To. Wydanie filmowe. Стивен Кинг
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу To. Wydanie filmowe - Стивен Кинг страница 35
Opuściła szybę i wyrzuciła papierosa. Potem odwróciła się do niego przerażona, z pobladłą twarzą, a mimo wszystko jakby pogodna.
– Nie możesz… nie powinieneś mnie bić, to marna podstawa… trwałego związku.
Próbowała odnaleźć właściwy ton i dorosły rytm mówienia, ale jej się to nie udało. Spowodował u niej regresję. Był w tym samochodzie z dzieckiem. Zmysłowym i seksownym, ale mimo wszystko dzieckiem.
– „Nie powinienem” i „nie mogę” to dwie różne sprawy, mała – odparł spokojnie, ale wewnątrz aż kipiał z wściekłości. – I to ja zadecyduję, co spaja długotrwały związek, a co nie. Jeśli umiesz się z tym pogodzić, to dobrze. Jeśli nie, droga wolna. Nie będę cię zatrzymywał. Może na odchodne kopnę cię w dupę, ale nie będę cię zatrzymywał. To wolny kraj. Cóż więcej mogę powiedzieć?
– Może już powiedziałeś zbyt wiele – wyszeptała i uderzył ją powtórnie, tym razem inaczej niż poprzednio, bo nikt nigdy nie miał prawa naigrawać się z Toma Rogana. Dopieprzyłby nawet samej królowej Anglii, gdyby zaczęła stroić z niego żarty.
Rąbnęła policzkiem w miękkie obicie deski rozdzielczej. Jej dłoń sięgnęła w stronę klamki, a potem opadła. Beverly skuliła się w kącie wozu jak królik, z jedną ręką przy ustach i przerażonymi, rozszerzonymi, wilgotnymi od łez oczyma. Tom patrzył na nią przez chwilę, a potem wyszedł i obszedł samochód. Otworzył drzwiczki po jej stronie. Z ust buchała mu para w ten czarny, wietrzny listopadowy wieczór, a zapach jeziora był bardzo wyraźny.
– Chcesz wysiąść, Bev? Widziałem, jak sięgałaś do klamki, więc chciałaś wysiąść. W porządku. Dobrze. Prosiłem cię, abyś coś zrobiła. I powiedziałaś, że to zrobisz. Ale nie dotrzymałaś słowa. I co, chcesz wysiąść? No to jazda. Wysuwaj. W czym problem? Wynocha! Chcesz wysiąść?
– Nie – wyszeptała.
– Co? Nie słyszę cię.
– Nie. Nie chcę wysiąść – rzekła, tym razem nieco głośniej.
– Co? Papierosy tak ci zaszkodziły, że już nie możesz nic powiedzieć? Skoro tak, to ci, kurwa, kupię megafon. To twoja ostatnia szansa, Beverly. Mów tak, żebym cię usłyszał. Chcesz wysiąść z samochodu czy wrócić ze mną?
– Chcę wrócić z tobą – powiedziała i zacisnęła dłonie na spódnicy jak mała dziewczynka. Nie spojrzała na niego. Łzy ściekały jej po policzkach.
– W porządku – rzekł. – Ale najpierw powiedz to, Bev, zrób to dla mnie. Powiedz: „Zapomniałam, że nie powinnam przy tobie palić, Tom”.
Odwróciła się do niego. W jej oczach były ból i nieme błaganie. Jej oczy mówiły: „Możesz mnie do tego zmusić, ale nie rób tego. Nie rób tego. Kocham cię. Czy mógłbyś wreszcie przestać?”.
Nie. Nie mógł. Bo nie tylko o to jej chodziło i oboje zdawali sobie z tego sprawę.
– Powiedz to.
– Zapomniałam, że nie powinnam przy tobie palić, Tom.
– Dobrze, a teraz powiedz: „przepraszam”.
– Przepraszam – powtórzyła otępiałym tonem.
