Józef Balsamo, t. 5. Aleksander Dumas

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Józef Balsamo, t. 5 - Aleksander Dumas страница 7

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Józef Balsamo, t. 5 - Aleksander Dumas

Скачать книгу

wstać i uciekać. Nie pojmowała, jakie jej zagraża niebezpieczeństwo. Ujrzała dwa ruchome, straszliwe kleszcze, których końce uczepiły się jej białej sukni i uniosły ją całą. Młoda kobieta poczuła, że unosi się do góry ku sufitowi. Makabryczny, trzeszczący w jej uszach śmiech maszkary towarzyszył jej w powolnym unoszeniu się do góry, aż do wszechogarniającej ciemności.

      ROZDZIAŁ CXXX NAPÓJ MIŁOSNY

      ROZDZIAŁ CXXX

      NAPÓJ MIŁOSNY

      Balsamo wszedł do salonu, w którym czekała pani Dubarry, z twarzą jaśniejącą szczęściem. Ukłonił się jej z uśmiechem i powiedział:

      — Przepraszam cię, hrabino, że czekałaś na mnie, ale nie wziąłem pod uwagę szybkości twoich koni. Sądziłem, że jeszcze jedziesz placem Ludwika XV.

      — Jak to? — zdziwiła się pani Dubarry. — Pan wiedział, że przyjadę?

      — Tak, hrabino. Przed dwiema godzinami widziałem panią w jej błękitnym buduarze w kwiaty. Leżała pani na sofie i myślała, żeby pojechać do hrabiego de Foenix. Zadzwoniła pani i...

      — I kto wszedł? — spytała zdumiona wciąż hrabina.

      — Weszła siostra twoja, hrabino.

      — Doprawdy, hrabio, jesteś czarownikiem. Czy pan często patrzy, co się dzieje w moim buduarze? Na przyszłość dobrze byłoby uprzedzić mnie o tym...

      — Och, hrabino! Ja patrzę tylko przez drzwi otwarte.

      — Trudne do uwierzenia... A teraz, hrabio, pozwól, że ci powiem, co dla ciebie zrobiłam.

      — O nie, proszę najpierw mówić o sobie.

      — Dobrze, ale zacznijmy od tego, że kiedy tu jechałam, poznałam jednego ze sług marszałka, który jechał za moją karetą.

      — Jak pani sądzi, w jakim celu książę panią śledzi?

      — Aby mi zaszkodzić. Wie, że nasze wzajemne stosunki nie mogą się podobać królowi...

      — Książę nie może pani zaszkodzić — On już zaszkodził — odparła hrabina. — Mało co przecież nie padłam ofiarą jego intrygi, w której i pan był trochę zamieszany.

      — Ja przeciwko pani?

      — Czy nie dawał pan księciu eliksiru?

      — Nie, eliksir ma książę swój, według własnych recept. Ode mnie brał tylko krople na sen.

      — Którego dnia przyjeżdżał po te krople? — Ubiegłej soboty.

      — Ach, teraz rozumiem! Król był wtedy u panny de Taverney.

      — Jeżeli więc pani rozumie, tedy wie pani, że dałem tylko te usypiające krople.

      — One nas ocaliły, za co panu dziękuję. Och, hrabio, mówiąc przenośnie, byłam bardzo chora i teraz wprost nie mogę uwierzyć, że wyzdrowiałam. Doskonały z pana doktor.

      — Może mi pani raczy podać symptomy tej choroby?

      — Z chęcią. Otóż w wigilię odwiedzin króla u panny de Taverney, książę i baron de Taverney byli na wieczerzy u króla. Andrea zaczęła się podobać królowi, więc marszałek i baron wlali jej do wody napoju miłosnego...

      — No i co?

      — Napój poskutkował i to wszystko. Byli tacy, co widzieli, że król szedł do mieszkania panny Andrei. A potem, w czasie burzy, wrócił rozgorączkowany...

      — Myśli pani, że nie od samej burzy dostał gorączki?

      — Nie, bo kamerdyner słyszał, jak król wołał: „Umarła!” — Och! — zdziwił się Balsamo.

      — Były to jednak krople usypiające...

      — Tak, tak — rzekł Balsamo, teraz dopiero przypomniawszy sobie, że tego wieczora nie obudził Andrei. — A co było potem?

      — Potem król w ciągu dnia przyszedł do siebie, a wieczorem był u mnie w Luciennes, gdzie przekonałam się, że marszałek jest prawie tak samo wielkim czarownikiem, jak pan.

      Triumfująca i uśmiechnięta twarz hrabiny upewniła Balsamo, że faworyta posiada jeszcze nad królem władzę.

      — A teraz kolej na ciebie, hrabio — powiedziała pani Dubarry. — Ocaliłeś mnie od niebezpieczeństwa, ale i ja wybawiłam cię od wielkiej biedy.

      — Mnie? Powiedz, hrabino, w jakiej sprawie?

      — W sprawie szkatułki. Były, tam papiery z szyframi. Zostały one przetłumaczone i dziś rano de Sartines był u króla i przywiózł przetłumaczone teksty.

      — I co powiedział król?

      — Z początku dziwił się, potem przestraszył. Pan de Sartines chciał, żebym wyszła, ale ja pozostałam przy rozmowie, czego zresztą chciał też król. A potem de Sartines oskarżał pana, zaczął napadać na Prusy i mówić o spiskach wielu osób i o tym, że są winni...

      — Winni czego?

      — Nie wiem, czy powinnam o tym mówić, bo to jest tajemnica stanu...

      — A więc i nasza. Nie masz się czego lękać, hrabino. Przecież powinienem, milczeć we własnym interesie.

      — Tak, hrabio... Więc de Sartines chciał dowieść, że liczna i potężna sekta podkopuje ustrój i zagraża Francji.

      — I co król na to odpowiedział?

      — Jak zwykłe żarcikiem: żeby nie podkopywali ustroju, trzeba ich zamknąć w Bastylii.

      Balsamo zadrżał, ale nie dał tego znać po sobie. — I co potem? — zapytał z uśmiechem.

      — Potem król spojrzał na mnie, a ja powiedziałam, że takie małe, czarne cyferki nie mogą mnie przekonać, że we Francji jest zły monarcha. De Sartines na to powiedział, że nie mam racji, a król, że obydwoje mamy rację. A potem minister podsunął różne papiery do podpisu, wśród nich jeden przeciwko panu, ale ja zaprotestowałam. De Sartines przekonywał króla i powiedział nawet, że ja żądam łaski dla złoczyńców wówczas, kiedy życie króla jest w niebezpieczeństwie. Król zdenerwował się, zbladł i już myślałam, że przegraliśmy. Wtedy powiedziałam do niego, że jeżeli wierzy w to, co przeczytali urzędnicy, to i ja wobec tego należę do spisku. I wyszłam do drugiego pokoju, ale król pobiegł za mną przepraszając i na moje życzenie przepędził ministra. Kazał mu iść precz i de Sartines stracił zupełnie głowę. Podszedł do mnie, przeprosił mnie i powiedział, że gubię kraj i że ja będę żałować wstawiennictwa w twojej, hrabio, sprawie. Balsamo zamyślił się.

      — Jak to, hrabio? Nie dziękujesz mi, że uwolniłam cię od przejażdżki do Bastylii? — zdziwiła się hrabina.

      Balsamo

Скачать книгу