Manwhore Tom 2 Manwhore + 1. Katy Evans

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Manwhore Tom 2 Manwhore + 1 - Katy Evans страница 15

Автор:
Серия:
Издательство:
Manwhore Tom 2 Manwhore + 1 - Katy  Evans

Скачать книгу

z nim w pracy, obserwować, jak podbija świat, spełniając swoje wszystkie ambitne plany?

      Nie, nie mogłabym tego robić.

      NIGDY nie pracuj dla mężczyzny, który widział cię nagą.

      Powinna istnieć taka zasada.

      Z drugiej strony niemożność ponownego spotkania z nim byłaby czystą torturą…

      Dziennikarz z „Buzz” zadaje pytanie składające się z wielu części, a kiedy Saint na nie odpowiada, a mężczyzna nadal patrzy na niego wzrokiem głodnym informacji, Saint dodaje:

      – No dobrze, na którą część pańskiego pytania nie udzieliłem odpowiedzi?

      Głos ma niski i spokojny, a jego tembr zdecydowanie robi wrażenie na słuchaczach.

      – Saint! Saint! Podobno pański fanpage na Facebooku nie chciał pomieścić wszystkich pana fanów, więc musiał pan stworzyć własny Interface.

      – Gdybym stworzył Interface dla siebie, nazwałbym go MyFace.

      Śmiech.

      Prosi o kolejne pytanie.

      – Skoro już o tym mowa, panie Saint, czy to prawda, że wśród pańskich fanów jest tyle samo kobiet, co mężczyzn?

      – Nie śledzę statystyk. – Uśmiecha się. – Ale to prawda, że świat składa się z obu płci.

      Mojemu żołądkowi, który do tej pory przez cały czas był ściśnięty, podoba się ten uśmiech.

      – Pański konglomerat M4 to najpotężniejsza korporacja w kraju. Czy to prawda, że wielu jej pracowników nie skończyło studiów?

      Utrzymując kontakt wzrokowy z siwowłosym dziennikarzem, który zadał to pytanie, zwięźle odpowiada:

      – Zatrudniamy ludzi, którym nie jest wszystko jedno. Zachęcamy do zdobywania wykształcenia i jesteśmy partnerami wielu uczelni w całym kraju, ale ponad wszystko cenimy wolnomyślicieli i tych, którzy potrafią działać.

      Przeczesuje wzrokiem tłum i nagle szokująco lśniąca para zielonych oczu zatrzymuje się na mnie. Zupełnie zapomniałam o tym, że stoję z uniesioną ręką. Wskazuje na mnie.

      – Rachel Livingston z „Edge” – przedstawiam się pospiesznie, tak jak jest to przyjęte, kiedy jednak słyszę, jak część widowni głośno się zachłystuje – o kurwa – zapominam, co zamierzałam powiedzieć.

      Wyrzucam z siebie drugie pytanie, jakie przychodzi mi do głowy, omijając to pierwsze, które brzmi: „Dlaczego nie odczytałeś mojej przemowy?”.

      – Interface jako słowo łączy dwa odrębne komponenty komputerowego systemu wymiany informacji. Czy decydując się na tę nazwę, chodziło panu o to, aby zażartować z tego, jak obojętne stają się relacje osób komunikujących się online, z utraty kontaktu osobistego?

      Rozlegają się głośne szepty.

      Saint nie odrywa ode mnie wzroku. Wszystko mi się zamazuje, wszystko oprócz wyrazistej perfekcji twarzy Sainta i szokująco osobistego spojrzenia.

      – Nie, nie stroję sobie żartów z relacji międzyludzkich, tym bardziej że podziwiam osoby potrafiące wytrwać w stałych związkach. – Patrzy na mnie, a w jego oczach widzę wyzwanie.

      Kiedy w końcu rozlega się śmiech kilku osób, czuję w brzuchu gorąco, które rozlewa się w dół mego ciała.

      Co to znaczy?

