Punkt widzenia. Małgorzata Rogala
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Punkt widzenia - Małgorzata Rogala страница 10
– Ale ja będę policjantem. – W głosie chłopca zabrzmiała duma.
– Policjanci nie zabijają, tylko chronią życie, rozumiesz, co to znaczy?
– Ratują od śmierci?
– Właśnie. – Sławek skinął głową. – A teraz dwadzieścia minut czytania.
Babcia uśmiechnęła się z wdzięcznością, schowała do torebki swój telefon i również wyjęła książkę. Chłopak wrócił do oglądania filmu, Agata do słuchania muzyki. Reszta podróży upłynęła w miłej, spokojnej atmosferze, a mały Rafałek rzeczywiście okazał się w grze w żółwie zawodnikiem nie do pokonania.
– Naprawdę podróże kształcą – stwierdziła Górska ze śmiechem, gdy wysiedli na stacji Gdynia Główna.
– Nauczyłaś się grać w Pędzące żółwie?
– Dowiedziałam się, że masz niezłe podejście do dzieci.
– Trenowałem na Kindze – powiedział Sławek, rozglądając się. – Ktoś z komendy miejskiej ma na nas czekać.
– Górska i Tomczyk? – usłyszeli za plecami i odwrócili się jak na komendę. – Aspirant sztabowy Jerzy Zawadzki. Wystarczy: Jurek – przedstawił się młody mężczyzna z fryzurą na jeża.
– Sławek. – Komisarz wyciągnął rękę.
– Agata. – Górska poszła w jego ślady. – Dzięki, że po nas przyjechałeś.
– Jestem do waszej dyspozycji. Od czego zaczynamy? Czytaliście notatkę z rozmowy z dzielnicowym?
– Tak. Jesteśmy po spotkaniu z sędzią i jego żoną, chcielibyśmy jeszcze raz pogadać ze znajomymi Jagody Skowrońskiej i przejrzeć jej rzeczy, jeśli coś zostawiła.
– Dobra, to jedziemy, zaparkowałem przed wejściem. – Wskazał kierunek. – Młodzi wynajęli kwatery gościnne w domu na Narutowicza. Samochodem przelecimy w kwadrans.
Pokój, który zajmowali przyjaciele zaginionej Jagody, mieścił się na poddaszu dwupiętrowego bliźniaka. Miał łazienkę, aneks kuchenny i taras na dachu. Na wyposażeniu znajdowała się kanapa i dwa tapczany, a o ścianę był oparty nadmuchany materac. Podczas gdy Tomczyk notował dane nastolatków, Górska obserwowała ich twarze. Wszyscy wyglądali tak, jakby od kilku dni imprezowali bez przerwy. Mieli podpuchnięte oczy, rozbiegany wzrok i blade oblicza. Patrząc na nich, Agata zastanawiała się, czy wiedzą coś, co pomoże policjantom zbliżyć się do rozwiązania zagadki, czy zauważyli coś istotnego, czy potrafią odtworzyć przebieg zdarzeń, które doprowadziły do wyjazdu Jagody, czy też chodzili zamroczeni każdego dnia, niezdolni do zapamiętania prostych faktów.
– Zrobimy tak – zaczął Sławek. – Zostaniecie tutaj z aspirantem Zawadzkim, a my będziemy was pojedynczo zapraszać na taras.
– Musimy z wami rozmawiać? – spytał Robert Olędzki.
– Nie musicie, jeśli nie chcecie – odparła Górska. – Chociaż wszyscy skończyliście siedemnaście lat, osiemnastu jeszcze nie macie, więc właściwie powinniśmy wezwać waszych rodziców i przesłuchać was na komendzie w ich obecności. – Pokiwała głową. – Tak zrobimy.
– Żartuje pani? – Olędzki spojrzał na policjantkę z niedowierzaniem.
– Nie. Mówię serio, zaraz przyjedzie po was radiowóz. – Agata odwróciła się w stronę kolegi z Gdyni. – Zadzwonisz po chłopaków? – Ponownie spojrzała na Roberta. – Przy okazji zrobimy wam test na obecność narkotyków i alkoholu we krwi. Marnie wyglądacie. – Pokiwała głową z udawaną troską. – Załatwimy to kompleksowo. – Rzuciła spojrzenie Zawadzkiemu, który wyjął komórkę i dotknął wyświetlacza.
– Dobra, dobra, chwila. – Olędzki podniósł ręce w obronnym geście. – Tylko pytałem, po co zaraz martwić rodziców? W pracy są, musieliby wziąć urlop.
– Też o tym pomyślałam, że to dla nich kłopot. – Górska wzięła stojącą na parapecie pustą butelkę po wódce i powąchała.
– Leżała w szafce pod zlewem – wyjaśnił Robert. – Pewnie zostawili ludzie, którzy byli przed nami. Mieliśmy ją wyrzucić.
– Z pewnością. – Górska posłała mu ciężkie spojrzenie. – Do rzeczy. Wasza koleżanka Jagoda Skowrońska zaginęła, chcemy wiedzieć, co tutaj zaszło. Im prędzej się z tym uporamy, tym lepiej.
– My nic nie wiemy.
– To się okaże, ty pierwszy. – Sławek wskazał drzwi prowadzące na taras.
Agata poszła za nimi i zajęła miejsce naprzeciwko chłopaka.
– Od kiedy Jagoda jest twoją dziewczyną? – zadała pierwsze pytanie.
– Od roku. Zaczęło się w poprzednie wakacje, byliśmy razem na warsztatach.
– Jakich?
– Z kreatywnego pisania dla młodzieży – wyjaśnił. – Było ogłoszenie na fejsie, zapisaliśmy się. Chcę zostać pisarzem, a Jagoda zawsze chciała być dziennikarką.
– Dlaczego mówisz o niej w czasie przeszłym?
– Że co? – Robert skrzyżował ręce na klatce piersiowej. – Normalnie mówię. To znaczy chce zostać dziennikarką. Tak powiedziałem… Bo zawsze chciała. Wtedy i teraz. – Zaplątał się.
– Dobrze, co dalej?
– Nic. Wcześniej znaliśmy się z widzenia, potem byliśmy razem na warsztatach i fajnie się gadało. Tyle w temacie.
– Chodzicie razem do szkoły?
– Nie, chodziliśmy do podstawówki, a później jej starzy kupili ten wypasiony apartament w centrum i zmienili Jagodzie szkołę. Jej ojca jara, że może patrzeć na wszystkich z góry. Pewnie była pani u nich, niezły widok mają z szesnastego piętra. – Robert opuścił ramiona i przesunął dłońmi po udach.
– Skąd pomysł tego wyjazdu? – Wzrok Agaty na chwilę spoczął na ciemnym paznokciu jego kciuka.
– Normalnie, wakacje są. Proste, nie?
– Dlaczego taki skład, a nie inny?
– Bo się znamy i kumplujemy. Wszyscy chodziliśmy do tej samej podstawówki, a później do gimnazjum, oprócz Jagody, jak mówiłem. Ale Jagoda przyjaźni się od dawna z Monią. Proste, nie?
– Opowiedz wszystko od momentu wyjazdu.
– Normalnie było. Jechaliśmy pociągiem w jednym przedziale.
– Ktoś był z wami?
– Był