Baśnie Andersena. Ганс Христиан Андерсен

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Baśnie Andersena - Ганс Христиан Андерсен страница 16

Baśnie Andersena - Ганс Христиан Андерсен

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Przez całą zimę dziewczynka troskliwie opiekowała się biedną jaskółką, lecz musiała ukrywać swój dobry uczynek przed kretem i myszą polną, którzy nie lubili ptaszków.

      Kiedy wróciła wiosna i ciepłe słonko zaświeciło znowu, jaskółka pożegnała Odrobinkę, która otworzyła jej otwór w sklepieniu, starannie zatkany przez kreta. Natychmiast jasne i ciepłe promienie wślizgnęły się do środka i rozweseliły posępne podziemie.

      – Leć ze mną – rzekła serdecznie jaskółka. – Usiądź na mnie, a zaniosę cię daleko, do zielonego gaju. Tam będzie nam razem przyjemnie i wesoło.

      – Nie mogę – odpowiedziała Odrobinka – byłoby bardzo smutno myszy polnej, gdybym ją tak porzuciła.

      – Więc bądź zdrowa, kochana, dobra Odrobinko! – zaszczebiotała wesoło jaskółka i przez słoneczny otwór wzleciała ku górze i zniknęła w ciepłym blasku.

      Dziewczynka została sama i długo patrzyła za nią ze łzami w oczach. Tak polubiła ptaszka!

      – Kiwit, kiwit! – rozległo się znów nad otworem, ale cień tylko przemknął i zniknął natychmiast.

      Smutno teraz było maleńkiej. Mysz nie pozwalała jej oddalać się z norki, a dokoła rosło zboże takie gęste i wysokie, że dla Odrobinki stanowiło las prawdziwy, w którym nie widać jasnego słoneczka. Tęskniła więc do świata i do słońca.

      – Winszuję ci, moja droga – rzekła pewnego dnia stara mysz z zadowoleniem – kret oświadczył się o twoją rękę i będziesz panią co się zowie. Wielkie to szczęście dla takiej ubogiej dziewczyny! Trzeba tylko niezwłocznie zająć się wyprawą, bo wchodząc do takiego domu musisz mieć bieliznę i wszelkie ubranie. I zasiadła Odrobinka do wrzeciona, a mysz najęła jeszcze cztery duże pająki, ażeby przędły dla niej dniem i nocą. Poczciwie się zajęła losem ubogiej sieroty. Kret odwiedzał je każdego wieczora i codziennie narzekał na palące słońce. Ono to zamieniło ziemię w pył i kamień, a ludzie byli temu radzi i nazywali latem tę nieznośną porę roku. Ale lato przeminie, przyjdzie chłodna jesień i wtedy dopiero wyprawią wesele. Teraz o tym myśleć nie warto. Dziewczynka okropnie się bała tej jesieni, bo nie miała ochoty zostać żoną kreta. Taki nudny, niezgrabny. Nie lubi słońca, kwiatów!

      Co dzień o wschodzie i zachodzie słońca stawała przed norką myszy i z tęsknotą patrzyła w górę, gdzie szumiały kłosy jak las gęstego zboża. A ile razy wietrzyk je rozdzielił tak, że mogła zobaczyć kawałek błękitu, ogarniał ją żal niezmierny i myślała o szczęśliwej i wesołej jaskółce. Jak ona buja swobodnie, daleko! Żeby ją znów zobaczyć na chwilę! Ale zapewne nigdy jej więcej nie spotka…

      Jesień nadeszła wreszcie i wyprawa była gotowa.

      – Za cztery tygodnie wesele! – powiedziała mysz polna z radością. Wtedy Odrobinka rozpłakała się na dobre i przyznała się myszy, że nie chce być żoną takiego nudnego kreta.

      Mysz rozgniewała się strasznie.

      – A to co za głupota! – zawołała. – Słyszał kto coś podobnego! Radzę ci po dobremu, wybij sobie z głowy taki śmieszny upór, bo cię sama ukąszę białymi zębami. Takie grymasy! Taki bogacz, uczony, o wszystkim mówić może. A futro aksamitne? Sama królowa nie ma podobnego. Kuchnia, piwnica pełna. Dziękuj Bogu za takie szczęście!

      Nastąpił dzień wesela. Kret wyszedł po narzeczoną, aby ją zabrać do siebie. Odtąd będzie mieszkała głęboko pod ziemią i nie zobaczy już nigdy słońca, bo kret go znieść nie może. Biedna dziecina pochyliła główkę i wyszła raz ostatni pożegnać świat boży.

