Luksusowy układ. Yvonne Lindsay
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Luksusowy układ - Yvonne Lindsay страница 3
Powoli się odwróciła. Rocco stał w końcu pokoju z rękami założonym do tyłu i wpatrywał się w wiszący na ścianie portret zmarłego ojca.
– Mam dla ciebie propozycję – odezwał się, nie patrząc na nią. – Wypadałoby się na nią zgodzić.
– Ot tak sobie? Bez znajomości warunków? – zapytała. – Bez negocjacji? Nie sądzę.
– Czy dla ciebie wszystko jest przedmiotem negocjacji?
– Jestem kobietą interesu.
Zwrócił twarz w jej kierunku.
– Aha, więc tak określasz swoją… pracę? Jako biznes?
– A jak miałabym ją nazywać? – Najeżyła się.
Kącik jego ust delikatnie się uniósł. A więc bada ją, to oczywiste. I jeśli chce otrzymać od niego wszystko, co według niej jej się należy, musi do końca zachować samokontrolę.
– Proszę tu podejść, pani Romolo. – Kiwnął na nią palcem.
Nawet chętnie wykona ten rozkaz, ale tylko dlatego, że sama tego chce, wmawiała sobie, gdy z wystudiowaną przez ostatnie piętnaście lat elegancją sunęła w jego kierunku.
– Panie? – Skłoniła głowę, zatrzymując się przed nim.
– Służalczość nie leży w twojej naturze. – Zaśmiał się, po czym koniuszkiem palca uniósł jej podbródek tak, żeby znów mogła spojrzeć mu w oczy.
W jego spojrzeniu dostrzegła nagłe pragnienie. Rozchyliła usta i westchnęła, ale on zgasił to westchnienie pocałunkiem. Nagle poczuła się niezdolna do myślenia. Zaskoczona całkowicie poddała się jego dotykowi i smakowi. Wniknął językiem do jej ust, a gdy jej język wyszedł mu na spotkanie, wydał gardłowy jęk, a jej ciało nieoczekiwanie ogarnął płomień pożądania.
Nie mogła złapać tchu.
I wtedy wszystko nagle się skończyło. Zachwiała się lekko, z trudem odzyskując równowagę. Poczuła narastającą wściekłość. On myśli, że ma prawo tak sięgać po nią, kiedy tylko ma ochotę? Bez pytania? Jeszcze jeden facet, który uważa, że jej można użyć, a potem wyrzucić.
Była rozczarowana, ale wiedziała, że musi odzyskać przewagę, zapomnieć, że została znieważona. Uśmiechnęła się.
– Testowanie towaru? – spytała cierpko.
W odpowiedzi Rocco milcząco się uśmiechnął. Niemały wyczyn, zważywszy, że w reakcji na ten pocałunek znaczna ilość jego będącej w obiegu krwi trafiła do dolnych partii ciała. Zaczynał rozumieć, dlaczego ta kurtyzana cieszy się takim wzięciem. Łatwo się od niej uzależnić.
On już po pierwszym pocałunku zapragnął czegoś więcej. Już tak dawno nie robił nic dla własnej przyjemności. Dobro kraju zawsze było na pierwszym miejscu. Ale przecież państwo chyba nie dozna uszczerbku, jeśli skorzysta z okazji i zaspokoi pożądanie? Może nawet dobry, satysfakcjonujący seks bez zobowiązań rozjaśni mu umysł?
– Powiedziałaś, że podnosisz stawkę – zaczął. – Uważasz, że początkowo wyceniłaś się zbyt nisko?
Jego słowa chyba ją zaskoczyły, bo ich nie skomentowała. Rocco postanowił iść za ciosem.
– Skorzystam z twoich usług i zapłacę ten nic niewart rachunek, który mi wystawiłaś. I coś dorzucę. – Zawahał się i przechylił głowę. Patrzył na nią, jakby szacował cenne dzieło sztuki, po czym dokończył: – Określ ostateczną cenę.
Wymieniła kwotę, która w porównaniu z tą na fakturze była astronomiczna.
– Wysoko pani ceni swoje usługi – powiedział trochę zirytowany, a trochę rozbawiony.
Czy ona sobie wyobraża, że wystraszy go swoimi żądaniami? Jej jednak przyszła do głowy inna odpowiedź.
– Wręcz przeciwnie. Wysoko cenię siebie samą – odparła.
Wyczuł w jej głosie lekkie drżenie. Musiała zdać sobie sprawę, że przesadziła. Ta kwota jest śmieszna.
– Zapłacę – powiedział.
Patrzył, jak Ottavia owija wokół palca kosmyk włosów. Dziecinny gest, uroczo kontrastujący z wysmakowaną elegancją tej kobiety. Nagle opuściła rękę, jakby nagle zdała sobie sprawę z niestosowności swego zachowania, i wyprostowała się, usztywniając ramiona.
Wróciła do swojego biznesowego wizerunku. Ale w tym krótkim momencie beztroskiej zabawy jemu wydało się, że za maską kurtyzany dostrzegł oblicze prawdziwej kobiety. I to go wzruszyło.
– A więc umowa stoi? – zapytał.
– Nie omówiliśmy jeszcze czasu trwania.
– Za taką kwotę mogę chyba oczekiwać bezterminowego kontraktu – odparł, wyraźnie zły.
– Chyba zdaje pan sobie sprawę, że to nie leży w moim interesie? – odparła z lekkim uśmieszkiem.
Jego irytacja znów zaczęła zmieniać się w rozradowanie. Nie dość, że piękna niczym bogini rozkoszy, to jeszcze umysł jak żyleta, godny najzręczniejszego polityka. Nigdy dotąd nie spotkał takiej kobiety. Zachowywała się, jakby nie zależało jej, by mu się spodobać. I to było dla niego zniewalającym wyzwaniem.
Lubił wyzwania.
– A więc miesiąc – powiedział.
Od razu zdał sobie sprawę, że to propozycja tyleż dla niego pociągająca, co nierealistyczna.
Nie może wycofać się do tej samotni na cały miesiąc. Czekają go przecież liczne obowiązki. Na przykład… znalezienie sobie żony. Chociaż… Skoro niedawno szczęśliwie wydał siostrę za głównego przeciwnika politycznego swej ojczyzny, to z pewnością mógłby sobie pozwolić na krótkie wakacje. A ze stolicą utrzymywałby kontakt telefoniczny i mejlowy.
– Miesiąc – powtórzyła. – Świetnie. Proszę mi udostępnić moją komórkę i komputer, a szybko sporządzę odpowiedni dokument i podam pańskim ludziom numer mojego konta. Po raz drugi zresztą – zakończyła, patrząc znacząco na poniewierające się na podłodze resztki poprzedniej faktury.
– Bardzo proszę. I widzimy się na późnej kolacji w moich prywatnych apartamentach. Dziś o wpół do dziesiątej.
Skierował się ku drzwiom, ale przed wyjściem zatrzymał się na moment.
– Aha, pani Romolo?
– Tak, Najjaśniejszy Panie?
– Strój wieczorowy nie jest wymagany.
Zadowolony,