Kepusie. Adrian Widram

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kepusie - Adrian Widram страница 11

Kepusie - Adrian Widram

Скачать книгу

deoksyrybonukleinowy to przepis żywej komórki, prawdziwa chemiczna książka, a ja dzięki tej maszynie dopisuję dodatkowe strony.

      – A te litery na przyciskach to…?

      – Ten syntetyzator łączy w zadanej przeze mnie kolejności nukleotydy adeninę, guaninę, cytozynę i tyminę. Powstają wtedy długie łańcuchy kwasu deoksyrybonukleinowego, a nukleotydy są literami w tej chemicznej książce. Poznałam kod DNA. Jest to mowa zrozumiała dla roślin i dzięki tej maszynie wydaję im polecenia.

      – Polecenia? – Momedes nie posiadał się ze zdumienia.

      Minrona cierpliwie wyliczał przykłady:

      – Odtwórz na podstawie DNA strukturę komórki sprzed dwóch miliardów lat. Według instrukcji zawartej w DNA rośliny budują się, to znaczy rosną. Nie mogę znaleźć skamieniałości drzewa Sygilari, przedstawiciela rodziny lepidofitów.

      – A więc uczysz rośliny, jak żyć?! – powiedział ze zdziwieniem w oczach Mez.

      – Tak. Jak mają zaistnieć w nowym środowisku, troche już zanieczyszczonym przez nas.

      Mez, Momedes i Kanzel skierowali się do wyjścia i przez sad wrócili, dziękując Minronie, że zabrała ich w przeszłość i cierpliwie wszystko opowiedziała.

* * *

      Tymczasem w biurze ALKWSO (Astronomiczne Laboratorium Konstruowania Wahadłowców Samolotów Odrzutowców)…

      – Gdzie oni są? – powiedział z niepokojem Hesperan do Tertela.

      Hesperan barwy herbacianej to konstruktor .

      Tertel wziął głęboki oddech i rzekł:

      – Wymyśliłem nazwę dla projektowanego samolotu?

      – Tak? A jaką?

      – „Kemiter8”.

      – Skąd ta liczba?

      – Osiem? Ponieważ będzie miał tyle silników – rzekł z entuzjazmem Tertel.

      – Przecież Mizon i Platomedes mieli pomóc nam przy projektowaniu tego samolotu – stwierdził Hesperan i zadzwonił do Mizona, ale miał wyłączony telefon. Zadzwonił więc do Platomedesa. A ten odebrał, więc spytał z wyrzutem:

      – Co robicie? Przecież mieliście do mnie przyjść.

      Platomedes najlepszy przyjaciel Kropka zdziwiony Platomedes zaniemówił na chwilę. Potem cicho powiedział:

      – My…? Gggramy…

      – Co robicie?!

      – Gramy! Gramy w warcaby – potwierdził mężnie Platomedes.

      Tego było już za dużo dla Hesperana.

      – Żartów wam się zachciewa!?

      – Nie no, to żadne żarty. My… yyy… zapomnieliśmy o tobie. To przez tę grę.

      – Wiecie co?! – Hesperan był już podenerwowany – Ja nie mam czasu na głupstwa. Jeśli wy tak postępujecie, to… to… Prędko, no już, przychodźcie do nas. Czekamy na was z Tertelem – wysapał na końcu.

      – Ale kiedy ja mówię poważnie – szybko wyjaśniał Platomedes.

      – Kiedy wy całe dnie spędzacie na tej grze!

      Mizon właśnie zasnął na klawiaturze kompa. Taki już jest. Jeśli jest tylko jakaś chwila spokoju, jakaś przerwa w jakimś zajęciu, to by spał. Dlatego przezywają go śpiochem.

      – Obecnie 80 procent pamięci mojego laptopa zajmują programy planszowe – stwierdził Platomedes.

      – Aż dziw mnie bierze… Czy wy potraficie jeszcze cokolwiek robić poza grą w warcaby? – rzucił zgryźliwie Hesperan.

      – O tak! Wiele!

      – W dalszym ciągu jednak nie rozumiem sensu tego wszystkiego. Bo o cóż wy mielibyście grać?

      Platomedes zastanowił się przez chwilę, a potem bardzo poważnie odpowiedział:

      – A wiesz, jak przy tej grze czas szybko leci?

      – No, dobrze, to za ile godzin przyjdziecie do mnie? – wyzłośliwiał się Hesperan.

      – Powiedzmy za dwie. To co, może być?

      – To czekam! – i Hesperan ze złością odłożył słuchawkę.

* * *

      – Zaraz! – przerwała Neredia, idąc obok Bariona przez skamieniały las w poszukiwaniu nie odkrytych jeszcze przez naukę roślin.

      Do skamieniałego lasu otoczonego w całości przez skały wchodzi się przez powaloną i skamieniałą sekwoję, w której wywiercono ogromny otwór. Już po wejściu do lasu nagle pojawia się ogromna przestrzeń, na której porozrzucane są skamieniałe pnie drzew i klocki skamieniałego drewna. Można tu dotknąć wspaniałych okazów skamieniałych roślin. Zachwytem przepełniają skrystalizowane, mieniące się kolorami wnętrza skamieniałych pni. Są to skrzemieniałe drzewa. Zachowały się dzięki pogrzebaniu drewna w osadzie ziemnym, a następnie zastąpieniu pierwotnej substancji drewna przez krzemionkę, zwaną chalcedonem lub opalem, pochodzącą z roztworów krążących w osadzie. W procesie tym często zachowane zostały wszelkie szczegóły budowy drewna i jego struktura. Są to skamieniałości drewna z minionych okresów geologicznych, sięgających 900 milionów lat wstecz.

      Gdy się idzie w głąb parku, zauważalna jest zmiana krajobrazu. Napotykamy tu przepiękne formacje skalne. Nie ma tu czerwonych skał. Wszystko ma kolor ciemnożółty. Na wzgórzach widać jakby pomalowane paski. To robi wrażenie. Ale największe to te porozrzucane na całym terenie pnie skamieniałych drzew. Są też miejsca, gdzie kawałki takich pni wryte są w skały, jak na przykład kekwojowy most.

      Prawie wszystkiego można dotknąć, nad wszystkim się pochylić, na wszystkim usiąść.

      – Ale przecież sen ma znaczenie ochronne dla układu nerwowego, a szczególnie dla komórek kory mózgowej, ponieważ zapobiega nadmiernemu ich pobudzeniu i związanemu z nim wyczerpywaniu się – kontynuowała Neredia swój wywód.

      Barion zastanowił się przez chwilę, a potem odpowiedział:

      – Zasypianie zależne jest od szeregu warunków szczególnych, sprzyjających zapadaniu w sen. Warunki takie stwarza cisza i ciemność. Zwłaszcza gdy na ich tle występuje jakiś niezbyt silny, działający rytmicznie bodziec. Dlatego tak łatwo zasypiamy w takt miarowego stukotu kół pociągu.

      – A przysłowie mówi, że jak będzie ci się chciało spać, to i na kamieniach zaśniesz. To przysłowie dotyczy mnie.

      – A mnie nie. Muszę mieć sprzyjające warunki zasypiania – odparł Barion.

      – A skąd się biorą marzenia senne i jak je objaśnić? – zapytała Neredia.

      – Mhm… ? Nie wiem.

      – To

Скачать книгу