Spętani przeznaczeniem. Вероника Рот
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Spętani przeznaczeniem - Вероника Рот страница 22
Sprawiała wrażenie osoby, która sporo wycierpiała, by nie wyglądać delikatnie i pięknie. Mimo to była olśniewająca. Oczy starannie pociągnięto jej czarną kreską, skórę zaś pozostawiono w naturalnym odcieniu oliwki, nie ozdabiając jej w żaden sposób, jedynie traktując pudrem, by nie błyszczała.
Tymczasem ja od tygodnia nie kąpałam się i miałam na sobie zbyt duży kombinezon.
Cudownie!
– Jestem Isae Benesit, wybrana przez los kanclerz Thuvhe. Przemawiam w imieniu planety-narodu Thuvhe – zaczęła. Dookoła mnie zrobiło się cicho. Ścisnęłam ręce w pięści. Ból przebiegł przez moje ciało, rodząc się w stopach i sięgając przez nogi aż do podbrzusza.
Mrugnięciem odgoniłam łzy i zmusiłam się do pełnego skupienia. Stałam tak nieruchomo, jak tylko potrafiłam.
– Ta wiadomość jest adresowana do spadkobierczyni tak zwanego tronu Shotet – kontynuowała. – Ponieważ Ryzek Noavek został uznany za martwego, zgodnie z prawami dziedziczenia krwi obowiązującymi wśród Shotet wiadomość powinna zostać przekazana Cyrze Noavek przed świtem, czyli przed szóstą trzynaście rano w dniu dzisiejszym.
Kilka ostatnich pór przyniosło ze sobą liczne akty agresji ze strony Shotet. Podczas jednej z inwazji nasza upadająca wyrocznia została zamordowana, a wschodząca wyrocznia uprowadzona. Zaledwie parę dni temu moją siostrę, Orieve Benesit, porwano, a następnie zamordowano na forum publicznym.
Ćwiczyła to wystąpienie. Musiała ćwiczyć, ponieważ nie zastanawiała się nad słowami. Z drugiej strony jej oczy błyszczały nienawiścią. Choć może to tylko moja wyobraźnia?
– Eskalacja aktów agresji nie pozwala na ich dalsze ignorowanie. Musi spotkać się z odpowiedzią. – Chrząknęła. Ot, cichy moment człowieczeństwa. – Teraz odczytam warunki kapitulacji Shotet na Thuvhe.
Punkt pierwszy: Shotet rozwiążą swoją armię zaciężną i oddadzą posiadaną broń władzom Thuvhe.
Punkt drugi: Shotet oddadzą również swój statek Zgromadzeniu Dziewięciu Planet i zrezygnują z wypraw na rzecz osiedlenia się w obszarze oraz dookoła obszaru znanego jako Voa, położonego na północ od mórz południowych.
Punkt trzeci: Shotet zezwolą siłom Thuvhe oraz Zgromadzenia na okupowanie terytorium Shotet aż do czasu, kiedy powróci tam porządek oraz nastąpi harmonijna współpraca z władzami Zgromadzenia i Thuvhe.
Punkt czwarty: Shotet zaniechają określania siebie narodem niezależnym i przyjmą do wiadomości, iż stanowią część narodu Thuvhe.
Punkt piąty: Shotet wypłacą reparacje wszystkim organizacjom użyteczności publicznej oraz rodzinom dotkniętym ich agresją w ciągu ostatnich stu pór na planecie Thuvhe i poza nią, w sumie ustalonej w późniejszym okresie przez komitet Zgromadzenia oraz przedstawicieli władz Thuvhe.
Punkt szósty: Wszyscy Shotet uważający się za rządów Noaveków za „banitów” powrócą na Thuvhe i osiedlą się w miejscu innym niż Voa, gdzie zostaną ułaskawieni i zyskają pełne prawa obywatelskie Thuvhe.
Miałam wrażenie, że całe moje ciało zaciska się w pięść, palec po palcu, wyżymając krew z każdego knykcia. Niemalże nie czułam bólu wywoływanego przez mój dar, choć cienie szalały po mojej skórze aż do najgłębszej, najmocniejszej czerni.
