Randka z milionerem. Кэтти Уильямс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Randka z milionerem - Кэтти Уильямс страница 4

Randka z milionerem - Кэтти Уильямс

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      ‒ A jednak pojawiłaś się w tej drogiej restauracji.

      ‒ Jak już powiedziałam, czasami trzeba wyluzować, posmakować życia – powiedziała z trochę nieobecnym wyrazem twarzy. ‒ Chciałabym móc robić tylko to, na co mam ochotę. Czy nie masz czasami wrażenia, że podążasz nieodpowiednią ścieżką i wolałbyś pokierować swoim życiem zupełnie inaczej?

      Po szkole średniej nie zamierzała kontynuować nauki, ale w jej rodzinie było to nie do pomyślenia. Kiedy ukończyła kurs dla sekretarek, rodzice trochę się uspokoili, przekonani, że przynajmniej będzie miała stały dochód, jednak w skrytości ducha ubolewali nad jej brakiem ambicji i żyłki naukowej.

      ‒ Nie ‒ odparł bez wahania.

      ‒ Zawsze wiedziałeś, co chcesz robić?

      ‒ Pewne okoliczności ułatwiły mi podjęcie decyzji, a właściwie… nie miałem wyboru – mruknął zdziwiony kierunkiem, w jakim podąża ta rozmowa.

      ‒ Jak to?

      ‒ No więc zaczęłaś pracować jako sekretarka ‒ szybko zmienił temat.

      ‒ To wydawało się sensowne rozwiązanie – powiedziała, chociaż nadal żałowała, że nie potrafiła bronić swoich racji i od razu zająć się sztuką.

      ‒ Ale w rzeczywistości okazało się to wielką pomyłką. Zdrowy rozsądek nie zawsze idzie w parze z zadowoleniem ‒ skomentował.

      ‒ No właśnie – roześmiała się, zadowolona, że tak dobrze ją rozumiał, potrafił ubrać jej myśli w odpowiednie słowa. ‒ Jesteś bardzo wnikliwy – szepnęła nagle zawstydzona.

      Wnikliwy? Sergio uniósł brwi. Chyba po raz pierwszy ktoś nazwał go w ten sposób.

      ‒ Nie zapominaj, że przede wszystkim jestem arogancki – przypomniał jej oschle.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Susie oczywiście uparła się, żeby zapłacić za siebie.

      ‒ Naprawdę nalegam – oświadczyła z powagą. ‒ Przeszkodziłam ci w pracy, dlaczego jeszcze miałbyś mi fundować kolację? W dodatku bardzo drogą.

      ‒ Nigdy się nie zdarza, bym zrobił cokolwiek tylko dlatego, że muszę – poinformował ją. ‒ A poza tym w tej restauracji jem i piję za darmo.

      ‒ Jak to?

      ‒ Taka jest umowa. – Z pewnością wiedziała, że jest bardzo bogaty. Nietrudno zgadnąć, był znaną osobą. Często pisano o nim na stronach poświęconych gospodarce, z taką samą częstotliwością pojawiał się w tabloidach. Ciekawe, czy wiedziała, czym się zajmował. Chociaż z drugiej strony to właściwie bez znaczenia.

      I tak już podjął decyzję.

      Właściwie podjął ją w chwili, gdy uznał Susie za atrakcyjną kobietę.

      Przyszła tu w poszukiwaniu dobrej zabawy i bogatego naiwniaka. I rzeczywiście, jak na razie świetnie się bawił w jej towarzystwie, ona też wyglądała na zadowoloną. Jeżeli jednak oczekiwała czegoś więcej poza przelotnym romansem, spotka ją zawód.

      ‒ Masz umowę z restauracją? ‒ zdziwiła się. ‒ Jesteś spokrewniony z właścicielem? A może jest ci winien jakąś przysługę? Albo… masz powiązania z mafią?

