Luksusowy układ. Yvonne Lindsay
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Luksusowy układ - Yvonne Lindsay страница 4
– Aaa… Ale… – chciała zaprotestować Sonja.
Rocco przystanął i z trudnością powstrzymał głębokie westchnienie. Najpierw siostra, potem ta kurtyzana, a teraz najbardziej zaufana doradczyni. Czy jakaś kobieta w Erminii w ogóle go słucha?
– Chyba nadal ja jestem królem, czyż nie tak?
– Oczywiście, że tak.
– Czyli mam prawo decydowania, kto jest moim gościem. Wiem, jesteś moją prawą ręką, podobnie jak byłaś nią dla ojca. Ale proszę się nie zapominać.
– Oczywiście, przepraszam. – Sonja schyliła głowę.
– A jednak wyczuwam, że twoim zdaniem popełniam błąd.
– Branie sobie nałożnicy nie jest najlepszym pomysłem, kiedy trzeba się wkrótce ożenić.
– Zdaję sobie z tego sprawę. – Tym razem Rocco westchnął.
Kiedy już jego przyszła oblubienica zostanie wybrana, poświęci się jej bez reszty. Nie będzie skoków w bok. Ale przyszłość w ramach małżeństwa z rozsądku, a nie z miłości, nie rysuje się w najjaśniejszych barwach.
Czy naprawdę nie wolno mu skorzystać z ostatnich chwil wolności?
– Czy jest jeszcze coś, co wymagałoby mojej uwagi?
– Nic, co nie może poczekać do jutra – przyznała Sonja.
– A tak przy okazji. Pani Romolo nie jest już moim więźniem. Proszę jej zwrócić sprzęt elektroniczny i zapewnić dostęp do internetu.
– Czy to aby rozsądne?
Spiorunował ją wzrokiem, a Sonja w odpowiedzi jedynie skłoniła stalowosiwą głowę i wymamrotała kolejne przeprosiny.
– Dzięki – rzucił Rocco przez zęby i udał się na górę do swoich apartamentów.
Poszedł do sypialni. Oficjalny garnitur, który miał na sobie w drodze powrotnej z królestwa Sylvanii, uciskał go niczym kaftan bezpieczeństwa.
Zdarł z szyi czerwony jedwabny krawat, na którym wyszyto godło państwowe Erminii – stającego dęba białego rumaka. Rzucił go na krzesło pod oknem. Jego lokaj, którego zostawił w stolicy, bo tu nad jeziorem wolał samemu dbać o siebie, z pewnością nie byłby zadowolony z tak jawnie okazywanego braku szacunku. Ale cóż, królewski majestat i swoboda nie idą z sobą w parze.
Rozebrał się do naga, wziął z gabinetu sportowe szorty i T-shirt. Włożył skarpetki i sfatygowane buty do biegania. Zwariuje, jeśli teraz trochę nie poćwiczy.
Miał ciężki dzień, ale dał radę. Jak zawsze. A nadchodzące godziny należą tylko i wyłącznie do niego. Na ile to możliwe w przypadku człowieka, który bez przerwy musi się pilnować.
Rocco zbiegł po schodach i zaczął ile sił w nogach biec prowadzącą do zamku drogą.
Po dziesięciu kilometrach był zlany potem i ciężko dyszał. Zwolnił kroku i pozwolił sobie na pogodniejsze myśli. Przypomniała mu się uszczęśliwiona twarz siostry w czasie wczorajszego ślubu z królem Thierrym.
Jeszcze nie mógł przyzwyczaić się do myśli, że wszystko dobrze się skończyło. Po tym, jak Thierry odwołał ślub, wojna wisiała na włosku.
Krajowi opozycjoniści również nie próżnowali. Marzyli o tym, żeby Rocco zrzekł się korony. Chcieli osadzić na tronie swojego kandydata.
