Punkt widzenia. Małgorzata Rogala
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Punkt widzenia - Małgorzata Rogala страница 7
– Strasznie tu gorąco – powiedziała, wycierając nos. – Zostawiam państwa. Jakby coś było trzeba, proszę wołać.
– Miałam wrażenie, jakby odgrodzili się od nas grubą ścianą – stwierdziła Agata, gdy kobieta opuściła pokój. – Czy to możliwe, że rodzice nic nie wiedzą o swoim dziecku, a o przyjaciołach jedynie to, jakie mają imiona i nazwiska? Czuję, że coś tutaj bardzo, bardzo nie gra, tylko jeszcze nie wiem, co.
– Zdaje się, że czeka nas wycieczka do Gdyni – powiedział Sławek i zaczął odsuwać po kolei szuflady biurka. – Co prawda ktoś już rozmawiał z przyjaciółmi Jagody, w aktach jest notatka, ale wolę ich sam przesłuchać.
– Ja też o tym pomyślałam. – Agata otworzyła szafę nastolatki i przystąpiła do przeglądania garderoby. – Chryste, na co jej tyle ciuchów? – zdziwiła się, przesuwając wieszaki z sukienkami i bluzkami. – Naprawdę nastolatki potrzebują tyle szmatek? – spytała, odsuwając na bok stos równo złożonych spodni.
– Nie masz pojęcia, ile rzeczy jest w szafie Kingi – powiedział Tomczyk, wspominając najmłodszą siostrę, która jeszcze mieszkała z rodzicami. – Kiedyś matka zajrzała tam przez przypadek i o mało nie zemdlała. A Kinga, jak to Kinga, odwróciła kota ogonem i zrobiła scenę, że rodzice odbierają jej prawo do prywatności. Ojciec zaprotestował przeciwko takiej generalizacji i wybuchła kosmiczna awantura. Oczywiście, jak się domyślasz, każdy później przedstawił swoją wersję wydarzeń. – Sławek posłał Agacie uśmiech i kontynuował przeszukiwanie biurka, wyjmował zeszyty i podręczniki, kartkował notatki.
Górska zajrzała do wnętrza komody, w której znalazła bieliznę, rajstopy, szaliki i czapki. – Wystarczyłoby na rok dla kilku dziewczyn – stwierdziła. – Masz coś?
Tomczyk podszedł do regału z książkami i zaczął przesuwać palcami po grzbietach.
– Reporterka, o której mówiłaś, Makowska?
– Tak.
– Jagoda jest… była… – zaczął i zaklął. – Nie wiem, jak o niej mówić – zdał sobie sprawę. – Dopóki nie ma ciała, zawsze jest nadzieja, ale w tym przypadku obawiam się, że szukamy zwłok. Dziewczyna była fanką tej dziennikarki – powiedział i zdjął z półki dwie książki. – Zobacz.
– Emilii Makowskiej?
– Tak. Ma zbiory jej reportaży. Wyglądają na czytane wielokrotnie. – Sławek przekartkował jedną z książek, pokazując zagięte rogi, plamę po rozlanym napoju, podkreślenia. Zerknął na krótki biogram autorki i czarno-białą fotografię kobiety w dużych, przeciwsłonecznych okularach. Dziennikarka wydała mu się znajoma i przez chwilę rozważał, skąd takie skojarzenie.
– Daj mi tę w granatowej okładce – poprosiła Agata i usiadła z egzemplarzem na tapczanie.
Tomczyk uruchomił laptop Jagody i spojrzał na partnerkę.
– Szukasz czegoś konkretnego?
– Tak. I już znalazłam, zobacz. To jest książka, o której ci mówiłam, i jest reportaż, ten o gwałcicielu, którego Skowroński wypuścił.
Tomczyk wziął książkę, przeczytał początek tekstu i odłożył na bok.
– Pożyczę od nich i przeczytam w pociągu.
– W pociągu?
– Tak, będzie szybciej niż samochodem. W razie czego auto pożyczymy od naszych na miejscu.
– Kiedy jedziemy?
