Randka z milionerem. Кэтти Уильямс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Randka z milionerem - Кэтти Уильямс страница 3
‒ Naprawdę masz ich aż tak dużo?
‒ Za dużo, by je wyliczać. Usiądź, proszę, przecież przyszłaś tu, żeby coś zjeść i wypić. Chętnie dotrzymam ci towarzystwa w zastępstwie dżentelmena w żółtej marynarce.
Postanowił udawać, że uwierzył w jej historyjkę. Docenił inwencję, jaką się wykazała. Dawno nie spotkał równie zabawnej kobiety.
Susie patrzyła na niego oczarowana. Nie tylko nie kazał jej odejść, ale jeszcze zapraszał na kolację? No i jest wyjątkowo atrakcyjny, nie musiałby na portalu randkowym kłamać na temat wieku czy wzrostu ani poprawiać swojego zdjęcia.
Rozejrzała się wokół, ale wszystkie stoliki były zajęte, jej zapewne też. W takiej restauracji obsługa nie trzyma zbyt długo miejsc dla spóźnialskich. Wszyscy oczekujący w długiej kolejce liczyli właśnie na taki łut szczęścia.
‒ Gdzie masz stolik? ‒ spytał Sergio.
‒ Już przy nim kogoś posadzili – odparła z westchnieniem.
‒ Fatalnie.
‒ Wiesz, zazwyczaj nie zachowuję się w ten sposób.
Sergio tak bardzo różnił się od mężczyzn, z którymi się spotykała. Aidan, jej ostatni chłopak, miał ambicje literackie. Chodził na wszystkie wiece i manifestacje przeciwko „kapitalistycznym świniom”, aż pewnego dnia oznajmił, że rusza w świat. Postanowił szukać natchnienia i tematów do kolejnej powieści, i tak naprawdę prawie się ze sobą nie kontaktowali.
‒ To znaczy jak? ‒ spytał coraz bardziej rozbawiony.
‒ Nie zaczepiam obcych mężczyzn. Zjem z tobą kolację pod warunkiem, że sama za siebie zapłacę. Niestety nie mogę zapłacić również za ciebie, bo akurat jestem w nieciekawej sytuacji finansowej.
Gdyby rodzice nie odstąpili jej rezerwacji, nigdy by nie przekroczyła progu tak drogiej restauracji.
‒ A co się stało? ‒ Dyskretnie skinął na kelnera, prosząc o menu.
‒ Właśnie zmieniam pracę… Nie, mówiąc prawdę, nie mam ani nigdy nie miałam etatu. Jestem malarką, ale na razie nie odniosłam znaczących sukcesów. Nie nawiązałam potrzebnych kontaktów, a w tej branży trudno o zlecenia i niełatwo się przebić. Dorabiam w pubie obok mojego domu. Oczywiście próbowałam w różnych wydawnictwach…
‒ Wystarczy, nie muszę znać wszystkich szczegółów. Czyli nie masz pieniędzy, bo nie znalazłaś stałej pracy, tak?
‒ Nie tak łatwo o etat dla grafika i ilustratora.
‒ Rzeczywiście.
‒ Zaraz po szkole skończyłam kurs dla sekretarek i nawet pracowałam w kilku biurach, ale nie lubiłam tej pracy.
‒ W takim razie dziwię się, że wybrałaś taką drogą restaurację.
Oczywiście dobrze wiedział, co nią kierowało. Nawet jeżeli nie polowała konkretnie na niego, zapewne założyła, że złowi jakiegoś samotnego i majętnego faceta, który zafunduje jej kolację. Była atrakcyjna, mało kto oparłby się takiej pokusie.
Już otwierała usta, by opowiedzieć, że skorzystała z rezerwacji rodziców, ale rozmyśliła się. To naprawdę żałosne, by w jej wieku liczyć na takie prezenty od mamusi i tatusia. Mocno zawstydzona przygryzła wargę.
