Byłem żałosnym dupkiem – czyli jak żyć z sensem. John Kim
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Byłem żałosnym dupkiem – czyli jak żyć z sensem - John Kim страница 10
Pamiętaj, nikt nie jest zbudowany tak samo jak ty. I to ty sam się modelujesz.
Zmieniłem to podejście dopiero wtedy, gdy w wieku trzydziestu kilku lat zacząłem chodzić z dziewczyną z Georgii. Od czasu mojej eksżony była pierwszą kobietą, której przyznałem się do swoich obaw. Opowiedziała mi o facecie, z którym chodziła tuż przede mną, o olbrzymim Irlandczyku z jeszcze większą pałą. Można by sądzić, że to tylko zwiększy moje kompleksy. Jednak wyjaśniła mi, że nienawidziła jego członka. Był za duży. Nie mieścił się.
– Seks zawsze wiązał się dla mnie z bólem – wyznała.
Oczywiście w tyle głowy usłyszałem głos: „Jasne, mówisz tak, żeby mnie pocieszyć”.
To przeświadczenie brało się jednak z oglądania filmów pornograficznych, na których aktorki nigdy nie mają dość tych wielgachnych fiutów. Ona zaś mówiła szczerze. Twierdziła, że mój członek jest „idealny”. A przynajmniej idealny dla niej. Wcześniej nikt mi czegoś takiego nie powiedział. Po raz pierwszy poczułem, że może nie jestem wybrakowany.
Od niedawna umawiam się z dziewczyną, która na pierwszej randce wyznała mi, że kiedyś zerwała z facetem, którego wprawdzie szczerze lubiła, ale „miał za małego”. Nie wyrwała się z tym ot tak, bo po kilku kieliszkach nasza rozmowa zeszła na seks. Ma się rozumieć, to wyznanie od razu uruchomiło moje dawne obawy. Gdy jednak po kilku następnych randkach poszliśmy do łóżka, okazało się, że wszystko gra. Nie narzekała, nie rzuciła mnie. Wciąż chciała być ze mną. A co ważniejsze, odkryłem inne rzeczy, które dotychczas mi umykały, na przykład to, jak ważny jest dotyk i sztuka całowania się. Zacząłem postrzegać ciało w innym świetle. Uczyć się miłości, bliskości… Odnosiłem wrażenie, jakbym miał właśnie za sobą swój pierwszy raz. Tyle że tym razem nie chodziło jedynie o skórę. Istotą były zjednoczenie oraz energia. Coś, czego nie widać.
Dowiedziałem się, że w bliskości i seksie są rzeczy o wiele ważniejsze niż wielkość członka. Twoja różdżka wcale nie jest czarodziejska. Władza mieści się w innym organie – w sercu. A jeśli twojej kochance nie odpowiada rozmiar twojego instrumentu, należy zmienić kochankę.
Wszyscy mamy kompleksy na tle wyglądu. U mężczyzn może chodzić o penisa albo o łysienie. Kobietom nie podobają się ich piersi albo uda. Jednak przywiązując wagę do rzeczy, których w sobie nie lubimy, oceniamy swoją wartość przez ich pryzmat. Czujemy się coraz gorsi, ponieważ nasze ciała nie wyglądają tak, jak naszym zdaniem powinny wyglądać. To „powinny” bierze się, rzecz jasna, z reklam, które przedstawiają nieprawdziwy obraz świata. Akceptujemy to, że na naszą moc wpływają czynniki zewnętrzne. W rozpaczy sięgamy po drastyczne środki, żeby się „naprawić”, goniąc za wizerunkiem, jaki sobie stworzyliśmy w wyobraźni. Ale to tylko plaster na rany. Nawet jeśli zaczniesz wyglądać jak model z czasopisma, nigdy nie wyleczysz prawdziwego bólu – wewnętrznego poczucia, że jesteś bezwartościowy, nic nie znaczysz, nikt cię nie kocha. Aby zatrzymać ten proces, musimy przestać porównywać się z innymi. Tu tkwi nasza słaba strona. To furtka do tego, żeby się samobiczować. Różnimy się budową, wielkością i kolorem – i właśnie dlatego jesteśmy piękni i niepowtarzalni. Musimy zrozumieć, że różnice między nami nie świadczą o naszych wadach, tylko wręcz przeciwnie, pokazują, dlaczego jesteśmy wartościowi. Jak rezygnacja z porównywania fiuta wpłynie na twoje życie? Co się stanie, kiedy wyrzucisz linijkę? A może zatrzymaj linijkę, ale zacznij mierzyć co innego, na przykład to, na ile potrafisz dać komuś poczucie bezpieczeństwa i wrażenie, że jest seksowny i piękny? Bo wtedy inni odpłacą ci tym samym i z nikim nie będziesz już musiał się porównywać.
