeczki jajeczne gluty przez okno, a spalone porcje tostów chował za kaloryferem. Zapewne zdążyły się tam już spiętrzyć całe góry.

      – Nie, dziękuję, Babciu. Najadłem się – odpowiedział Ben. – Pyszne jajko, dzięki.

      – Mmm… – mruknęła sceptycznie. – Chłodnawo dziś. Pójdę włożyć jeszcze jeden sweter – stwierdziła, choć miała już na sobie dwa, i pokwakując wytoczyła się z pokoju.

      Ben cisnął resztę jaja przez okno i zaczął szukać czegoś innego do zjedzenia. Wiedział, że Babcia trzymała zapas czekoladowych ciastek ukryty na najwyższej z kuchennych półek. Częstowała wnuczka ciasteczkiem w dniu jego urodzin. Od czasu do czasu Ben sam się nim raczył, gdy kapuściane specjały zmieniały go w głodnego wilka.

      Szybko przysunął krzesło do kredensu i stanął na nim, żeby dosięgnąć ciasteczek. Znajdowały się w jubileuszowej puszce z 1977 roku, na której wieczku widniał porysowany i wytarty portret o wiele młodszej Królowej Elżbiety II. Blaszane pudełko wydało mu się niewiarygodnie ciężkie. O wiele cięższe niż zwykle.

      Dziwne.

      Ben potrząsnął puszką. Zawartość nie brzmiała jak ciasteczka, raczej jakby w środku były kamienie albo szklane kulki.

      Bardzo dziwne.

      Ben odkręcił wieczko.

      Przez chwilę jedynie się GAPIŁ.

      A właściwie przez dwie chwile.

      Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.

      Diamenty! Pierścionki, bransoletki, naszyjniki, kolczyki, wszystkie z wielkimi, połyskującymi diamentami. Diamenty, diamenty i jeszcze więcej diamentów!

      Ben nie był ekspertem, ale przypuszczał, że mogła to być równowartość tysięcy funtów, może nawet milionów.

      Nagle usłyszał, że babcia kwacze z powrotem do kuchni. W popłochu zamknął pudełko, odstawił je na półkę, zeskoczył na podłogę, przyciągnął krzesło do stołu i usiadł.

      Spoglądając w okno, zauważył, że katapultowany glut wcale nie trafił do ogrodu, lecz rozpaćkał się na szybie. Jeśli zaschnie, Babcia będzie musiała usuwać go palnikiem. Dlatego chłopiec podbiegł do okna, zassał do ust zimne, mokre jajko i wrócił na miejsce. Było zbyt obrzydliwe, by je połknąć, więc spanikowany Ben mógł jedynie trzymać je w paszczy.

      Babcia przyszurała do kuchni ubrana w trzy rozpinane swetry.

      Nadal pokwakując.

      – Lepiej załóż kurtkę, chłopcze. Twoi rodzice lada chwila tu będą – powiedziała z uśmiechem.

      Ben niechętnie przełknął jajecznego gluta, czując, jak ześlizguje się w dół gardła. Fuj, fuj i jeszcze raz fuj.

      – Rzeczywiście – odparł, jednocześnie obawiając się, że zwymiotuje i wystrzeli jajko z powrotem na szybę.

      Byłaby jajecznica.

      7

      Worki z Nawozem

      Czy mogę dziś znowu zanocować u Babci? – spytał Ben z tylnego siedzenia małego, brązowego auta rodziców. Diamenty ukryte w blaszanej puszce nie przestawały go intrygować. Koniecznie chciał pobawić się w detektywa. Może nawet udałoby mu się przeszukać resztę ciemnych zakamarków domu staruszki. Cała sytuacja była niebywale tajemnicza. A Raj uprzedzał, że Babcia może mieć parę sekretów. Wyglądało na to, że miał rację! Cokolwiek ukrywała, musiało być niesamowite, bo jak inaczej wytłumaczyć te wszystkie klejnoty. A może była kiedyś zylionerką? Albo pracowała w kopalni diamentów? Albo dostała kosztowności od jakiejś księżniczki? Ben nie mógł się doczekać, żeby odkryć prawdę.

      – Jak to? – spytał zaskoczony Tata.

      – Przecież mówiłeś, że jest nudna – dodała Mama, równie zdumiona, a wręcz poirytowana. – Powiedziałeś, że wszyscy starzy ludzie to nudziarze.

      – Tylko żartowałem – odparł Ben.

      Tata badawczo przyjrzał się synowi we wstecznym lusterku. Fakt, bardzo często trudno było mu zrozumieć swą ogarniętą hydrauliczną obsesją latorośl, ale tym razem Ben naprawdę gadał od rzeczy.

      – Hmm, cóż… jeśli jesteś pewien…

      – Jestem pewien, Tato.

      – Po powrocie do domu zadzwonię do niej i sprawdzę, czy nigdzie się nie wybiera.

      – Miałaby

Скачать книгу


<p>3</p>

Miniaturowe grzanki do jajek na miękko, o których mowa, zwane w Anglii „żołnierzami” – ang. „soldiers”, to pokrojone w paski tosty, które macza się w ugotowanym jajku, a ułożone jeden obok drugiego przypominają stojących na baczność żołnierzy (przyp. tłum.).