‒ No wiesz, czasami trzeba zaszaleć, trochę się rozerwać… – wyjaśniała nieporadnie.
‒ Może mężczyzna, z którym byłaś umówiona, zapłaciłby za ciebie.
‒ Wątpię. Zresztą i tak bym mu nie pozwoliła, bo jeszcze mógłby pomyśleć…
‒ Na przykład co?
‒ Że skoro zapłacił za kolację, to powinnam się odwdzięczyć.
‒ Czyli jeżeli zafunduję ci kolację, uznasz, że oczekuję czegoś w zamian?
Zaczerwieniła się i lekko zadrżała. Oczy Sergia były zimne, spojrzenie badawcze, jakby wystawiał Susie na próbę.
Nerwowo oblizała wargi, i ten na pozór niewinny gest podziałał na niego elektryzująco.
‒ Może jednak zdejmiesz płaszcz? ‒ zaproponował łagodnie.
Posłuchała. Coś jej mówiło, że ludzie na ogół wykonują jego polecenia. Na pewno nikt nie ośmieliłby się skomentować faktu, że zajmuje miejsce w obleganej restauracji, nie zamawiając nic do jedzenia. Może wcale nie przesadził, gdy stwierdził, że jest arogancki.
Kiedy zdjęła płaszcz, Sergio na chwilę wstrzymał oddech. Jeżeli przyszła tu, by na coś go naciągnąć, to ubrała się wprost idealnie. Dopasowana sukienka podkreślała piękną figurę. Wyraźnie zaznaczona talia, pełny biust, zgrabne nogi. Susie była dość niska, a jemu zawsze podobały się wysokie kobiety. Lubił brunetki, a Susie była blondynką. Nie miała stałej pracy, a on wybierał partnerki, które skupiały się na karierze zawodowej i odnosiły sukcesy.
A mimo to nie mógł oderwać od niej oczu. Uśmiechając się leniwie, lustrował ją od stóp do głów, wcale się z tym nie kryjąc.
‒ Jesteś bezczelny – rzuciła zdenerwowana, szybko siadając i wygładzając sukienkę.
‒ Jeśli nie chciałaś, by wszyscy faceci pożerali cię wzrokiem, powinnaś inaczej się ubrać.
‒ Kupiłam tę sukienkę, gdy na moment straciłam zdrowy rozsądek. Innymi słowy, nietrafiony zakup. – W duchu dopytywała się, co się z nią dzieje, dlaczego jest taka speszona. Nigdy nie reagowała w ten sposób na mężczyzn.
Nietrafiony zakup? Sergio najchętniej wybuchnąłby śmiechem. Takie sukienki kupuje się, żeby wywrzeć wrażenie na mężczyźnie. Na niego podziałało. Na dodatek z tymi zaróżowionymi policzkami Susie wyglądała jak uosobienie niewinności, co było równie seksowne jak jej strój.
Czapki z głów dla jej pomysłowości. Gdyby zobaczył ją w tej sukience przy barze, zwróciłby na nią uwagę, ale na pewno by do niej nie podszedł. Znalazła sposób, by go zainteresować. Wymyśliła całkiem zgrabną historyjkę, a poza tym miała nie tylko fantastyczną figurę, ale też ciekawą osobowość.
Była jak powiew świeżości. Trochę go już znudziły twarde, ambitne i bystre kobiety, które godzinami rozprawiały o karierze. Miło będzie dla odmiany porozmawiać z kimś, kto nawet nie ma pracy.
Tak go zaintrygowała, że umknęło mu, kiedy kelner napełnił kieliszki. Nie pamiętał, kiedy złożył zamówienie, a już zupełnie go nie obchodziło, co ma na talerzu.
‒ Skoro pracujesz tylko na zlecenie, to jak opłacasz czynsz? Przecież mieszkania w Londynie są nieludzko drogie – spytał zaintrygowany.
‒ Daję radę, chociaż pod koniec miesiąca jestem zazwyczaj bez grosza – przyznała.