Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł. Ian Douglas
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł - Ian Douglas страница 15
Gray stwierdził, że może to być prawda, a może też zdradzać obawy Sh’daarów, że zjawi się więcej rebeliantów, którzy mogliby zaszkodzić planecie. W każdym razie miało to sens z taktycznego punktu widzenia.
– Przekaż, że tak zrobimy.
„Ameryka”, teraz już z własnym napędem, oddaliła się od pokrytego czarnym metalem świata i udała na wskazaną orbitę. Służąca za konsulat stacja, znana nieoficjalnie jako Głębia Czasu, lśniła przed nimi w ostrym świetle Sześciu Słońc. Miała kształt srebrzystego torusa, obracającego się w celu zapewnienia mieszkańcom ciążenia.
Głębia Czasu była początkowo, osiem miesięcy wcześniej, małą stacją wojskową USNA, zbudowaną w Chmurze N’gai po to, by mieć Sh’daarów na oku. Pozwolono na to pod warunkiem jej niemal całkowitego zdemilitaryzowania. Żadnych laserów ani dział cząsteczkowych, żadnej broni kinetycznej o wysokiej szybkości, nic, co mogłoby zaburzyć upływ czasu. Jej załodze pozwolono na posiadanie broni osobistej, ale na stacji służyli jedynie ochotnicy. Ręczne lasery i miotacze nie miały szans z pięciokilometrowymi latającymi górami.
Kilka miesięcy wcześniej, kiedy „Amerykę” wysłano w daleką przyszłość, stacja Głębia Czasu w odległej przeszłości została półoficjalnym konsulatem, przyczółkiem dyplomatycznym ludzkości w Chmurze N’gai… choć znów nikt nie wiedział, co myślą o tym sami Sh’daarowie. Personel konsulatu, w tym ponad stu ksenosofontologów, badał Sh’daarów i ich cywilizację, przynajmniej w formie, w jakiej istniała w dalekiej przeszłości, w epoce znanej jako T-sub-minus.
Ludzie wiedzieli teraz, że starożytni Sh’daar przenieśli się w czasie do Drogi Mlecznej w dwudziestym szóstym wieku, w epoce zwanej T-sub-prime, i nawiązali kontakt z różnymi cywilizacjami, które toczyły wojnę z Ziemią. Nie było jasne, czy współcześni ludziom obcy byli pod kontrolą starożytnej cywilizacji z N’gai. Próby dowiedzenia się tego od starożytnych Sh’daar na razie były frustrujące i nie dostarczały konkretnych danych.
Teraz, gdy wreszcie skończyła się ziemska wojna domowa, nadszedł czas dowiedzieć się prawdy… i ostrzec starożytnych Sh’daarów przed tym, co odkryto w jeszcze dalszej przyszłości. Grupa bojowa „Ameryki” była eskortą dla emisariusza Glothrów – stanowiło to okazję, by pomachać flagą i w razie potrzeby wesprzeć Glothrów siłą ognia. Gray miał nadzieję, że nie będzie to potrzebne. Sh’daarowie tak bardzo przewyższali Ziemian możliwościami technologicznymi, że trudno było nawet ich porównywać. Ludzcy taktycy wciąż nie mieli pewności, czego Sh’daarowie przestraszyli się w „Ameryce” i jej eskorcie dwadzieścia lat temu ani dlaczego tak łatwo poszli na ustępstwa.
O ile rzeczywiście to zrobili – pomyślał Gray.
– Odległość od Głębi Czasu Jeden: cztery tysiące kilometrów – oznajmił Mallory. – Wyhamowujemy.
– Dostaliśmy telemetrię od stacji – dodała Pam Wilson, oficer komunikacyjna. – Wygląda na to, że wszystko jest w normie.
– To dobrze.
Przynajmniej na razie…
Atak po wyjściu z AGTR wstrząsnął Grayem bardziej, niż byłby skłonny przyznać.
Nie potrzebował już powiększania obrazu, by zobaczyć Głębię Czasu Jeden. Była teraz widoczna z BCI, kilometr od okrętu.
