Cud myślenia i cud czucia. Terapia wszechświatem, leczenie kosmosem. Jacek Poncyliusz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Cud myślenia i cud czucia. Terapia wszechświatem, leczenie kosmosem - Jacek Poncyliusz страница
Ja, jeden z wielu ludzi, mnóstwo czasu, czyli bardzo długo tzn. wiele zdarzeń faktów z przeszłości, nie wiedziałem, że jestem kosmitą. Tak, kosmitą z planety nazywanej Ziemia. Czy wiedza, a więc świadomość tego i pamiętanie o tym coś mi teraz daje? Co powoduje myślenie o prawdzie mojego kosmiczno-ziemskiego pochodzenia?
Zapomniałeś, człowieku, że jesteś kosmitą. Że Ziemianie to kosmici. Zapomniałeś, że Ziemia jest kosmiczna. Ziemia to kosmos. Skoro więc ziemia, czyli kosmos sprawia, że chorujesz mentalnie, tak też wszechświat sprawi, że możesz wyzdrowieć psychologicznie.
Bajka o prehistorycznym Baltazarze
Dawno, dawno, temu żył sobie człowiek, a raczej małpolud przeraźliwy. Był przerażający sam w sobie i przerażony wszystkim, co go nie zjadło, nie próbowało zjeść, nie napadło, nie goniło i nie warczało na niego. Nadałem mu imię BALTAZAR, bo takie od razu automatycznie pojawiło się we mnie odnośnie jego osoby. Baltazar raz się bał, nie wiadomo dlaczego, a raz był odważny, też nie wiadomo z jakiego powodu. Baltazar nie wiedział, nie rozumiał, nie pamiętał. Może to było jakieś dwa miliony lat przed naszą erą…?
Losy Baltazara to chwile fajne i momenty grozy. Strach, lęk, przerażenie i walka albo ucieczka, żeby siebie ocalić i siebie zabezpieczyć. A fajowe chwilunie to te bez niebezpieczeństwa stania się posiłkiem dla innych pokrak włóczących się po okolicy.
Oczywiście sam Baltazar był jedną z takich pokrak ganiających z ciekawości inne niż on, słabsze od niego, istotki i męczył je oraz dręczył, a także poniżał dla swojej uciechy. Urywał im kończyny i rozgniatał na miazgę.
Małpoludy raczej nie mówiły i nie myślały słowami. Ich życie było jak przedstawienie, a nie jak zamierzone, zaplanowane, przewidywalne poszukiwanie logicznych opisów. To był spektakl dziejący się samoczynnie na zewnątrz ich osoby i odbierany przez nie zmysłami. Zapach, smak, dotyk, widzenie, słyszenie – Małpolud nie nazywał i nie zastanawiał się. Nie miał takich możliwości. Był dosłownie niemożliwością robienia tego. Małpolud doświadczał i dostrzegał. Co? Powierzchnię, powierzchowność, ogrom możliwości świata zewnętrznego, jaki my nazywamy otoczeniem.
Jeśli małpolud rozłupał owoc albo rozgniótł roślinę lub też rozerwał jakieś coś, np. dla nas owada bądź zwierzę, to zaglądał w środek takiego widowiska, jak w wydrapaną w sobie, we własnym ciele, bolesną ranę. Wnętrze powierzchni było dla naszego małpoluda Baltazara zajęciem poznawczym, taką małpoludzią nauką w sensie znaczenia odkrywania i edukacji.
Baltazar małpoludowaty nie rozumiał, co to słońce i co to księżyc. Nie znał pojęcia światła ani ciemności jako określeń umysłu, jako słów, jako opowiadania o tym. On doświadczał, widział światło, widział brak światła, czuł zimno i ciepło. Nie wiedział, skąd i po co, i jak wzięły się, ani są potrzebne słońce oraz księżyc. Skąd się wzięły chmury i deszcz, burze oraz błyskawice piorunów. Był niewiedzą, głupotą, nieświadomością, a my obecnie tym się od niego różnimy, że albo to wiemy, albo możemy się o tym dowiedzieć od innych ludzi posiadających o tym informacje.
