Serce nie sługa. Tara Pammi
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Serce nie sługa - Tara Pammi страница 5
‒ Najwidoczniej jestem słabeuszem – oznajmił z kpiną.
‒ Albo cierpisz na kompleks bohatera – powiedziała, chcąc, by się uśmiechnął. Choć nią pogardzał, został na konferencji prasowej. Uwielbiał ryzyko, ale jednocześnie miał poczucie odpowiedzialności. – W rodzinach zdarzają się komplikacje, ale powinieneś skorzystać z okazji i pożegnać się z ojcem.
‒ Ty też z rodziną zerwałaś?
Wzruszyła ramionami. Nie było sensu zagłębiać się nawzajem w przeszłość, skoro mieli się już więcej nie zobaczyć, ale nie ulegało wątpliwości, że tego wieczoru zdawał się potrzebować jej tak bardzo, jak ona jego.
Głaskał ją po nadgarstku, po wrażliwej skórze łokcia. Czuła napięcie każdego nerwu. Nie potrafiła oderwać wzroku od jego palców. Pragnęła zanurzyć się w cieple tego mężczyzny.
‒ Nie chcę się jeszcze z tobą żegnać.
‒ Jeśli potrzebujesz ramienia, na którym mogłabyś się wypłakać, to śmiało. – W jego głosie pojawił się gniew. – Wiem, jak to jest, kiedy człowiek się zadręcza.
Brakło jej słów. Nie potrafiła wyrazić swego pragnienia. Jak zdołał w tak uprzejmy sposób wyznać jej, że była jego obsesją towarzyszącą mu przez tyle lat?
Przywarła ustami do kącika jego ust i poczuła ukłucie zarostu na wargach. Jego mięśnie pod jej dłońmi przypominały stalowe zwoje.
Czując szaleńcze bicie serca, pocałowała jego brodę. Policzek. Ponownie kącik ust.
Jego niebieskie oczy przybrały ciemną barwę burzy, kiedy na nią spojrzał. Czuła, że chce ją odepchnąć; nie mogła na to pozwolić.
Drżąc na całym ciele, przywarła do jego warg. Ogarnął ją żar, o którego istnieniu już zapomniała.
Whiskey i gorąco – smakował grzechem, głębokim pożądaniem, któremu nigdy się nie oddała.
Nie całowała żadnego mężczyzny już od dawna, ale wydawało się to naturalne, prawie nieuniknione od chwili, gdy ujrzała go w kłębiącym się tłumie na konferencji prasowej.
Patrząc na niego śmiało, wodziła językiem po jego dolnej wardze, chwytała jej miękkość zębami. I wniknęła w jego usta.
Miała wrażenie, że ziemia zatrzęsła się pod jej stopami.
Zamknął ją w sobie ramionami, ona zaś pogrążała się w nim całkowicie. Rozsunął jej stopy, jego twarde udo wciskało się między jej nogi, jego język dotykał jej języka, przyprawiając ją o niepowstrzymane fale gorąca.
Jedną ręką ujął ją za kark, drugą chwycił biodro i przyciągnął do swojej twardości.
‒ Nie bój się tego, Mia.
Niemal straciła oddech. Jego udo napierało na jej łono, pobudzając wrażliwe nerwy, a usta pochłaniały ją, jakby była dla niego upragnionym powietrzem.
Wszystko to było niczym balsam na głębokie rany zadane jej przez małżeństwo.
‒ Do diabła, miałem nadzieję, że się mylę. – W jego głosie słychać było niemal gniew. – Sądziłem, że zdołam jakoś wytłumaczyć sobie to pragnienie.
Miał rację. Ten ogień między nimi płonął jaśniej i silniej z każdym wzajemnym dotykiem. Nie miało znaczenia, dlaczego go pociąga ani dlaczego pragnie czuć siłę jego mocnego ciała.
Zanurzyła palce w jego włosach, powierzając pamięci rysy twarzy, kiedy wziął ją na ręce i ruszył przed siebie.
Jego sypialnia była ogromna, za rozsuwanymi drzwiami rozciągał się olśniewający widok na morze. Jedyne umeblowanie, prócz masywnego łoża, stanowiły zasłony i telewizor.
Mia popatrzyła na łóżko. Przykrywała je ciemnoszara pościel. Poczuła, że się rumieni, wyobrażając sobie ich splecione ciała.
‒ Boisz się.
Zobaczyła, że Nikandros rozpina koszulę i ściąga ją z ramion. Wszelkie obawy ustąpiły na widok jego szerokiej piersi.
‒ Nigdy… – Te słowa zamarły gwałtownie, gdy na jego twarzy pojawił się mroczny grymas. Uniosła dumnie brodę. – Nie boję się.
‒ Udowodnij to.
‒ Jak?
‒ Zdjąłem koszulę. Teraz twoja kolej.
Zbliżyła się do łóżka i odsunęła pościel, gdy usłyszała nagle jego ostre: „Nie”.
‒ Co?
‒ Tutaj, Mia. Przede mną.
‒ Masz zbyt wiele wymagań – zauważyła, chłonąc wzrokiem zwarte mięśnie jego brzucha. Wyobraziła sobie, jak przesuwa po nich językiem, i oblizała wargi.
‒ Jestem wymagającym człowiekiem. Nie ukryjesz się przede mną ani przed sobą. Zdaję sobie sprawę, że decydujesz się na to wszystko, ponieważ nigdy więcej się nie zobaczymy. Ale ta noc jest nasza. Miałem dziesięć lat na to, by wyobrażać sobie tę chwilę. Zrobimy to bardzo starannie i w pełnym świetle. Chodź, Mia. Niech cię zobaczę.
Przesunęła się posłusznie na środek pokoju. Przypomniała sobie złośliwe uwagi Briana w takiej sytuacji. Nadszedł czas, by dowiedzieć się prawdy.
‒ Jeszcze dwa kroki – nakazał.
‒ Za bardzo się tym bawisz – zauważyła.
‒ O to chyba chodzi… żebyśmy się oboje bawili.
Zatrzymała się przed nim w odległości trzydziestu centymetrów. Widział każdy skrawek jej skóry.
‒ Musisz mi oddać podkoszulek.
Zdjęła go z siebie i rzuciła Nikandrosowi.
Przesunął spojrzeniem po jej piersiach, ledwie zakrytych koronkowym stanikiem. Czuła, jak sutki napierają na cienki materiał. Nie czekała na dalsze rozkazy i rozpięła biustonosz na plecach.
Wyszeptał coś. Dałaby wszystko, by się przekonać, czy jej ciało sprawia mu zadowolenie.
‒ Podejdź bliżej. – Jego głos był jak jedwabny dotyk na jej nagiej skórze. – Chryste, Mia, nie spieraj się ze mną.
‒ Jesteś mi winien część swojej garderoby, książę – zażądała, unosząc brodę.
Rozpiął spodnie, potem bokserki, i zdjął je z siebie.
Jego potężna męskość celowała w jej brzuch.