Serce nie sługa. Tara Pammi
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Serce nie sługa - Tara Pammi страница 3
‒ Nie masz prawa mówić o naszym związku, teraz czy kiedykolwiek. Jeśli to miały być przeprosiny, to cuchną.
Chwycił ją za nadgarstek i przysunął się bliżej; jego smukłe ciało wypełniło sobą cały świat. Ujął ją pod brodę, żeby na niego spojrzała.
‒ Nigdy w życiu nie przeprosiłem kobiety. Z wyjątkiem swojej matki.
‒ Więc jestem zszokowana tym, jak wiele kobiet jest gotowych cię znosić, Wasza Wysokość.
‒ Wsiadaj do samochodu. Możesz mi przez całą noc powtarzać, jak bardzo cuchnę.
‒ Dlaczego zrobiłeś się nagle taki miły?
Zbladł, jakby sam to sobie dopiero uświadomił.
‒ Zwykle nie jestem niemiły. Zostałem na tej konferencji prasowej, ponieważ sądziłem, że może… przydać ci się przyjaciel. – Przesunął dłonią po włosach. – Ale jak zwykle… wyszło inaczej, niż zamierzałem. Zostań w moim penthousie, dopóki ta wrzawa wokół Briana nie ucichnie.
‒ Nie. – Pod jednym dachem z tym mężczyzną, czując burzę emocji… – Dzięki za propozycję, ale potrzebuję spokoju. Nie towarzystwa kogoś, kto mnie ocenia, nie mając pojęcia o związkach.
‒ Ty wiesz mnóstwo o moich. Albo o ich braku.
Poczuła żar na skórze, modląc się, by tego nie zauważył.
‒ Nie jesteś znany z dystansu do mediów. Nic dziwnego, że twój biedny doradca wyglądał jak ktoś, kto wykonuje najgorszą robotę pod słońcem. Chcę jechać do domu.
‒ Zastaniesz tam tłum reporterów. Mój apartament ma całodobową ochronę. Będziesz się czuła bezpieczna.
Pomyślała o wycelowanych w nią obiektywach, o brudnych szczegółach romansów Briana… Oparła się o zimną karoserię.
Schronienie u nieustraszonego księcia jawiło się jak ratunek.
‒ Nie jest to sytuacja, której byśmy oboje pragnęli, ale było jasne, że nie mogłem cię tam zostawić.
‒ Dlaczego w ogóle zjawiłeś się na tej konferencji?
Po niemal roku jej agent przekonał ją, że ze względu na fanów musi ogłosić koniec piłkarskiej kariery publicznie. Wszelkie określane przez kontrakt związki z zespołem Nika zerwały się przed miesiącami, kiedy się dowiedziała, że kontuzja, jakiej doznała, uszkodzi trwale jej kolano, jeśli nadal będzie grała.
Ta druzgocąca wiadomość i wypadek Briana sprawiły, że jej życie znalazło się na równi pochyłej. Ogłoszenie końca kariery na konferencji miało być nowym początkiem. Tyle że prasa przypuściła na nią atak w związku z wyskokami jej męża.
A Nikandros tam był.
‒ Wiedziałeś o romansach Briana? Dlaczego mnie nie uprzedziłeś? – Zacisnęła palce na jego koszuli. – A może zdecydowałeś, że zasługuję na poniżenie ze względu na domniemane grzechy wobec swojego męża?
Ścisnął jej ramiona, a ciepło jego ciała dziwnie ją pobudzało.
‒ Nie wiedziałem, co wyjdzie na jaw. Nie wiedziałem, co… robił z tymi wszystkimi kobietami. Ja… powiedziałbym mu, że ma problem.
‒ Nie chce mi się uwierzyć, że przysięga małżeńska znaczy cokolwiek dla takiego kobieciarza jak ty.
‒ Kto teraz osądza?
Patrzył na nią twardo, zaciskając palce na jej ramionach. Uwolnił długo wstrzymywany oddech. Zraniła go?
To była najbardziej bezsensowna myśl podczas tego najbardziej dziwacznego wieczoru w jej życiu.
Z drugiej strony, gdyby był takim człowiekiem, jak sądziła, nigdy by jej nie zaproponował pomocy. Zwłaszcza że w jego przekonaniu odepchnęła Briana.
Ale Nikandros nigdy nie udawał, że się z nią przyjaźni. Zawsze zachowywał stosowny dystans.
‒ Więc dlaczego tam byłeś? Sprzedałeś drużynę. Mówi się, że opuszczasz Florydę, może nawet Stany. Rzuciłeś swoją ostatnią dziewczynę. – Dowiedziała się tego wszystkiego z mediów społecznościowych. – Musiałeś wiedzieć… Nie okłamuj mnie. Błagam, nie zniosę więcej kłamstw.
Zamknęła oczy. Musiała zmierzyć się z czymś, czemu próbowała zaprzeczyć – że coś w niej ożyło tego wieczoru, w samochodzie. Z powodu nieustraszonego księcia.
Więc kiedy się odezwał, a jego oddech owionął jej skórę, kiedy przyciągnął ją do siebie, kiedy jego siła i żar rozbudziły w niej rozpaczliwą tęsknotę, zanurzyła się w niej bez reszty.
Czuła na sobie jego mocne ramiona, gwałtowne westchnienie, gdy zanurzył twarz w jej włosach, i zapragnęła przywrzeć do niego bezwstydnie całym ciałem.
‒ Przyszedłem, bo musiałem się pożegnać.
Parsknęła śmiechem.
‒ Nie wierzę ci. Nigdy się nawet ze mną nie przyjaźniłeś. Nie mogłeś znieść myśli, że Brian mnie poślubił. Ty…
Odepchnął ją od siebie z gwałtownością o wiele bardziej przerażającą niż ta, jaką okazywał wobec niej Brian.
‒ Nie mogłem znieść tej myśli, bo… chciałem cię dla siebie. Gdy przed laty po raz pierwszy wyszłaś na boisko niczym błyskawica, z radością na twarzy i pasją do gry… zapragnąłem tego wszystkiego.
Mia gapiła się na niego.
‒ Co?
Zapomniała nagle o fiasku swojego małżeństwa, zdradach Briana.
‒ Kiedy się z tobą ożenił, myślałem, że to zauroczenie tobą… przeminie. Przez lata wmawiałem sobie, że cię nienawidzę za to, że go odpychasz i że miałem w gruncie rzeczy szczęście. Nic nie pomagało. Zjawiłem się dzisiaj, bo… nawet teraz, po jego śmierci, nie mogę przestać o tobie myśleć. – Przyciągnął ją do siebie. Blask jego niebieskich oczu… Mia nigdy nie widziała niczego równie pięknego. – Zjawiłem się, by pożegnać się z dziesięcioletnią obsesją. Tym szaleństwem. Wystarcza ci taka szczerość?
ROZDZIAŁ DRUGI
Krople wody spadały z jej mokrych włosów na zbyt obszerny podkoszulek, który sięgał jej do połowy uda. Wytarła głowę i wrzuciła ręcznik do kosza.
Pływała przez godzinę, jakby chciała uciec przed samym diabłem.
Chciałem cię dla siebie…
Godzinami rozważała ich wzajemne relacje. Tak jak powiedział, znali się od dziesięciu lat. Tyle wspomnień, tyle rzeczy, które teraz widziała inaczej.
Chciała wierzyć,