Zdobyć Rosie. Początek gry. Kirsty Moseley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zdobyć Rosie. Początek gry - Kirsty Moseley страница 6
Uśmiechnęła się z wdzięcznością i ciaśniej się nią opatuliła.
– Dziękuję.
Miała piękny uśmiech. Jej dolna warga była troszkę pełniejsza od górnej, co sprawiało, że usta aż prosiły się o całowanie. Ledwie mogłem zapanować nad sobą i powstrzymać się od pochwycenia jej w ramiona, oparcia o ścianę najbliższego budynku i złączenia się z nią w pocałunku.
– Nie ma sprawy. O której masz pociąg? Może jeszcze skoczymy na kawę? – zapytałem z nadzieją w głosie.
– Muszę wracać. – Wyglądała na trochę rozdartą wewnętrznie – a może było to tylko moje myślenie życzeniowe.
– W porządku, w takim razie odwiozę cię na stację – powiedziałem z ociąganiem.
Kiedy doszliśmy do samochodu, otworzyłem drzwiczki i wsiadłem. W tej samej chwili skląłem się za to, że nie pomyślałem o otworzeniu jej drzwiczek. To było fatalne z mojej strony. Nie miałem wprawy w tego rodzaju rzeczach, bo zwykle do tego czasu laska leciałaby już na mnie i to, czy otworzę jej drzwiczki, czy nie, było bez znaczenia. Nie miałem pojęcia o byciu dżentelmenem.
Jechaliśmy w ciszy. Przed dworcem zsunęła z ramion moją kurtkę. Zmarszczyłem czoło, bo nie podobało mi się, że zostawię ją samą i nie będę wiedział, czy bezpiecznie wsiadła do pociągu. Opatuliłem ją ponownie.
– Odprowadzę cię do pociągu. – Nie czekając na odpowiedź, wysiadłem z samochodu i obszedłem go, żeby otworzyć jej drzwiczki. Uśmiechnęła się i wysiadła z wdziękiem. Na peronie okazało się, że jej pociąg zaraz odjeżdżał, więc nie musiała długo czekać.
Przy drzwiach wagonu zdjęła kurtkę i podała mi ją, uśmiechając się.
– Dziękuję za kolację, Nate. Dobrze się bawiłam.
– Ja też. – Odchrząknąłem, bo musiałem spróbować jeszcze ten raz. – Naprawdę, nie dasz mi numeru?
Roześmiała się i pokręciła głową.
– Naprawdę.
– W porządku, nie ma o czym mówić, ale sama nie wiesz, ile tracisz – kusiłem.
– Och, potrafię to sobie wyobrazić. Jestem pewna, że przechodzi mi koło nosa niesamowity seks i złamane serce – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – W każdym razie dziękuję za ten wieczór. Pewnie się zobaczymy na chrzcinach Camerona.
Wsiadła do wagonu, pomachała do mnie i ruszyła szukać miejsca. Poczułem żal, kiedy zniknęła mi z oczu. Jeszcze nigdy w życiu nie poniosłem takiej porażki. Rozległ się sygnał ostrzegający przed ruszeniem pociągu. Moje ciało zareagowało instynktownie. Błyskawicznie wyciągnąłem przed siebie ramię, blokując drzwi. Nawet się nad tym nie zastanawiając, wskoczyłem do wagonu. Drzwi zamknęły się za mną.
Cholera, po co niby to zrobiłem? To tylko dziewczyna, do diabła! Pociąg ruszył z peronu. Było za późno, żeby wysiąść. Czekała mnie bezsenna noc tylko dlatego, że zachowałem się głupio i porywczo. Powiedziała mi przecież, że mieszka w odległości dwóch godzin jazdy, a to oznaczało, że łącznie z powrotem spędzę w pociągu cztery godziny. Następnym razem dobrze się zastanów, debilu, zanim wskoczysz do wagonu, żeby zwrócić na siebie uwagę dziewczyny! Westchnąłem głęboko. Teraz przynajmniej będę wiedział, że bezpiecznie dotarła do domu. I z drugiej strony miałem przed sobą dwie godziny na przekonanie jej, żeby jednak poszła ze mną do łóżka.
Rozejrzałem się. Rosie siedziała prawie w połowie wagonu. Oparła głowę o plecy fotela, oczy miała zamknięte. Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej.
– Walnij mnie, jeśli się mylę, ale czy nie nazywasz się przypadkiem Claire? – zapytałem.
Natychmiast otworzyła oczy i popatrzyła na mnie wyraźnie zaszokowana, gdy zajmowałem wolne miejsce obok.
– Co ty, do cholery, wywijasz? – rzuciła, patrząc na mnie jak na wariata.
Wzruszyłem ramionami. Sam nie miałem pojęcia.
– Jaki byłby ze mnie prześladowca, gdybym nie dowiedział się, gdzie mieszkasz?
Rozdział trzeci
Świetnie nam się gadało przez całą drogę. Opowiedziała mi o szkole, w której miała pracować. O tym, jak skończyła studia i nie mogła znaleźć pracy nauczycielki w rodzinnym mieście, dlatego musiała przeprowadzić się do Los Angeles. Wyglądało na to, że nie przepadała za LA i będzie jej brakowało mamy, która mieszkała w Barstow. Mimo wszystko jednak ekscytowała ją perspektywa wykonywania wymarzonej pracy, a także bliskość Anny i młodszej siostry.
Rozmawialiśmy trochę o mojej pracy i miejscu, gdzie mieszkałem. Nie przestawałem jej podrywać, a ona cały czas spuszczała mnie ze schodów. Rosie okazała się niesamowicie zabawna i mądra, a ja musiałem łykać jej upokarzające komentarze. Przez całe dwie godziny jazdy nie zapadła między nami nawet na chwilę krępująca cisza. Zwykle po niedługim czasie nie mam już dziewczynie nic do powiedzenia ‒ mój język jest dawno zajęty czym innym ‒ ale Rosie najzwyczajniej przykuwała moją uwagę.
Zauważałem drobiazgi, które wywoływały mój uśmiech, jak choćby sposób, w jaki używała rąk, kiedy mówiła o czymś, co było jej pasją, albo jak zagryzała dolną wargę, kiedy się skupiała. Albo jak bawiła się kosmykami włosów, które opadały jej na twarz, bo były za krótkie, żeby zatknąć je za ucho. Albo jak jej piwne oczy zdawały się skrzyć w przyćmionym świetle wagonu.
Kiedy wjechaliśmy na stację, uśmiechnęła się i wstała.
‒ Dzięki za odstawienie do domu.
Tak naprawdę chciałem odprowadzić ją pod drzwi i upewnić się, że bezpiecznie dotarła na miejsce. Było już grubo po północy, dlatego nie powinna sama błądzić ulicami.
‒ Muszę jeszcze sprawdzić, o której mam powrotny pociąg ‒ wymamrotałem, gdy wysiedliśmy.
Okazało się, że jeden pociąg odjeżdżał za pięć minut, a następny za godzinę.
‒ Jak daleko stąd mieszkasz? ‒ zapytałem, rozglądając się po pustej stacji.
Rosie uśmiechnęła się i założyła torbę na ramię.
‒ Niecałe dziesięć minut drogi. Dzięki za kolację i dotrzymanie mi towarzystwa.
‒ Nie ma sprawy. ‒ Zdjąłem kurtkę i okryłem jej ramiona, obejmując ją jednocześnie niby od niechcenia i kierując w stronę głównego wejścia.
Zatrzymała się i zmarszczyła czoło, patrząc na mnie.
‒ Nate, wsiadaj do pociągu, zanim odjedzie.