Zniknąć. Petra Soukupova
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zniknąć - Petra Soukupova страница 10
I może bym nie miał mu za złe, gdyby Marta powiedziała mu tylko hej i nie zwracała na niego uwagi. Ale ona nagle zaczęła zachowywać się jak każda dziewczyna, śmiać się i rozmawiać z bratem, jakby był najbardziej zajmującą osobą na świecie. Potem Marta tylko rzuca okiem, naprawdę nie jest to długie spojrzenie, na Pirata i mówi, że musi iść. Zbieram się, żeby ją odprowadzić, ale brat jest szybszy i naprawdę wychodzą razem.
Jestem potwornie zły. Mam ochotę się rozryczeć. Jeszcze bardziej chciałbym umieć zlać brata. Rozkwasić mu gębę, ażby mu krew leciała. Ale tylko z nosa, nie chciałbym mu na przykład wybić zęba.
Na drugi dzień rano widzimy się w szkole, nie chce mi się z nią gadać, lecz ona od razu wyskakuje, jaki mój brat jest fajny, że jest naprawdę zabawny, a ja milczę i myślę, że też jest głupia, jeśli się na to nabrała, a ona nagle patrzy na mnie i mówi:
– Ej, ciebie to denerwuje, jesteś we mnie zakochany czy co?
Wytrzeszczam oczy, w życiu nie słyszałem, żeby ktoś coś takiego powiedział głośno, no i na pewno robię się czerwony i gniewnie jej odszczekuję, że co to, to nie, bo nie jestem ślepy.
Chwilkę jest jej smutno, widzę, ale potem zaczyna się śmiać. Raczej naśmiewać.
Ja tam siedzę czerwony, czuję, jak płoną mi uszy, a ona się śmieje, już normalnie, po martowemu, nie jak wczoraj u nas. Wstaję i wychodzę z klasy. Biedny nóżka.
Potem znowu wszystko jest nie tak. Od tamtej pory właściwie przestajemy ze sobą rozmawiać. Już nie rysuję dla niej szkieletów, ona nie częstuje mnie herbatnikami.
Jasne, że nie jestem zakochany, jakbym miał być, to raczej w Johanie, która ma boskie włosy, dobrze gra w dwa ognie i uśmiecha się do człowieka tak, że ma wrażenie, że jest jedyny na świecie. Ale nie jestem. Po prostu nie rozumiem, czemu akurat mój brat jest dla kogoś normalnego taki rewelacyjny, skoro właściwie jest kretynem.
Milczymy.
Po paru tygodniach wymyślam jakiś głupi powód, żeby się przesiąść. Nawet idę do drugiej ławki, co normalnie jest samobójstwem. Ale nie mogę tego zostawić ot tak, jakby nic się nie stało.
W międzyczasie mój brat widuje się z Martą. Wiem, że ona czasem chodzi na stadion patrzeć na brata. Brat trenuje atletykę. Poza tym nie wiem nic. Brat o niej nie mówi. Nie wiem już, czy naprawdę wydała mu się ciekawa, czy robił to tylko na złość. Nie wiem. A jej się nie będę pytał.
Ale wtedy go za to nienawidziłem i to nie taką nienawiścią pełną furii, nie, że tylko przez chwilę chciałem, żeby umarł, teraz chciałem tego już na stałe, on mówi: wychodzę, a ja myślę, pewnie z Martą, zabrał mi jedyną koleżankę, jaką miałem, znowu ma coś, co było moje. Jego nienawidzę – nad sobą użalam się i użalam.
Na początku grudnia siedzę w ławce sam. Zaczyna padać śnieg, ale nie ma mrozu, w mieście wszędzie plucha, Marta przychodzi do szatni w zielono-niebieskim szaliku brata, który zrobiła mu na drutach babcia. Gapię się, aż Marta pyta, co się gapisz, a ja ją popycham, aż upada, i wychodzę. W ten sposób definitywnie kończy się moja znajomość z Martą.
SOBOTA
Jest sobota siódmego grudnia. Dwa dni temu dostaliśmy w reklamówkach jakieś słodycze, że niby od Mikołaja. Budzę się rano, na zewnątrz w końcu całkiem biało i ciągle pada śnieg. Nareszcie. Zerkam do góry, brat jeszcze śpi. Biorę klatkę z Piratem na łóżko. Wyjmuję go z klatki i bawię się z nim.