Jak mało powtarzalne, jak unikalne, we wszechświecie jest myślenie? Co to w ogóle jest myślenie? Jak wyjątkowe w kosmosie jest rozumienie? Co to jest rozumienie? My, współcześni, teraźniejsi ludzie, tak przyzwyczailiśmy się do myślenia i rozumienia, że przestaliśmy wiedzieć, na czym te dwie czynności polegają. Dwa nasze zachowania, jakie bez przerwy realizujemy, jakimi bezustannie jesteśmy. Myślenie i rozumienie. Niemyślenie i nierozumienie. Pamiętanie i zapominanie oraz przypominanie sobie. To nasza codzienna robota i notoryczna praca nad nami.
Nierozumienie jest składaniem postrzegania faktów wydarzeń i zjawisk w sposób niezgodny z ich przebiegiem oraz zamiarem wywołania efektów znaczenia lub całkowitym brakiem prób ich składania do tzw. kupy. Rozumienie natomiast jest odwrotnością tego. Rozumienie jest przeciwieństwem „nie- wiedzenia o co chodzi”, czyli odebraniem właściwej wartości przekazu życia.
Ludzie, we wszystkich czasach i okresach przekształceń historii, łażą po tej ziemi i mieszają „tylko” wokoło siebie. Denerwują siebie sami w swoich myślach, bo coś na zewnątrz nie jest takie, jak by sobie tego życzyli, a na zewnątrz zaczepiają innych z tego powodu. Chcą rządzić i wymagają bezpodstawnie, żeby się do nich dostosować. Według takich pomysłowych egoistów ty masz być taki, tamten ma być sraki, a tamci mają być owamci i tak prawie każdy. Wielu z ludzi myśli, że inni powinni, a nawet muszą się do nich dostosować, że mają czytać w ich myślach i spełniać ich zachcianki, rozkazy. Co to za beznadziejnie głupie podejście, że ktoś, że ktokolwiek będzie podporządkowywał się innym bez powodu, bo takie są zachcianki i chore marzenia. A może tak odwrotnie? Dlaczego taki agresor sam nie dostosuje się do kogoś i nie zrezygnuje ze swojej niezależności oraz autonomii na rzecz realizacji cudzych, urojonych i wymyślonych potrzeb sztucznej wielkości?
I czemu służy takie myślenie? Wojnie. Agresji. Krzywdzeniu. Głupi agresor krzywdzi nie tylko pokojowo, ale nawet siebie.
Skąd się to bierze? Takie niedostrzeganie perspektywy całego istnienia? Czy to zwykła niewiedza? Nieczułość? Brak wyobraźni? Czyżby nasza ludzka natura była zła? Agresja, arogancja, ignorancja – to nasze cechy dominujące.
Więc co to jest, do jasnej cholery, myślenie? Jak myślimy, jaki to jest mechanizm, jak to przebiega? Czy myślimy słowami i zdaniami? Opowieściami oraz historiami? Czy może myślenie to ciągi połączonych wyobrażeń, czyli obrazów zdarzeń i sytuacji połączonych ze sobą w jakiś specjalny ciąg? Czyżby myślenie było tylko nieobiektywnym strumieniem naszych życzeń wobec siebie i wobec środowiska, otoczenia w jakim żyjemy, istniejemy, funkcjonujemy? Specyficzna ich kolejność? Każdy z nas ma przecież inne skojarzenia. Posiadamy, mamy, odmienne lub podobne, strumienie świadomości. Jak więc możemy się komunikować=łączyć, rozumieć wzajemnie=znać obustronnie, współdziałać=wspierać jeden drugiego.
Czy nasze ciągi obrazów układamy w ustawiony przez nas sposób? Czy sekwencja ich pojawiania się jest jak rozdanie z potasowanych kart przed rozpoczęciem gry? Czy ta ich kolejność jest przypadkowa, określona, celowa? Kto/co rozdaje, układa, przewiduje?
Nasze potoczne, zwykłe, zwyczajne, myślenie wydaje się strumieniem pytań, zagadek, niewiadomych. Albo też chybionych nierealnych założeń. Jako ludzie jesteśmy mentalnymi nieporozumieniami, wewnętrznymi i zewnętrznymi próbami niepopełniania pomyłek. Jesteśmy często błędami, usterkami i awariami poprawnego toku kojarzenia logicznych kolejności zdarzeń, tzn. myślimy przeciwnie, jesteśmy zupełnie innymi skojarzeniami, całkowicie odmiennymi wyobrażeniami. Innym chceniem, innym zamiarem, innym celowaniem w różnego