– Odpowiesz na tę wiadomość, akceptując przedstawione warunki, lub wydam decyzję o rozpoczęciu wojny, a wtedy krew twojego ludu splami twoje ręce – kontynuowała Isae. – Odpowiedzi oczekujemy do najbliższego świtu przypadającego w tym dniu na szóstą trzynaście rano, w przeciwnym razie uznamy cię za zmarłą i przystąpimy do rozmów z kolejnym członkiem twojej dynastii. Przekaz zakończony.
Twarz Isae zniknęła z ekranu. Wokół panowała cisza. Zamknęłam oczy i walczyłam, by odzyskać kontrolę nad ciałem. Nie teraz, powiedziałam mu, choć szalało z bólu. Teraz nie możesz zajmować mi myśli.
Znów próbowałam przypomnieć sobie lekcje mamy, lecz zamiast tego zaczęłam o niej myśleć. O tym, jak odchylała głowę, jak chłodno się uśmiechała, kiedy chciała, by ktoś zwiądł od środka. O tym, jak używała swojego cichego, lecz bogatego głosu do zdobycia tego, czego właśnie potrzebowała. Mogłabym spróbować ją imitować, lecz nie zdałoby to egzaminu. Wiedziałam już przecież, że nie jestem Ylirą Noavek.
Jedyną osobą, w którą potrafiłam się wcielić, był Bicz Ryzeka. Ze wszystkich sił próbowałam nim nie być. Nie znów. Nigdy więcej.
– Jesteś gotowa udzielić odpowiedzi, panno Noavek? Zostało nam jedynie parę chwil – powiedziała Yssa.
Nie byłam gotowa udzielić odpowiedzi, nie byłam gotowa zachowywać się jak przewodniczący podzielonego kraju, który zawsze okazywał mi jedynie pogardę. Czułam krytyczne spojrzenia otaczających mnie ludzi, którzy porzucili domy na skutek okrucieństw mojego ojca oraz brata. Byłam świadoma, jak wielką hańbą jest dla nich fakt, że potraktowano mnie jak ich przywódcę. Należałam przecież do rodziny, która ich torturowała i wyganiała.
Ktoś jednak powinien ich reprezentować i teraz obowiązek ten spadł na mnie. Musiałam dać z siebie wszystko.
Wyprostowałam się. Chrząknęłam. I kiwnęłam głową.
Yssa odkiwnęła mi. Skupiłam się na obrazie przed sobą, nagrywającym mój wizerunek i głos, by przesłać go Isae.
– Tu Cyra Noavek, działająca jako przedstawiciel władz prawowitego narodu Shotet – oświadczyłam. Choć głos mi drżał, dobrałam właściwe słowa. Żółte światło okalało mi twarz. Patrzyłam wprost przed siebie. Nie wzdrygnę się przez te cholerne cienie nurtu. Nie wzdrygnę się…
Wzdrygnęłam się. To bez znaczenia, powiedziałam sobie. Bolało mnie. Miałam prawo się trząść.
– Shotet odrzuca twoją propozycję kapitulacji, jako że życie w tych warunkach byłoby gorsze od krwi, o której wspominałaś – kontynuowałam. – Ryzek Noavek nie żyje, a przestępstwa, których dopuścił się względem Thuvhe, pośrednio czy bezpośrednio, nie są reprezentatywne dla jego ludu.
W tym momencie skończyły mi się oficjalne słowa.
– Myślę, że dobrze o tym wiesz – powiedziałam. – Towarzyszyłaś nam i spotkałaś się twarzą w twarz z naszym ruchem oporu.
Zamilkłam. Zastanowiłam się, co chcę powiedzieć.
– Naród Shotet z szacunkiem prosi o powstrzymanie się od działań wojennych do czasu, gdy będziemy mogli spotkać się i przedyskutować traktat między naszymi dwoma narodami – stwierdziłam. – Nie chcemy wojny. Ale bez żadnych wątpliwości jesteśmy narodem, podzielonym co prawda między Ogrę a Urek, ale jednak