Winne Wzgórze Tom 2 Nadzieja. Dorota Schrammek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Winne Wzgórze Tom 2 Nadzieja - Dorota Schrammek страница 14
Dorota spłoniła się nieco, widząc Rosjanina stojącego obok Arka.
– To jest Liliana. – Restaurator przedstawił znajomą żony. – Od kilku dni jest właścicielką najlepszej agroturystyki w regionie. Przyzwoitej cenowo. – Mrugnął okiem tak, że wszyscy się roześmiali.
– Naprawdę jest pan zainteresowany noclegiem? – Lila z błyszczącymi oczyma zwróciła się do Radosława. Czyżby właśnie trafiał się jej pierwszy klient?!
– Tak, ale będę płacił z dnia na dzień. Mam kilka zleceń w tej okolicy, a dzisiaj zdobyłem kolejne, u pani Doroty i pana Arka. Nie wiem, jak długo to potrwa, więc… – Spojrzał na wszystkich z wdzięcznością, a Dorota po raz pierwszy się nie spłoniła.
– Cieszę się ogromnie! – Lila niemal skakała z radości.
– Panie Radosławie, zaczynamy od jutra rana. – Arek podał mu rękę, przypieczętowując umowę.
– Z serca dziękuję! – Rosjanin się uśmiechnął. – Czyli dzisiejsze popołudnie mam wolne? Jeżeli tak, to proszę mi podać adres agroturystyki. Podejdę tam od razu. Niestety nie mam samochodu.
– Mogę pana zaraz zabrać – powiedziała Liliana. – Jadę właśnie do domu.
– O, w takim razie ja będę zabierał pana rano z Winnego Wzgórza, powiedzmy około ósmej – zadeklarował Arek. – Wtedy wyjeżdżam do restauracji. Zdąży pan popracować, nim przyjdą ludzie. Swoją drogą, można pomyśleć o wspólnej kolacji, prawda? Mieszkamy w jednej miejscowości, a zaczynają nas łączyć interesy. Co ty na to, Dorotko?
Dawno tak nie zwracał się do żony, więc drgnęła, słysząc pieszczotliwe zdrobnienie.
– Oczywiście. Zapraszamy was jutro na wieczorny poczęstunek. Pewnie skończy się tym, że Arek zleci przygotowanie czegoś w restauracji i odciąży mnie, ale będzie to równie smaczne, jak domowy posiłek. – Towarzystwo się roześmiało. – Czy godzina dziewiętnasta może być? Chłopcy będą wtedy już w swoich pokojach, więc i ja skorzystam z wieczoru.
– Jasne! – powiedziała Lila.
– Mnie też pasuje. Dzień później mam popołudniowe zlecenie u starszego pana. Też mieszka w waszej miejscowości. Pani Doroto, do zobaczenia jutro wieczorem! – Radosław nieoczekiwanie chwycił jej dłoń i pocałował z szacunkiem. – A z panem widzimy się o ósmej przed agroturystyką.
– Do zobaczenia – odezwał się Arek. – Ogromnie się cieszę, że dzisiaj pan tu przyszedł. Widać los kieruje w nasze progi samych potrzebnych ludzi.
– Miło to słyszeć. – Rozbrzmiało tuż obok lady.
Dorota drgnęła i odwróciła się szybko, bo głos, który usłyszała, brzmiał dziwnie znajomo. Tuż za nimi stała Karolina i wpatrywała się w towarzystwo z dziwnym uśmiechem.
Rozdział 8. Wiesz, dlaczego dzwon głośny?
Tadeusz rozglądał się po przedszkolu. Było jasne i przestronne. Seledynowe ściany ozdobiono postaciami z dziecięcych bajek namalowanymi tak wyraziście, jakby zaraz miały zejść z muru i zacząć bawić się z maluchami. To tutaj od kilku dni przyprowadzany był Kacperek. Dyrektorka placówki wraz z Sabiną doszły do wniosku, że najlepiej zacząć aklimatyzację w przedszkolu, kiedy przebywa tu niewiele dzieci, czyli pod koniec czerwca. Część maluchów wyjechała wraz z rodzicami na wakacje lub miała letnią przerwę pod opieką dziadków. Przedszkole nie przerywało jednak działalności na lipiec i sierpień, co okazywało się ułatwieniem dla tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na urlop i muszą codziennie zostawiać dzieci pod opieką wychowawczyń.
Tadeusz był tu po raz pierwszy. Córka poprosiła go, by przyjechał wraz z nią. Chciała przedstawić dziadka Kacperka i poinformować, że ma on prawo odbierać chłopczyka z placówki na takich samych zasadach, jak ona i Gizela. Mężczyzna musiał podpisać odpowiednie zobowiązanie, podobnie jak one wcześniej. Sabina pokazała mu, gdzie mieści się grupa, do której chodzi Kacperek, i gdzie jest jego szafka. Wskazała tablicę, na której umieszczano ważne informacje dla rodziców i opiekunów.
– Czasami pojawiają się dopiero w porze obiadowej, więc nie dam rady ich zobaczyć. Będziesz musiał mi wszystko przekazywać – tłumaczyła Tadeuszowi, a jemu skóra cierpła.
– Przecież gdy przyprowadzisz go następnego dnia, to sama przeczytasz – tłumaczył. Odpowiedzialność za małą istotę i ogarnięcie wszystkich tematów związanych z wnukiem wydawały się ponad jego siły.
– A jeżeli pojawi się informacja, by Kacperka z jakichś powodów nie przyprowadzać, to co? Muszę o tym wiedzieć wcześniej – argumentowała Sabina.
– Z jakich powodów na przykład?! – Ojciec patrzył na nią sceptycznie.
– Gdy wybuchnie epidemia cholery i taka informacja pojawi się na tablicy, musisz mi ją przekazać. – Przez chwilę wpatrywała się w jego przerażoną twarz i roześmiała się. – Przestań być taki poważny! Żartuję! Po prostu zerkaj na tablicę. Jeżeli wyłapiesz coś ciekawego, przekażesz mi to, dobrze? Kacperku, zobacz, mamusia tutaj kładzie twoje kapcie – zwróciła się do synka.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.