      – Żegnaj mi, słonko złote! – zawołała i wyciągnęła rączki. – Żegnaj, słonko miłe!

      Z jednej strony światło dziwnie przeglądało przez las żółtych słomek, więc poszła w tę stronę kilka kroków i ujrzała, że zboże tu już zżęto i krótkie źdźbła tylko wyglądały z ziemi. Ale słońce przyświecało za to bez przeszkody i widać było wszystko dokoła.

      – Żegnaj mi, żegnaj, słonko! – powtarzała.

      Objęła mały, czerwony kwiatuszek i szeptała ze łzami:

      – Pozdrów ode mnie jaskółkę. Może zobaczysz ją kiedy. Pożegnaj ją ode mnie,

      – Kiwit, kiwit! – rozległo się nad jej główką.

      Podniosła oczy: jaskółka krążyła tuż nad nią. Ucieszyła się bardzo spostrzegłszy dziewczynkę i natychmiast usiadła przy niej. A Odrobinka zaczęła jej mówić, że ma zostać żoną szkaradnego kreta i mieszkać odtąd głęboko pod ziemią, gdzie słońce nigdy nie dochodzi. Przy tych słowach rozpłakała się serdecznie.

      – Nie płacz – rzekła jaskółka. – Zima już nadchodzi i wybieram się w podróż do cieplejszych krajów. Leć ze mną. Usiądziesz mi na grzbiecie pomiędzy skrzydłami i uciekniemy obie od brzydkiego kreta i jego ciemnego mieszkania. Uciekniemy daleko, za góry, za morza, gdzie słońce jaśniej i cieplej świeci, gdzie kwitną cudne kwiaty. Leć ze mną. Tyś mi ocaliła życie, gdy leżałam zziębnięta w ciemnym lochu, ja chciałabym ciebie ocalić od kreta.

      – Dobrze, polecę z tobą – rzekła Odrobinka.

      Jaskółka przytuliła się do ziemi, dziewczynka weszła na nią i przywiązała się paskiem do najmocniejszego pióra. Potem ptaszek wzleciał w powietrze i płynął ponad lasami, morzami, wznosił się ponad góry, wiecznym okryte śniegiem. Tam było zimno, lecz dziewczynka skryła się pod skrzydełka ptaszka i tylko małą główkę wysunęła, aby widzieć te cuda, jakich pełno na świecie bożym.

      Doleciały na koniec do cieplejszych krajów. Tutaj słońce świeciło jaśniej i goręcej, niebo było wyższe i dziwnie błękitne, a po rowach i płotach rosły najpiękniejsze zielone i granatowe winogrona. W lasach było pełno cytryn i pomarańcz, w powietrzu zapach kwiatów, prześliczne dzieci biegały po drodze, goniąc się z motylami.

      Ale jaskółka leciała wciąż dalej, gdzie jeszcze piękniej było, jeszcze cieplej.

      Zatrzymała się wreszcie nad dużym, błękitnym jeziorem, otoczonym zielonymi drzewami, wśród których widać było biały pałac marmurowy. Wino oplatało wysokie kolumny wkoło pałacu, a w górze pod dachem kryły się gniazda jaskółek.

      – Oto mój dom – rzekł ptaszek. – Ale nie będziemy mieszkać razem. Gniazdo nie urządzone odpowiednio, byłoby ci w nim ciasno, niewygodnie i za wysoko. Wybierz sobie lepiej który z tych wspaniałych kwiatów, co tu rosną na klombach, a od razu tam cię zaniosę i będzie ci dobrze jak w raju. Odrobinka klasnęła w dłonie.

      – Ach, to będzie prześlicznie!

      I wybrała wielki, biały kwiat, rosnący między odłamami skruszonej przez czas kolumny. Jaskółka podfrunęła i posadziła ją na błyszczącym, zielonym listku.

      Odrobinka natychmiast chciała wejść do kwiatka, aby wypocząć po długiej podróży, lecz jakże się przestraszyła i zdziwiła, kiedy ujrzała wewnątrz małego człowieczka, podobnego do siebie, w złocistej koronie i z przejrzystymi skrzydłami u ramion. Ciało jego było także przezroczyste, jak gdyby z najpiękniejszego kryształu, oczy jak dwie iskierki,

Скачать книгу