Idiota. Федор Достоевский
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Idiota - Федор Достоевский страница 10
– Chcę – półgłosem, ale stanowczo powiedział Gania, spuścił oczy i zamilkł.
Generał był usatysfakcjonowany. Uniósł się, ale już najwidoczniej żałował, że się za daleko posunął. Odwrócił się nagle do księcia i zdawało się, że przez jego twarz przemknęła niespokojna myśl, że przecież, jak by nie było, książę tutaj stał i wszystko słyszał. Jednakże jeden rzut oka na gościa pozwolił mu się uspokoić.
– Oho! – krzyknął generał, oglądając pracę księcia – przecież to prawdziwa kaligrafi a! I to nawet rzadko spotykana! Popatrz-no, Gania, co za talent!
Na grubym welinowym papierze książę rosyjskimi średniowiecznymi literami napisał zdanie: „Pokorny ihumen8 Pafnutij przyłożył do tego rękę”.
– To jest – zaczął wyjaśniać książę w natchnieniu, z ogromnym zadowoleniem i ożywieniem – własnoręczny podpis ihumena Pafnutija z kopii czternastowiecznego rękopisu. Wszyscy starzy ihumeni i metropolici9 tak wspaniale się podpisywali. I co za smak, jaka staranność! Czyżby nie miał pan nawet pogodinowskiego wydania, generale? A tutaj, o, w tym miejscu, użyłem innego pisma – to okrągłe, duże francuskie pismo z zeszłego stulecia; niektóre litery nawet inaczej pisano; to proste pismo stosowane przez publicznych pisarzy, zapożyczone z ich wzorów (miałem jeden) – zgodzi się pan, że nie jest pozbawione zalet. Proszę spojrzeć na to okrągłe „a” i „b”. Przeniosłem francuski wzór na rosyjskie litery, co było rzeczą trudną, ale udało się. O, i tutaj jeszcze inne przepiękne i oryginalne pismo, proszę spojrzeć na to zdanie: „Gorliwość wszystko przezwycięży”. To rosyjskie pismo: kancelaryjne lub, jeśli pan chce – wojskowo-kancelaryjne. Tak się pisze służbowe papiery do ważnych osobistości; też okrągłe pismo, wspaniałe; typ zwykły, plebejski, ale wykonany z wielkim smakiem. Kaligraf nie dopuściłby do takich zawijasów, albo raczej do tych prób zawijasów, o, widzi pan, do tych niedokończonych ogonków; ale ogólnie, proszę spojrzeć, ma przecież swój charakter i naprawdę wyszła tu cała kancelaryjno-wojskowa dusza, co to i zabawić by się rada, i dać pole talentowi, ale wojskowy kołnierzyk mocno ma zapięty pod szyją; dyscyplina widoczna jest nawet w piśmie. Cudo! Niedawno całkiem jeden taki wzór mnie poraził; znalazłem go przypadkiem, i to wie pan gdzie? W Szwajcarii! No, a to z kolei proste, zwykłe i najczystszej wody pismo angielskie. Nie może być nic wytworniejszego. Perełki, korale – cudeńko. To skończona doskonałość. A tutaj jego francuska wariacja, którą przejąłem od pewnego francuskiego komiwojażera. To samo angielskie pismo, tylko kreska ciut czarniejsza i grubsza niż angielska; tylko naruszona jest też proporcja światła i, proszę również zauważyć, litery są odrobinę okrąglejsze, a w dodatku autor pozwolił sobie na zawijasy, a zawijasy to rzecz bardzo niebezpieczna! Sztuka pisma wymaga niezwykłego poczucia smaku, ale jeśli tylko ktoś go ma, jeśli uda się zachować proporcje, to takiego pisma z niczym nie można porównać i nawet można się w nim zakochać.
– Oho! W jakie subtelności pan wchodzi! – śmiał się generał – ej, ojczulku, nie kaligraf z pana, tylko artysta! Czy nie tak, Gania?
– Zadziwiające – rzekł Gania – zwłaszcza przy świadomości swojego przeznaczenia – dodał, śmiejąc się drwiąco.