      Już pamiętam – zaklepuję.

      Wtedy bardzo mnie to wkurzyło i skonsternowało. Teraz oddałabym dosłownie wszystko za to, żeby mnie zaklepał.

      Saint przenosi spojrzenie na inne osoby, a ja nie pamiętam, żebym była tak roztrzęsiona od czasu, kiedy jako dziennikarka brałam udział w pierwszej emitowanej na żywo konferencji prasowej.

      Następuje dalszy ciąg pytań i odpowiedzi, a potem Saint dziękuje przybyłym. Jego zejściu ze sceny towarzyszą gromkie brawa. Ogromna sala nagle wydaje się zupełnie pusta. Dziennikarze śpiesznie wychodzą, aby zająć się montażem swoich nagrań i pisaniem artykułów. Pozostaję na sali, sama nie wiem po co, kiedy nagle podchodzi do mnie Catherine.

      – Chce się z panią widzieć. Proszę za mną.

      Idę za nią na koniec korytarza, po czym słyszę, jak mnie anonsuje.

      Pokazuje mi gestem, abym weszła. I nagle znajduję się w pięknie umeblowanym pomieszczeniu, w którym leżą nowe perskie dywany, w tle słychać muzykę klasyczną, a na stole stoi wielki kosz z owocami i schłodzone wino. Wygląda to tak, jakby czekało tu na niego wszystko, co najlepsze, nawet jeśli miał spędzić w tym pokoju zaledwie kilka minut.

      Patrzę na niego. Zasysającego przestrzeń wokół siebie niczym piękna, władcza, pełna energii czarna dziura. Zasysającego mnie, tak że jedyną myślą, jaką mam w tej chwili

      w głowie, jest on.

      – Widzę, że dałaś radę się zjawić.

      Jego głos przetacza się przeze mnie.

      – Tak. – Uśmiecham się. – Wspaniała przemowa – mamroczę. – Przyjmujesz teraz dziennikarzy pojedynczo?

      – Nie. Jadę na spotkanie za… – patrzy na zegarek, po czym unosi brwi, jakby zaskoczony faktem, jak szybko mija czas – …pięć minut.

      Jego asystentka podaje mu kilka karteczek. Jego ciemna głowa pochyla się nad nimi i szybko przebiega je wzrokiem. Catherine wychodzi, posyłając mi pytające spojrzenie, a ja wykorzystuję tę chwilę na to, aby wziąć się w garść.

      Kiedy na niego patrzę, czuję zakłopotanie. To niesamowite. Spędziliśmy razem tyle czasu, tak wiele ze sobą dzieliliśmy, a mimo to udaje mu się sprawić, że zawstydza mnie jego męskość. A przez tę jego pewność staję się bardziej nieśmiała. A także dlatego, że go lubię i tak bardzo liczę się z jego opinią. Dlatego wypowiedzenie kolejnych słów sprawia mi ból:

      – Nie odczytałeś mojej przemowy.

      Unosi głowę.

      – Nie odczytałem twojej przemowy – potwierdza, a ja nie mam innego wyjścia, jak tylko zaśmiać się ponuro.

      – Wcale się nie dziwię. Mówiłam ci, że brak mi weny. Podzieliłbyś się ze mną swoimi uwagami? Ta przemowa była zbyt bezosobowa, a może zbyt mocno koncentrowała się na faktach?

      Odkłada karteczki, marszczy nieco brwi i patrzy na mnie z lekkim rozbawieniem.

      – Nic z tych rzeczy – mówi poważnie. – Była po prostu zbyt wyjątkowa. Zbyt mocno wyczuwało się w niej ciebie. – Ponownie patrzy na mnie tymi swoimi płonącymi oczami, a ja nie jestem w stanie się ruszyć. – Nie mogłabyś pisać dla nikogo innego. Jesteś zbyt wyjątkowa, aby przyjąć punkt widzenia innej osoby, zbyt żarliwie

Скачать книгу