      W pierwszej chwili pomyślał, że się przesłyszał. Naprawdę posądzała go o konszachty z mafią?! Jeszcze nikt go tak nie obraził.

      Kobiety instynktownie wyczuwały, że Sergio nie znosi słownych utarczek. Te, które próbowały wbić mu szpilę, szybko rezygnowały, bo nie dawał się sprowokować.

      ‒ Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – przypomniała mu.

      ‒ Nie, nie mam żadnych mafijnych powiązań.

      ‒ To dobrze.

      ‒ Dlaczego?

      ‒ Tak sobie, bez powodu. – Wzruszyła ramionami. Uświadomiła sobie, że bardzo chciałaby się z nim jeszcze kiedyś spotkać, bo coraz bardziej ją intrygował.

      ‒ Chodźmy już – zaproponował, wstając od stolika.

      Zarzuciła na ramiona pelerynkę, ale gdy zamierzała otulić się szczelniej połami, Sergio niespodziewanie ujął jej dłonie. Zrobiło jej się gorąco, nagle zabrakło powietrza, serce zaczęło bić jak oszalałe.

      ‒ Chodźmy? Razem? Dokąd? ‒ szepnęła zdezorientowana.

      Sergio stał tuż obok niej, uważnie się jej przypatrując. Było wiele powodów, by odczuwał irytację z powodu zachowania Susie. Przeszkodziła mu w pracy, snuła zwierzenia na temat żałosnej kariery zawodowej, a potem na dodatek zarzuciła konszachty z mafią.

      Czy był zirytowany? W najmniejszym stopniu. Nagle obudził się w nim wojownik, zbyt długo uśpione odruchy dały o sobie znać i domagały się działania.

      ‒ W okolicy jest mnóstwo wspaniałych miejsc – oznajmił zadowolony, że policzki Susie przybrały intensywnie różową barwę. Mógł w niej czytać jak w otwartej księdze i coraz bardziej mu się to podobało.

      ‒ Naprawdę? ‒ spytała, posłusznie za nim podążając. Zauważyła, że pozostali gości z zaciekawieniem na nich popatrują. Ciekawe, kim jest Sergio, skoro wzbudza taką sensację. Kierownik sali odnosił się do niego z szacunkiem graniczącym ze służalczością. Wprawdzie nie podchodził zbyt często do stolika, ale cały czas ich obserwował, gotów przybiec na każde wezwanie.

      Pewnie czekał, kiedy dostanie polecenie, by wyprowadzić mnie z restauracji, pomyślała.

      ‒ Opcja pierwsza… ‒ Wyciągnął komórkę, napisał szybko esemesa i wyłączył telefon.

      Na podjeździe dosłownie znikąd pojawiła się czarna limuzyna. Sergio otworzył drzwi, zapraszając Susie do środka, ale nadal stała bez ruchu. Przecież nic o nim nie wiedziała, nie miała pojęcia, kim jest. Okej, może i nie należał do mafii, ale czy mogła mu zaufać? Na pewno nigdy nie wsiadłaby do samochodu z żadnym facetem poznanym na portalu randkowym. Teraz też powinna zdecydowanie odmówić, a jednak się wahała.

      ‒ Opcja pierwsza to Knightsbridge. Jestem członkiem pewnego ekskluzywnego klubu, w którym podają świetne drinki.

      ‒ Nie wsiądę z tobą do samochodu – powiedziała, równocześnie zaglądając z widocznym zaciekawieniem do wnętrza limuzyny.

      Sergio miał szofera, czyli nie byłaby z nim w samochodzie zupełnie sama…

      ‒ Opcja druga to mój apartament. Dotrzemy tam za dwadzieścia minut, a widok z okien na pewno cię zachwyci.

      ‒ A trzecia możliwość? ‒ spytała, niespokojnie przestępując z nogi na nogę.

      ‒ Pożegnamy się i nigdy więcej mnie nie zobaczysz – odparł spokojnie, opierając

Скачать книгу