Początek. Дэн Браун

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Początek - Дэн Браун страница 22

Początek - Дэн Браун

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      „Mamy słuchać na stojąco?”

      Langdon wyobrażał sobie, że Edmond wystąpi przed publicznością usadowioną w wygodnych fotelach, tymczasem goście tłoczyli się w ciasnej, pomalowanej na biało sali wystawowej. Nie było w niej żadnych dzieł sztuki ani siedzeń. Langdon dostrzegł tylko podium, nad nim duży ekran ciekłokrystaliczny, a na nim napis:

      Rozpoczęcie transmisji za 2 minuty i 7 sekund

      Poczuł, że ogarnia go coraz większa ciekawość. Przebiegł wzrokiem w dół ekranu, gdzie widniała jeszcze jedna informacja:

      Liczba widzów online: 1 953 694

      „Dwa miliony ludzi?”

      Kirsch zapowiadał, że jego wystąpienie będzie transmitowane na żywo w internecie, ale takiej olbrzymiej publiczności by się nie spodziewał, a wyświetlana na ekranie liczba rosła z każdą chwilą.

      Przez twarz Langdona przebiegł uśmiech. Nie dało się zaprzeczyć, że jego były student radzi sobie doskonale. Pozostawało tylko jedno pytanie: co Edmond ogłosi światu?

      Rozdział 13

      Na oświetlonej blaskiem księżyca pustyni przy wschodnich przedmieściach Dubaju łazik pustynny Sand Viper 1100 gwałtownie odbił w lewo i zaraz się zatrzymał, wzniecając tuman piachu, który opadał oświetlony przednimi halogenami.

      Nastolatek za kierownicą pojazdu zdjął gogle i intensywnie się wpatrywał w coś, na co przed chwilą omal nie najechał. Zaniepokojony wysiadł i podszedł bliżej.

      Niestety ciemny kształt okazał się tym, na co wyglądał: znieruchomiałym ludzkim ciałem.

      – ¿Marhaba? – zawołał chłopak. – Halo!

      Żadnej reakcji.

      Po ubiorze – tradycyjnej szasziji oraz luźnej galabiji – chłopak rozpoznał, że na piachu leży mężczyzna. Sylwetka wskazywała, że jest dobrze odżywiony. Odciski stóp oraz ewentualne ślady opon samochodowych albo inne wskazówki, które pozwoliłyby odgadnąć, skąd przyszedł, dawno już zasypał pustynny wiatr.

      – ¿Marhaba? – krzyknął ponownie.

      Znowu nic.

      Nie wiedząc, jak ma się zachować, chłopak delikatnie trącił stopą ciało. Chociaż rozmiary wskazywały, że powinno być raczej pulchne, okazało się sztywne i twarde, odwodnione już przez wiatr i słońce.

      Z całą pewnością martwe.

      Chłopak pochylił się, chwycił za ramię i szarpnięciem przekręcił zwłoki na plecy. Pozbawione życia oczy gapiły się w niebo. Brodatą twarz pokrywał piasek, ale mimo to wydała się chłopakowi znajoma, jakby należała do któregoś z wujów albo do dziadka.

      Zaryczały silniki kilku terenowych quadów. Koledzy chłopaka zawrócili, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. Po chwili ich pojazdy wynurzyły się zza wydmy i zjechały w dół.

      Młodzi kierowcy wysiedli, zsunęli gogle, zdjęli kaski i stanęli nad makabrycznym znaleziskiem. Jeden z młodzieńców odezwał się poruszonym głosem, gdy rozpoznał ciało allamaha Syeda al-Fadla, myśliciela i przywódcy duchowego, który od czasu do czasu przemawiał na uniwersytecie.

      – Matha Alayna ’an naf’al? – zapytał na koniec.Co teraz zrobimy?”

      Przez chwilę chłopcy stali w milczeniu nad zwłokami, by następnie zachować się tak, jak na ich miejscu postąpiłby przeciętny nastolatek na całym świecie: wyjęli telefony komórkowe i zaczęli robić zdjęcia, które natychmiast przesłali swoim przyjaciołom.

      Rozdział 14

      Stojąc ramię w ramię z gośćmi zbitymi w tłum wokół podestu, Robert Langdon ze zdumieniem obserwował, jak wskaźnik na wyświetlaczu ciekłokrystalicznym stopniowo rośnie.

      Liczba widzów online: 2 527 664

      W zatłoczonym pomieszczeniu towarzyskie rozmowy zlewały się w głuchy ryk, gdy setki zaproszonych gości niecierpliwie wyczekiwały na rozpoczęcie imprezy. Wielu z nich rozmawiało jeszcze przez telefon albo informowało o miejscu swojego pobytu na Twitterze.

      Na podium wszedł pracownik obsługi i postukał w mikrofon.

      – Panie i panowie, uprzejmie prosimy o wyłączenie telefonów komórkowych i urządzeń mobilnych. Od tej chwili do końca dzisiejszego wieczoru zostaną zablokowane wszystkie kanały komunikacji bezprzewodowej.

      Goście, którzy jeszcze rozmawiali, raptownie stracili zasięg telefonów komórkowych. Wielu z nich miało głupie miny, jakby właśnie byli świadkami działania jakiejś cudownej Kirschowskiej technologii zdolnej w jednej chwili odciąć połączenie ze światem.

      „Pięćset dolarów w pierwszym lepszym sklepie z elektroniką” – pomyślał Langdon, który jako jeden z kilku profesorów na Harvardzie używał podczas wykładów jammera, czyli urządzenia wytwarzającego martwą strefę, w której studenci nie mogli używać telefonów komórkowych.

      Na stanowisku pojawił się operator z dużą kamerą na ramieniu skierowaną na podium. Światła w pomieszczeniu przygasły.

      Napis na ekranie wyglądał teraz następująco:

      Rozpoczęcie transmisji za 38 sekund

      Liczba widzów online: 2 857 914

      Langdon ze zdumieniem obserwował licznik wyświetlający wartość, która rosła szybciej niż dług publiczny. Z trudem mógł sobie wyobrazić, że prawie trzy miliony ludzi siedzi teraz przed monitorami i ogląda na żywo transmisję z tego pomieszczenia.

      – Trzydzieści sekund – ogłosił technik przez mikrofon.

      W ścianie za podium otworzyły się wąskie drzwi i tłum w jednej chwili ucichł, oczekując na przybycie wielkiego Edmonda Kirscha.

      Ale on się nie pojawił.

      Drzwi stały otworem przez prawie dziesięć sekund.

      Nagle wkroczyła przez nie elegancka kobieta, która przeszła prosto do podium. Była uderzająco piękna – wysoka, smukła, z kruczoczarnymi włosami, ubrana w dopasowaną białą suknię z ukośną czarną szarfą. Zdawała się bezszelestnie sunąć nad podłogą. Zająwszy miejsce pośrodku, poprawiła mikrofon, wzięła głęboki oddech i posłała zebranym promienny uśmiech, jakby prosiła, żeby cierpliwie czekali, aż licznik dojdzie do zera.

      Rozpoczęcie transmisji za 10 sekund

      Kobieta na chwilę zamknęła oczy, jakby chciała się opanować, a po chwili znów je otworzyła – uosobienie spokoju.

      Kamerzysta podniósł dłoń, odliczając na palcach.

      „Cztery, trzy, dwa…”

      W galerii

Скачать книгу