# 10
Nie bądź miły, tylko uprzejmy
W przekonaniu większości ludzi „miły” i „uprzejmy” to synonimy, jest jednak zasadnicza różnica.
Uprzejmy: Uprzejmość wypływa z serca. Jest czysta, bezwarunkowa. To autentycznie pozytywne nastawienie. Uprzejmość to łagodność. Uprzejmość to dar. Uprzejmość to empatia. Uprzejmość to dobroć. Uprzejmość to zdolność do współczucia. Uprzejmość pojawia się wtedy, gdy dajesz.
Miły: Miły jest ten, kto szuka aprobaty. Przeważnie wynika to z braku pewności siebie. Człowiek miły ma dobre maniery, bo liczy na nagrodę. Bycie miłym można wyćwiczyć. Może iść w parze ze strachem. Można udawać, że się jest miłym, można to wymusić. Bycie miłym to proces negocjacji.
Znasz powiedzenie: „Mili faceci meldują się na mecie ostatni”. To prawda, ale nie dlatego, że ludzie są z gruntu wredni i wchodzą tym dobrym na głowę. Mili faceci przybiegają na końcu, bo nieustannie są zajęci zadowalaniem innych, przez co nie mają czasu na szukanie własnej prawdy – własnego głosu, zdania, systemu wartości, własnych przekonań i przeżyć. Nie da się odkryć tego w sobie, jeśli stale walczy się o akceptację i uznanie ze strony innych.
W liceum durzyłem się w dziewczynie, która mnie nie chciała, bo byłem zbyt miły. Teraz już rozumiem, że szkolne zadurzenie to nie miłość, a kosz ze strony szesnastolatki to normalny etap dorastania. Płynący z tego kluczowy wniosek dotyczy też jednak nas, dorosłych. No więc miała na imię Jennifer, a ja podkochiwałem się w niej przez jakieś dwa lata. Tyle że w liceum dwa lata to jak dziesięć w dorosłym życiu.
Kiedyś upiłem się na imprezie i zebrało mi się na ckliwość. Wypłakiwałem się w łazience i przeklinałem swoje życie. Gdy Jennifer zauważyła, że płaczę, zaciągnęła mnie do korytarza i spytała, o co chodzi. Jej energia była skierowana inaczej niż moja. Przycisnęła czoło do mojego, a w tle leciała Blister in the Sun Violent Femmes. Przytuliła mnie. Pocałowaliśmy się. Świat zamarł. Nie wierzyłem we własne szczęście. Od tamtej pory łaziłem za nią jak cielę za krową, spijałem każde słowo z jej ust, dałem jej swoją bluzę i kasetę kapeli Social Distortion. Nagle zaczęła się ode mnie oddalać, czego nie potrafiłem zrozumieć. Aż wreszcie jej przyjaciółka doniosła mi, że zdaniem Jennifer jestem „zbyt miły”. Wkurzyłem się jak cholera. O co jej chodziło?
Wniosek z tej historii wyciągnąłem dopiero po latach, gdy wielokrotnie podkochiwałem się bez wzajemności i miałem za sobą liczne związki. W sumie nie chodziło o to, że byłem zbyt miły. Jennifer chciała, żebym był kimś. Mnie zaś obchodziło tylko to, co myślą inni, a zwłaszcza ona. Byłem jak ten liść na wietrze. Moje umiejętności i troska o nią wynikały z pragnienia akceptacji, a nie z głębi duszy. Sprzedałem się – swoją prawdę przehandlowałem za członkostwo w klubie.
Chciałbym być dobrze zrozumiany. Sprezentowanie Jennifer tej kasety było miłym gestem. Problem w tym, w jaki sposób to zrobiłem – nie tak, jak normalnie okazuje się sympatię dziewczynie, którą się lubi, tylko obrzydliwie nadskakująco i przymilnie. I nie dlatego spijałem każde słowo z jej ust, by miała wrażenie, że jej słucham, tylko po to, żeby mnie polubiła. Właśnie na tym polega różnica