Na szczycie. Właściwy rytm. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie. Właściwy rytm - K.N. Haner страница 7
– Ona walczy, Sed. Jest dzielna i walczy… – odezwał się po chwili.
– Skąd wiesz? – zapytałem szeptem i znowu na nią spojrzałem.
– Bo to moja córka. Ona nigdy się nie poddaje, Sed. Walczyła całą ciążę o zdrowie dzieci. Nawet podczas porodu walczyła do ostatnich sił, by je urodzić. Nie poddała się… – Przysunął sobie krzesło i usiadł obok.
– Więc dlaczego się nie budzi? – zapytałem, prawie łkając.
– Dajmy jej czas, by odzyskała siły. Obudzi się… Zobaczysz. – Ponownie położył dłoń na moim ramieniu. Westchnąłem głośno, próbując ulżyć sobie w tym ucisku w klatce piersiowej. – Posiedzę tu z tobą, dobrze? – zapytał James.
– Oczywiście. – Wymusiłem uśmiech i zrobiłem miejsce, by usiadł obok. Przysunął sobie krzesło i tak we dwóch czekaliśmy. Czekaliśmy na cud, na jakikolwiek znak z jej strony. By nie dołować się bardziej, wróciłem myślami do chwili, w której zobaczyłem ją po raz pierwszy. To był najlepszy dzień mojego życia.
***
Kurwa! Byłem najebany, zmęczony, a na moich kolanach wiła się jakaś ruda striptizerka i próbowała zwrócić na siebie moją uwagę. Nie miałem ochoty na ten pieprzony wieczór kawalerski, no ale jak odmówić tym debilom? Spojrzałem na Ericka, Nickiego, Alexa i Clarka z ukontentowaniem wpatrujących się w drugą dziewczynę, którą wynajęli dla nas na tę noc. Simon jak zawsze obracał jakąś przypadkową pannę w boku loży. Laska jęczała nieziemsko sztucznie, a ja chyba zaraz się porzygam.
Ten jutrzejszy ślub z Karą… Sam nie wiem, czy w ogóle powinno do tego dojść. Po tym, czego dowiedziałem się ostatnio, kompletnie jej nie ufałem i nawet już nie byłem pewien, czy nadal ją kocham. Nie potrafiłem jej już nawet objąć w nocy, bo przypominały mi się te wszystkie razy, gdy pieprzyła się z każdym z ekipy. Kurwa! Wiedziałem, że też nie jestem bez winy, bo sam ją na początku namawiałem na te pieprzone eksperymenty, ale nie sądziłem, że będzie to robiła za moimi plecami.
Zacisnąłem pięści ze złości i zamknąłem oczy. Mam dwadzieścia osiem lat, jestem menedżerem jednego z najlepszych zespołów rockowych na świecie, mam na głowie bandę idiotów, których na każdym kroku trzeba kontrolować i chronić przed narobieniem sobie kłopotów, a jutro mam zostać mężem kobiety, którą jeszcze niedawno uważałem za ideał… a teraz? Nie mogłem na nią patrzeć i nie wiedziałem, czy będę w stanie wsunąć jej na palec obrączkę. Która, swoją drogą, kosztowała jakieś horrendalne pieniądze. Po chuj ona wybrała akurat te obrączki? Inne też były ładne i dużo tańsze. Nie jestem oszczędny, ale Kara zdecydowanie przesadza z wydatkami. Jej suknia to jakiś wymysł pierdolniętej projektantki i wcale mi się nie podoba.
– Sed, zobacz! – wyrwał mnie z myśli głos Ericka. Spojrzałem na niego, a on stał nad Simonem posuwającym tę laskę, i kręcił filmik telefonem. Idiota! Zgubi go, film wycieknie do sieci i znowu będzie afera. Tak jak z tym pierdolonym nagraniem moim i Kary. Swoją drogą, nie miałem pojęcia, kto go umieścił. Wkurwiony zrzuciłem z siebie tancerkę i wstałem chwiejnie. Ja pierdolę! Po co tak się najebałem?
– Przestań go, kurwa, kręcić! – wybełkotałem niewyraźnie i podszedłem do nich. Simon nawet nie zwracał uwagi na pannę, która go ujeżdżała. Rozłożył się wygodnie i popijał whisky, rozmawiając z Erickiem.