Dopiero kilka miesięcy temu Rocco dowiedział się, że ktoś taki istnieje. To człowiek podający się za nieślubnego syna zmarłego króla, ojca Rocca. Nie ujawniał swojej tożsamości, ale udało mu się zyskać spore grono zwolenników.
Erminia uniknęła jednak rozpadu i wojny. Było to zasługą Andreja Novaka, syna Sonji i naczelnego wodza, który wzmógł kontrolę wojska nad krajem i jego granicami. Sytuacja pogorszyła się po spowodowanym przez Milę skandalu z porwaniem pani Romolo. Mila potem udała się do Sylvanii i błagała o przebaczenie, ale została odprawiona z kwitkiem.
Rocco w każdej chwili mógł się spodziewać wybuchu konfliktu zbrojnego. Ale potem z kolei ktoś porwał powracającą do Erminii Milę i sytuacja się odwróciła.
Serce Rocca ściskało się teraz na wspomnienie, jak porywacze Mili w zamian za jej uwolnienie żądali od niego zrzeczenia się korony. Na szczęście król Thierry odnalazł ją i przy udziale służb specjalnych uwolnił. Nie udało się niestety zatrzymać jej porywaczy.
Na myśl o tych łajdakach kidnaperach Rocco poczuł gniew. Przyśpieszył kroku.
Za plecami usłyszał zbiorowy pomruk swojej ochrony. Nie mógł się nie uśmiechnąć. To zgrana, silna i wytrzymała drużyna, ale on za każdym razem dawał chłopakom do wiwatu.
Zagrywki jego politycznych przeciwników postawiły go przed dylematem. Musi się ożenić albo zrzec praw do tronu. To pomysł tak staroświecki, że aż śmieszny.
Oczywiście wiedział, że kiedyś się ożeni. Był nawet raz o krok od oficjalnych zaręczyn. Ale Elsa, dziewczyna którą poznał na studiach, odrzuciła jego oświadczyny. Była kobietą z ludu, nie uśmiechało się jej życie w blasku fleszy i ciągłe towarzyszenie mu w wypełnianiu urzędowych obowiązków. Tak się przynajmniej tłumaczyła. A może po prostu nie kochała go wystarczająco? Tak czy inaczej, ten związek nie miał przyszłości.
Teraz znalazł się więc w kłopotliwym położeniu. Za rok skończy trzydzieści pięć lat. Zgodnie ze starą ustawą, odgrzebaną niedawno przez jego politycznych przeciwników i przedstawioną na forum parlamentu, każdy władca przed ukończeniem tego wieku musi się ożenić i przedstawić narodowi potomka z prawego łoża. Inaczej straci koronę, a tron przejmie pretendent.
Ta groźba stawała się w przypadku Rocca coraz bardziej realna. Gdyby był pewien uczciwych zamiarów swojego rzekomego brata przyrodniego, może dobrowolnie oddałby mu królestwo?
Jednak po porwaniu Mili stało się jasne, że temu człowiekowi zaufać nie można. Szczególnie, gdy się go w ogóle nie zna.
Nie, musi bronić swej pozycji. Jest to winien ludowi. Nawet jeśli będzie to od niego wymagało poślubienia niekochanej istoty.
Rocco polecił doradcom sporządzenie listy kobiet godnych bycia pierwszą damą. Niestety trzeba było z niej skreślić wiele europejskich księżniczek i arystokratek, które nie były w stanie wylegitymować się nienagannym prowadzeniem. Standardy były tu dość wyśrubowane. Koniec końców lista liczyła zaledwie trzy pozycje.
Na żwirowej ścieżce prowadzącej do zamku Rocco zwolnił tempo. Dyszał ciężko. Wybiegł myślami do przodu. Dziś wieczorem przestudiuje dokumenty kandydatek. Może któraś zdoła wzbudzić jego zainteresowanie?
Nagle w jednym z zamkowych okien na górze poruszył się kolorowy cień. To mu przypomniało, że na wieczór ma plany zgoła inne.