W kręgach władzy. Władza absolutna. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу W kręgach władzy. Władza absolutna - Remigiusz Mróz страница 6
Tak jak się spodziewała, przede wszystkim próbowała się z nią skontaktować kobieta, która była dla niej jak matka. Nie, która właściwie była jej matką, mimo że nie łączyły ich więzy krwi. Anita szybko napisała, że wszystko z nią w porządku, ale wedle wszelkich prawideł działania wszechświata nie mogło okazać się to wystarczająco uspokajające.
– Nic mi nie jest – odezwała się Kitlińska, gdy odebrała połączenie przychodzące.
– Kitka…
Tylko siostra Bożena tak do niej mówiła – i być może dlatego tak nie lubiła tego określenia.
– Jesteś pewna? – dodała.
I tylko ona mogła zadać takie pytanie.
– Widziałam cię w telewizji, miałaś krew na…
– Wiem, proszę siostry – ucięła Anita. – Ale tak, jestem pewna.
– Co… co tam się teraz dzieje?
Kitlińska obróciła się w kierunku gmachu i przez moment zastanawiała się nad odpowiedzią. Swoboda, Hauer i Milena z pewnością układali już scenariusz na nadchodzące godziny. Zaczną od ogłoszenia żałoby, a potem wezmą się do roboty, by raz zdobytej władzy już nie oddać.
– Nie wiem, ale z pewnością nic dobrego – odparła po chwili Anita. – Nie mam tam czego szukać.
– Jak to? Odpowiadasz przecież za bezpieczeństwo…
– Prezydent Seydy – dokończyła Kitlińska.
Nastała ciężka cisza, która sprawiła, że Anita nie musiała dodawać nic więcej.
– Niech Bóg zlituje się nad jej duszą – odparła siostra Bożena. – Gdzie teraz jesteś?
– Niedaleko sejmu. Jadę do domu.
– Nie powinnaś być teraz sama.
Owszem, nie powinna. Nikt nie powinien. Prawda była jednak taka, że Kitlińska nie miała gdzie się udać. Nie było też nikogo, kto mógłby dotrzymać jej towarzystwa. Siostrę zakonną, która ją wychowała, pominęła, bo od lat ich spotkania sprowadzały się wyłącznie do kłótni. Teraz nie byłoby inaczej, nawet wziąwszy pod uwagę okoliczności.
– Gdyby ktoś mnie szukał, niech siostra powie, że wszystko jest okej – odezwała się Anita. – I że jestem u siebie.
– Kitka, kto miałby…
– Naprawdę? – ucięła czym prędzej Kitlińska. – Nawet w takiej chwili będzie mi siostra wygarniać samotność?
Bożena na moment zamilkła, a potem zapewniła ją o swoim wsparciu i się pożegnała. Anita z ulgą schowała telefon do kieszeni. Nie miała ochoty sprawdzać, kto jeszcze próbował się z nią skontaktować.
Niedokończone pytanie siostry zakonnej właściwie było na miejscu. Lata temu Kitlińska poświęciła wszystko karierze: najpierw zaciągnęła się do wojska, a potem podjęła służbę w Biurze Ochrony Rządu. Szła ścieżką wytyczoną przez przedwcześnie zmarłego ojca, jakby stało się to jej wewnętrznym imperatywem.
Co chciała dzięki temu osiągnąć? Sama nie wiedziała. Szukała swojej drogi, być może próbowała w jakiś sposób zrekompensować sobie dotkliwy brak ojca, a być może lepiej go dzięki temu zrozumieć.
Tak czy inaczej, w tej chwili żałowała, że wybrała tę drogę. Wszystko, co stało się w ostatnich godzinach, było rezultatem także jej zaniedbania. Odpowiadała za bezpieczeństwo prezydent, to ona powinna być tą, która jako pierwsza wypatrzy zamachowca i w porę zareaguje.
Może podziękowano jej i odesłano z sejmu nie tylko dlatego, że była związana z Pedepem, ale także dlatego, że zawiodła jako funkcjonariusz.
Zaklęła głośno i rozejrzała się bezradnie. Nie wiedziała, dokąd się skierować, więc ostatecznie weszła do pobliskiego parku Rydza-Śmigłego. Przeszła przez kładkę nad Książęcą, a potem usiadła na skarpie przed Elizeum, niewielkim podziemnym salonikiem, którego przeznaczenie do dziś pozostawało niejasne.
Wpatrywała się bezmyślnie w pobliski neoklasycystyczny budynek wodozdroju, kiedy rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie wyjęła telefon i wyświetliła esemesa.
Pochodził od numeru, którego nie znała. Jednak to nie tajemniczy nadawca, ale treść sprawiła, że Anita poczuła się zbita z tropu.
Musimy się spotkać.
W wiadomości nie było nic więcej. Kitlińska przez moment wlepiała wzrok w ekran, po czym odpisała. Była równie oszczędna w słowach, zapytała tylko o to, kim jest człowiek, który do niej pisze.
Odpowiedź nadeszła natychmiast:
Kimś, kto ma ci coś do powiedzenia.
Co konkretnie?
Dowiesz się, kiedy się spotkamy.
Kitlińska oderwała wzrok od komórki i rozejrzała się. Zrobiła głęboki wdech i przytrzymała powietrze w płucach, choć miała wrażenie, że skrawek zieleni w sercu miasta w nikły sposób równoważy ilość spalin.
Nie miała zamiaru kontynuować wymiany esemesów. Anonimowy rozmówca z pewnością był dziennikarzem, któremu wydawało się, że znalazł prosty sposób, by otrzymać relację z pierwszej ręki. Numer jej telefonu nie był trudny do zdobycia.
Odłożyła komórkę na trawiastą skarpę, ale tylko na moment. Kiedy rozległ się odgłos kolejnej wiadomości, od razu po nią sięgnęła.
Nie masz pojęcia, co tak naprawdę się wydarzyło.
Anita uznała, że najlepiej będzie, jeśli nie odpisze. Nie miała zamiaru dać się naciągnąć na tak marny wybieg.
Tajemniczy nadawca nie dawał jednak za wygraną.
Ten zamach to nie zwykły atak religijnego szaleńca. Tu chodzi o znacznie więcej.
Zawahała się, ale tym razem też nie odpowiedziała.
Zamieszani są ludzie na szczytach władzy. Nie wyobrażasz sobie, jak daleko to sięga.
Teoria spiskowa? Kitlińska przypuszczała, że pojawi się prędzej czy później, jak w każdym przypadku, kiedy dochodziło do tragedii. Ludzie nie potrafili pogodzić się z tym, że wypadek czasem był tylko wypadkiem, fanatyzm fanatyzmem, a zabójstwo zabójstwem. Szukali czegoś więcej, jakby istnienie złożonej, wielowarstwowej intrygi w jakiś sposób nadawało większego znaczenia czyjejś śmierci.
Jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc.
Anita przez moment