– Wyluzuj, stary! To twój wieczór kawalerski! – zaśmiał się Erick i podał mi kolejną szklankę trunku, ale ja miałem dość. Wziąłem ją i wściekły rzuciłem nią o ścianę. Kryształowe naczynie roztrzaskało się na milion kawałków. Zapadła cisza. Wszyscy patrzyli na mnie, jakbym oszalał.
– Wychodzimy! – wrzasnąłem i chciałem stąd wyjść jak najszybciej. Nie wiem, na co byłem zły. Chyba na samego siebie, że zaprowadziłem moje życie w ślepy zaułek i kompletnie nie wiem, jak z niego wyjść.
Nawet nie czekałem, aż ta banda idiotów zbierze swoje najebane tyłki z sof. Podszedłem do drzwi naszej prywatnej salki i wyszedłem na główną salę klubu. Dobiegł do mnie Walter.
– Sed, kurwa, daj spokój! Nie psuj chłopakom zabawy! – Objął mnie ramieniem, próbując uspokoić.
– To chyba ja miałem dobrze się bawić, co? To mój wieczór kawalerski! – odpowiedziałem wściekły. Wcale nie bawiłem się dobrze, a jeśli jutro ta blond szmata zostanie moją żoną, to do końca życia będę tego żałował. Kurwa! Nie nazywaj jej tak, Mills! To twoja narzeczona! Kochasz ją! Sam próbowałem się do tego przekonać.
– Nie musisz się wyżywać za to, że sam, na własne życzenie spierdoliłeś sobie życie – odpowiedział jak zawsze szczerze. No i miał rację.
– Oj, zamknij się, Walter! – Odepchnąłem go i ruszyłem do drzwi. Zrobiło się zamieszanie, bo Nicki i Alex chcieli zabrać z nami do hotelu dwie z dziewczyn. Oparłem się o ścianę, by na nich poczekać, i podniosłem wzrok na główną scenę. Przez chwilę miałem chyba jakieś zwidy, bo wydawało mi się, że widzę realnego anioła. Zamrugałem, by wyostrzyć wzrok, i wyprostowałem się, widząc najcudowniejsze stworzenie, jakie chodzi po ziemi. Dziewczyna. Tak, dziewczyna… bo tak piękna, słodka i mimo że właśnie tańczyła na rurze, tak niewinna, że otworzyłem usta, by wyrównać oddech. Serce mi waliło i chyba wszystko przestało mieć znaczenie. Gapiłem się na nią jak zaczarowany. O kurwa! Co za dziewczyna. Nie mogłem oderwać wzroku. Poruszała się w tak seksowny sposób, a zarazem tak lekko i zwiewnie. No i ten strój anioła. Miała długie, ciemne włosy, cudownie kobiecą figurę. Od razu zauważyłem idealne cycki i zajebisty tyłek. Czułem, że w spodniach od razu zrobiło mi się ciasno, co ogromnie mnie zaskoczyło. To nawet nie kwestia tego, że była półnaga. Nie jestem typem faceta, który reaguje na każdą piękną kobietę. A takich jest przecież wiele. Widziałem już wszystko, co każdy facet może sobie zamarzyć. Zanim poznałem Karę, nie żałowałem sobie cipek i już nic nie robiło na mnie wrażenia. Ale ona…
– Sed, chodź! – Simon objął mnie i chciał wyprowadzić.
– Poczekaj! – Zatrzymałem się, by jeszcze przez chwilę poprzyglądać się temu cudownemu stworzeniu. Simon też zerknął w jej stronę.
– Stary, zapomnij! Striptizerki to najgorsze zło! – Roześmiał się i pociągnął mnie dalej.
– Zaraz do was przyjdę! – Odepchnąłem go.
Dziewczyna ze sceny spojrzała w naszą stronę, bo narobiliśmy hałasu, i miałem wrażenie, że patrzyła na mnie. Oślepiały ją jednak światła i wiedziałem, że to tylko złudzenie. Zmarszczyła się słodko na widok bandy rozwrzeszczanych facetów, których miała tu na pęczki zapewne co noc. Oparła się o rurę i mogłem podziwiać ją w całej okazałości. Nie było w niej nic sztucznego. Sama natura. Na myśl, jak cudowne muszą być w dotyku te zajebiste cycki, mój kutas stwardniał całkowicie. Ja pierdolę! Poprawiłem spodnie, by móc normalnie wyjść z klubu. Przy samych drzwiach odwróciłem się jeszcze,