– Konstantin? – spytał Gray. – Jesteś gotów?
– Oczywiście, admirale. Może mnie pan wystrzelić w dowolnym momencie.
– Kapitan Gutierrez, proszę wykonać.
– Aye, aye, admirale. Wypuszczam za trzy… dwie… jedną… start.
Orbitalny Zespół Obliczeniowy Ciołkowskiego – w skrócie OZOC – był dziesięciometrowym cylindrem, który przyleciał z Ziemi przymocowany do osi „Ameryki”. Zawierał sprzęt komputerowy, w którym sklonowano oryginalną AI zwącą się Konstantinem.
Gray nie był pewien, czy Sh’daarowie rozumieją pojęcie „ambasadora”, ale wydali pozwolenie na sprowadzenie cylindra OZOC i podłączenie go – oraz Konstantina-2 – do stacji Głębia Czasu. To, że AI była już w kontakcie z dowódcą okrętu Sh’daarów, oznaczało, że przynajmniej akceptowali Konstantina jako kogoś, z kim mogą rozmawiać.
Gray pomyślał, że coś zdecydowanie zmieniło się w nastawieniu obcych. Dwadzieścia lat wcześniej byli przerażeni, że ziemska flota przybyła do ich czasu i przestrzeni. Sh’daarowie byli skłonni zrobić wszystko – choćby skończyć wojnę – by skłonić ludzi do odejścia. Spekulowano, że obawiali się, iż ludzka obecność w ich czasie zmieni przyszłość, którą byli żywo zainteresowani.
Teraz wydawali się jednak chętni do kontaktów.
Gray podejrzewał, że bali się czegoś innego bardziej niż ludzi… nawet ludzi na swoim temporalnym podwórku.
Cylinder zawierający klon Konstantina minął osłonę dziobową „Ameryki” i ruszył w stronę lśniącego torusa. Gray nie mógł jednak przestać rozmyślać o tym, czy nawet super-AI uda się rozgryźć motywy Sh’daarów.
Rozdział piąty
2 listopada 2425
Stacja orbitalna Głębia Czasu
Chmura N’gai
Godzina 10.20 TFT
Gray siedział w czymś, co wyglądało na wielką salę wykładową. Koncentryczne kręgi wygodnych ławek górowały nad centralną przestrzenią o średnicy kilkunastu metrów. Przez kopułę nad głową admirała widać było serce Chmury N’gai, pełne gwiazd i sztucznych światów. McKennon, główna ksenosofontolog stacji, siedziała obok niego… a przynajmniej tak się wydawało. W rzeczywistości Gray był w swoim biurze na pokładzie „Ameryki”, podczas gdy McKennon przebywała w pomieszczeniu komunikacyjnym stacji. AI tworzyła wirtualną rzeczywistość dającą iluzję przebywania obok rozmówcy, przesyłaną im obojgu przez implanty mózgowe.
Inni uczestnicy konferencji – jak na razie sami ludzie – byli rozproszeni po pomieszczeniu i oczekiwali rozpoczęcia czegoś, co zapowiadało się na bardzo interesujące spotkanie.
– Tak – mówił Gray. – Ale nie byliśmy tego pewni. Wiedzieliśmy tylko, że jeśli choć o włos zmienimy kurs podczas przelotu przez AGTR, możemy wyłonić się w innym miejscu i czasie… potencjalnie bardzo innym. Nie ma pani pojęcia, jak bardzo obawiałem się, że przybędziemy, zanim dwadzieścia lat temu trafił tu Koenig. Mielibyśmy niezłą zagwozdkę przyczynowo-skutkową!
– Dwadzieścia lat w skali ośmiuset siedemdziesięciu sześciu milionów? – skinęła głową McKennon. – Potrzebowałby pan nieprawdopodobnej precyzji. Na szczęście jednak AGTR pozwala na pewien margines błędu.
– Tak też stwierdziliśmy, gdy odczytaliśmy położenie temporalne – odparł Gray. – Dobrze jednak usłyszeć to od kogoś,