Dymiący papieros leżał na chodniku jak odcięty kawałek lontu. Ludzie wychodzący z kina patrzyli na nich, mężczyznę stojącego przy otwartych drzwiczkach najnowszego modelu vegi i kobietę siedzącą wewnątrz z dłońmi złożonymi zgrabnie na podołku i spuszczoną głową, a światło sufitowej lampki osnuwało jej włosy złotawą poświatą. Zgniótł papierosa butem i rozmazał na chodniku.
– A teraz powiedz: „Nigdy więcej nie zrobię tego bez twojej zgody. Nigdy…”.
Zaczęła się zacinać:
– …nigdy… ni-ni-ni…
– Powiedz to, Beverly.
– …Nigdy wię-więcej tego nie zrobię. Bez twojej zgody.
Kiedy to powiedziała, zatrzasnął drzwiczki i ponownie zajął swoje miejsce. Usiadł za kółkiem. Pojechali do ich apartamentu w śródmieściu. Żadne z nich nie odezwało się choćby słowem. Połowę łączących ich stosunków uzgodniono na parkingu, drugą połowę czterdzieści minut później w łóżku Toma. Powiedziała, że nie ma ochoty się kochać. Jednak w jej oczach i ułożeniu nóg zobaczył coś zupełnie innego i kiedy zdjęła bluzkę, ukazując nagie piersi, doznał naprawdę potężnego wzwodu. Jęknęła, kiedy zaczął pieścić jej sutki, i krzyknęła cicho, kiedy wziął do ust najpierw pierwszy, a potem drugi, miętosząc przy tym bez przerwy palcami jej obfite krągłe piersi. Ujęła go za rękę i włożyła ją sobie między nogi.
– Myślałem, że nie chciałaś – powiedział… a ona odwróciła twarz… ale nie puściła jego ręki i kołyszący rytm bioder stał się nieco szybszy. Popchnął ją na łóżko… i tym razem był delikatny, nie zerwał z niej bielizny, tylko zsunął ją z niej łagodnie, z rozwagą, niemal tkliwie. Wszedł w nią tak, jakby była dobrze naoliwiona.
Poruszał się wraz z nią, rżnął ją, ale tak samo ona rżnęła jego i chyba po raz pierwszy oboje doszli jednocześnie, a kiedy to się stało, Beverly krzyknęła i rozdarła mu paznokciami skórę na plecach. Później zwolnili tempo, ale nie przestawali i w którymś momencie odniósł wrażenie, że Bev przeżyła drugi orgazm. Tom powoli zaczął dochodzić, a w jego myślach pojawiły się statystyki uderzeń zadanych podczas meczu przez White Soksów, wspomnienie kogoś, kto próbował go sprzedać Chesleyowi, a potem ogarnęło go przeświadczenie, że w końcu wszystko znowu będzie dobrze. Spojrzał na jej twarz, rozmazany tusz, przez który jej oczy przypominały oczy szopa, ślady szminki wokół ust, i poczuł pewne oznaki zbliżającego się jak burza orgazmu.
Zadzierała biodra coraz wyżej i wyżej – w tamtych czasach nie dzielił ich jeszcze jego kałdun (wynik nadużywania piwa) – i ich brzuchy zderzały się z sobą z głośnym plaśnięciem. Pod koniec krzyknęła, a potem ugryzła go w ramię swymi małymi równymi zębami.
– Ile razy miałaś orgazm? – spytał, kiedy oboje wzięli prysznic.
Odwróciła twarz, a kiedy się odezwała, mówiła tak cicho, że prawie jej nie słyszał.
– Nie powinieneś o to pytać.
– Nie? A kto ci to powiedział?
Ujął ją za twarz jedną ręką, wbijając kciuk głęboko w jeden z jej policzków, a resztę palców w drugi, obejmując wnętrzem dłoni jej brodę.
– Powiedz Tomowi. Słyszysz mnie, Bev? Powiedz tatusiowi.
– Trzy razy – odparła z wahaniem.
– Dobrze – powiedział. – Możesz zapalić papierosa.
Spojrzała