– Jak się da, jeszcze dziś – odparł po chwili namysłu i powiódł wzrokiem po otoczeniu. – Nic tutaj nie ma. Nie wydaje ci się, że ten pokój jest dziwny?
– Dziwny?
– Taki… – zastanowił się Tomczyk, szukając odpowiedniego słowa. – Pusty. Mimowolnie porównuję go z pokojem Kingi, która jest rok starsza od Jagody, i pełno u niej różnych bibelotów, świeczników, pamiątek z wyjazdów, jedna szuflada jest pełna kosmetyków. I mnóstwo ramek ze zdjęciami, jak na twoim parapecie.
– Może Jagoda była… jest alergiczką? – powiedziała Górska z namysłem. – To by wyjaśniało brak kurzołapów. A co do fotek, Kinga jest chlubnym wyjątkiem, bo młodzi teraz chyba wszystkie zdjęcia trzymają w smartfonach. Bierzesz książkę?
– Tak. I laptop. – Sławek opuścił pokrywę komputera. – Jest zabezpieczony hasłem.
Wyszli do przedpokoju, gdzie natychmiast pojawili się Skowrońscy.
– Dziękujemy, to na razie wszystko – powiedział Tomczyk. – Zabieramy laptopa, dostaną państwo pokwitowanie. I czy mógłbym pożyczyć tę książkę? – spytał, pokazując egzemplarz ze zbiorem reportaży.
– Tak, oczywiście – odparła Halina.
– Czytali państwo?
– Nie, ale Jagoda chce… chciała… – Kobiecie załamał się głos. – Chciała zostać dziennikarką. – Skowrońska zaniosła się płaczem. – Nie wiem, jak mam mówić o swojej córce, nie wiem, czy żyje! Jak mam o niej mówić?! W czasie teraźniejszym czy przeszłym?
– Damy państwu znać, jak tylko czegoś się dowiemy – odpowiedziała Agata, pomijając milczeniem pytanie żony sędziego.
Po wyjściu policjantów Halina poszła do łazienki umyć twarz zimną wodą. Gdy wklepywała krem w zaczerwienioną skórę, pierwszy raz w myślach obciążyła męża odpowiedzialnością za to, co spotkało ich rodzinę; pomyślała, że to jego wina. Do tej pory nie powiedziała mu, że w niedalekiej przeszłości, przez długie miesiące, gdy on siedział w swoim gabinecie, ona spędzała wieczory przed monitorem komputera i śledziła to, co się działo w sieci, gdy Włodzimierz wypuścił gwałciciela na wolność. Czytała te straszne rzeczy, które pisano o jej mężu, życzenia tortur, śmierci i utraty rodziny. Jedyne, o czym próbowała z nim rozmawiać, to o wyroku, który zasądził. Chciała zrozumieć jego decyzję jako empatyczny człowiek, chciała zrozumieć jako kobieta i wreszcie chciała zrozumieć jako matka córki. Jednak Włodzimierz nie chciał rozmawiać z żoną o sprawie Krzysztofa – tak miał na imię chłopak, który zgwałcił swoją koleżankę Idę. Imiona obojga bohaterów dramatu wryły jej się w pamięć na zawsze. Mąż zasłaniał się tajemnicą zawodową, mówił, że uzasadnienie wyroku jest w aktach i nie widzi potrzeby, by roztrząsać służbowe sprawy w domu. Halina uważała, że Włodek jest dobrym człowiekiem, nigdy nikogo nie skrzywdził, sprawdził się jako troskliwy mąż i ojciec; dlatego chciała ze wszystkich sił wierzyć, że wyrok, który zasądził, był sprawiedliwy, a komentujący ludzie byli w błędzie. Internauci opierali się na wątłej wiedzy, którą czerpali z naładowanych emocjami artykułów prasowych i od siebie nawzajem. Nakręcali spiralę nienawiści. W internecie zniszczono wielu ludzi i nikt później nie przepraszał za krzywdę, nikt nie ponosił konsekwencji. Na szczęście Włodek nigdy