– Śmiej się, śmiej, a ja tu wróżę karierę – rzekł generał – wie pan, książę, do jakich osobistości będzie pan pisać listy? Przecież panu z marszu można dać trzydzieści pięć rubli miesięcznie. Ale mamy już wpół do pierwszej – zakończył, spojrzawszy na zegarek – przejdźmy do rzeczy, książę, bo czas mnie goni, a być może już się dzisiaj nie spotkamy! Niech no pan siądzie na chwilę. Już panu wyjaśniłem, że nie mogę pana zbyt często przyjmować, ale szczerze pragnę choć trochę panu pomóc, to znaczy, ma się rozumieć tyle, ile to konieczne; a potem to już pan sam zobaczy. Posadkę w kancelarii panu wyszukam, niezbyt ciężką, ale wymagającą dokładności. Idźmy dalej. W domu, to znaczy w rodzinie Gawriły Ardalionowicza Iwołgina – tego oto mego młodego przyjaciela (proszę się z nim zapoznać) – mama jego i siostra przeznaczyły dla gości dwa umeblowane pokoje. Wynajmują je razem z wyżywieniem i posługą wyłącznie lokatorom z wyjątkowymi rekomendacjami. Jestem przekonany, że moje rekomendacje Nina Aleksandrowna przyjmie. Dla pana, książę, to więcej niż skarb, po pierwsze dlatego, że nie będzie pan sam, a, by tak rzec, na łonie rodziny; według mnie zaś nie powinien pan na początku być sam w takim mieście jak Petersburg. Mama Gawriły Ardalionowicza – Nina Aleksandrowna i jego siostra – Warwara Ardalionowna to damy, które niezmiernie szanuję. Nina Aleksandrowna jest małżonką Ardaliona Aleksandrowicza, emerytowanego generała, mojego byłego towarzysza z początków służby, z którym jednak, wskutek pewnych okoliczności zerwałem stosunki, co mi zresztą nie przeszkadza w pewnym sensie go szanować. Wyjaśniam panu to wszystko, książę, żeby pan zrozumiał, że pana, by tak rzec, osobiście rekomenduję, a więc tak jakby za pana ręczę. Opłata jest nader przyzwoita i mam nadzieję, że pańska gaża wkrótce będzie w stanie całkowicie ją pokryć. Co prawda każdemu człowiekowi potrzebne jest i jakieś kieszonkowe, choćby niewielkie, ale pan się nie rozgniewa, książę, jeśli panu powiem, że dla pana byłoby lepiej nie mieć kieszonkowego, jak zresztą w ogóle pieniędzy w kieszeni. Mówię to, obserwując pana. Ponieważ jednak w tej chwili pański portfel jest całkowicie pusty, to proszę wziąć na początek dwadzieścia pięć rubli. Oczywiście później się rozliczymy i jeśli faktycznie jest pan takim szczerym i serdecznym człowiekiem, na jakiego pan wygląda, to i tu nie będziemy mieć ze sobą żadnych kłopotów. Jeżeli jednak tak się panem interesuję, to dlatego, że mam pewien związany z panem cel. Pozna go pan z czasem. Widzi pan, mówię z panem prosto. Gania, nie masz nic przeciwko ulokowaniu księcia w waszym mieszkaniu?
– O, wprost przeciwnie! I mama będzie bardzo rada – z uprzedzającą grzecznością potwierdził Gania.
– Macie zajęty chyba dopiero jeden pokój; przez tego, jak mu tam… Ferd…, Fer…
– Ferdyszczenkę.
– No właśnie. Nie podoba mi się ten wasz Ferdyszczenko. Jakiś sprośny błazen. I nie rozumiem, dlaczego tak za nim obstaje Nastazja Filipowna. On jest naprawdę jej krewnym?
– O nie, to żart. Nawet nie pachnie pokrewieństwem.
– No i do diabła z nim. No i jak tam, książę, zadowolony pan, czy nie?
– Dziękuję panu, generale. Postąpił pan ze mną jak bardzo dobry człowiek, zwłaszcza że sam o nic nie prosiłem; i nie z dumy tak mówię; rzeczywiście nie wiedziałem, gdzie głowę złożyć, jakkolwiek rano zapraszał mnie do siebie Rogożyn.
– Rogożyn? No nie! Po ojcowsku, albo jeśli pan woli po przyjacielsku, radziłbym panu zapomnieć o panu Rogożynie. I w ogóle radziłbym panu trzymać się rodziny, do której pan wejdzie.
– Jeśli jest pan już tak dobry – zaczął książę – to mam pewną sprawę. Otrzymałem zawiadomienie…
– Niech pan wybaczy – przerwał generał – ale teraz nie mam już ani chwili. Zaraz powiem o panu Lizawiecie Prokofiewnie. Jeśli zechce przyjąć pana od razu (a o to się właśnie postaram), to radzę skorzystać z okazji i zrobić wszystko, żeby się jej spodobać, bo Lizawieta Prokofiewna może być
8
Ihumen, igumen – przełożony klasztoru w chrześcijańskich Kościołach wschodnich; Ihumen Pafnutij – założyciel Wierchniej Pustelni nad Wigą w XIV w.
9
Metropolita – biskup, zwierzchnik metropolii, w skład której wchodzi kilka diecezji.