Z kuchni słychać stłumione dźwięki, mama gotuje, brzęka naczyniami, takie przyjemne odgłosy. Słychać też puszczone cicho radio. I pachnie jakimś ciastem czy czymś, co mama upiekła.
Pirat delikatnie łapie mnie za palec. Wyjmuję spod poduszki czekoladę, którą dostałem, i wpycham sobie do buzi dwa rządki naraz. Zapowiada się miły dzień. Nie będzie miły.
Na śniadanie jemy ciasto, na które mama mówi ciasto miś2, jest w nim dużo takiego nadzienia serowego, a z wierzchu polewa z czekolady. Dziwne, że pamiętam wszystkie szczegóły tego dnia.
Po śniadaniu wracam do łóżka, żeby czytać Białego kła, wydaje mi się to takie ciekawe, że na dworze jest taka sama pogoda jak w książce. Ale książka za bardzo mi się nie podoba.
Brat chwilę się kręci, potem tata go woła, żeby pomógł przy wywoływaniu jakichś zdjęć. Kiedy idę do toalety, słyszę, jak rozmawiają w łazience. Tata chce po południu iść na basen, jednak brat kręci, że woli iść na stadion zimowy za miasto pograć z chłopakami w hokeja.
Na obiad są mielone, nie lubię, bo mnie wkurza, że nie widzę, co w nich jest, więc w nich grzebię. Brat je bardzo lubi i szybko zjada jednego mojego, żeby mama nie widziała. To jedyna rzecz, w której trzymamy sztamę. Ale nie dziękuję mu.
Po obiedzie znowu idę do pokoju i nic nie robię, bawię się z Piratem, uczę go mówić, ale nie reaguje. Trochę się nudzę. Myślę, czyby nie wyjść na dwór. Parę dni temu czytałem w gazecie, że w domu kultury jest bazar małych zwierząt. Raz, chyba ze dwa lata temu, byłem tam z mamą, ale już nie będzie chciała ze mną iść, bo chciałem każde zwierzątko, które zobaczyłem. Strasznie płakałem i byłem nieznośny. Nagle przelatuje mi przez myśl, że mogłem tam iść z Martą, kiedy jeszcze się kumplowaliśmy, na pewno by jej się spodobało. Dziwne, że w ogóle przychodzi mi to do głowy, teraz, skoro z nią już nie rozmawiam. Przez chwilę mi smutno. Siedzę przy biurku i ciągle myślę, co w takim razie będę robić, nie chce mi się już czytać, chyba namaluję jakiś większy obrazek, może nawet temperami. Na przykład na Boże Narodzenie dla mamy albo taty. Ale szkoda tego bazaru. Brat i tata kończą zdjęcia, brat zaczyna się ubierać na dwór.
Ubiera się i mówi:
– To co, Kuba, mam od ciebie pozdrowić Martę? – Jakby się zorientował, o czym myślałem przed chwilą, jakby czytał w moich myślach, jakby wiedział, że właśnie mi smutno.
Czyli idzie gdzieś z nią, nie na stadion z chłopakami. Odwracam się do niego i chcę powiedzieć coś obrzydliwego, wiem, że mam złą minę, ale nim zdążę coś powiedzieć, uśmiecha się do mnie, piękny, wie, że mu się udało, że mnie zabolało, widać to na mojej twarzy, a kiedy się tak uśmiecha, myślę sobie, chcę, żeby zniknął na zawsze, żeby już nigdy nie wrócił, żebym już nigdy więcej go nie zobaczył.
Brat wychodzi, ja obracam się z powrotem twarzą do biurka i wyciągam przybory do malowania z szuflady.
Nikt nie jest bez winy, moja wina jest taka. Wprawdzie tego nie powiedziałem, ale pomyślałem.
Słyszę, jak brat ubiera się w przedpokoju, jak zakłada buty, potem rzuca w przestrzeń cześć i wychodzi. Drzwi się zatrzaskują. Na dworze pada śnieg.
Po chwili przychodzi mama i pyta, czy pomogę jej wykrawać ciasteczka. Pomogę. Mam gdzieś malowanie. Lubię wykrawać. Mogę poza tym wtedy zawsze
2
Ciasto miś – ciasto, które powstało na wzór lodów na patyku „Miś" – śmietankowych w polewie czekoladowej. Ciasto biszkoptowe z dodatkiem kakao, przełożone masą serową i polane czekoladą.