Anioły i demony. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Anioły i demony - Дэн Браун страница 18
Słowa te nie zrobiły jednak specjalnego wrażenia na harwardzkim etatowym poecie, spokojnym człowieku nazwiskiem Charles Pratt.
– Dla mnie – odezwał się niespodziewanie – to wszystko brzmi jak neandertalskie podejście do nauki… zupełnie jakby rozbijać jeden zegarek o drugi, żeby sprawdzić, co mają w środku.
Brownell rzucił widelec na stół i wybiegł z sali.
Zatem CERN ma akcelerator cząstek, rozmyślał Langdon, gdy winda zjeżdżała na dół. Tunel do rozbijania cząstek. Ciekawe, dlaczego umieścili ją pod ziemią.
Kiedy winda się zatrzymała, poczuł ulgę, że ma wreszcie pod stopami stabilny grunt. Jednak jego radość skończyła się wraz z rozsunięciem się drzwi. Okazało się wówczas, że znów znalazł się w całkowicie obcym świecie.
W prawo i w lewo biegły przejścia, których końca nie było widać. Znajdowały się one w gładkim betonowym tunelu, tak szerokim, że zmieściłaby się w nim ogromna ciężarówka. Tu, gdzie stali, korytarz był jasno oświetlony, ale dalej panowały kompletne ciemności, z których nadlatywał wilgotny powiew. W nieprzyjemny sposób przypominał, że znajdują się obecnie głęboko pod ziemią. Langdon niemal czuł ciężar piasku i skał. Przez chwilę znów miał dziewięć lat… ten mrok zmuszał go do cofnięcia się w czasie… cofnięcia do pięciu godzin przytłaczającej ciemności, która do dziś go prześladowała. Zacisnął pięści i odpędził od siebie to wspomnienie.
Vittoria wysiadła z windy w milczeniu i bez wahania ruszyła w ciemność, nie oglądając się na nich. W miarę jak szła, nad jej głową zapalały się kolejne świetlówki rozjaśniające drogę. Efekt wydawał się Langdonowi bardzo niepokojący – zupełnie jakby tunel był żywy i przewidywał każdy jej ruch. Ruszył wraz z Kohlerem za dziewczyną, a światła za ich plecami automatycznie gasły.
– Czy ten akcelerator cząstek jest gdzieś tutaj? – spytał.
– O, tam – Kohler wskazał mu błyszczącą chromową rurę biegnącą wzdłuż wewnętrznej ściany.
Langdon spojrzał na nią niepewnie.
– To ma być akcelerator? – Wcale nie wyglądała jak to, co sobie wyobrażał. Rura zupełnie prosta, miała niecały metr średnicy w przekroju i ciągnęła się przez cały widoczny odcinek tunelu, a następnie znikała w ciemności. Wygląda raczej jak bardzo nowoczesny kanał ściekowy, pomyślał, a głośno powiedział: – Sądziłem, że akceleratory są okrągłe.
– Ten właśnie jest okrągły – wyjaśnił Kohler. – Wydaje się prosty, ale to złudzenie optyczne. Obwód tego tunelu jest tak duży, że krzywizna jest niezauważalna, jak krzywizna Ziemi.
Langdon ponownie się zdumiał. To jest okrąg?
– Ale… on musi być ogromny!
– LHC jest największą maszyną na świecie.
Nie mógł w to uwierzyć. Wprawdzie kierowca mówił mu o ogromnym urządzeniu znajdującym się pod ziemią, lecz…
– Ma średnicę niemal ośmiu kilometrów… zatem obwód wynosi około dwudziestu siedmiu kilometrów.
Langdonowi zakręciło się w głowie.
– Dwadzieścia siedem kilometrów? – Wpatrzył się niedowierzająco w dyrektora, a następnie odwrócił się i spojrzał w ciemną czeluść. – Ten tunel ciągnie się przez dwadzieścia siedem kilometrów?
Kohler skinął potakująco głową.
– Ma idealnie kolisty kształt. Sięga aż do Francji. Tam zakręca i dochodzi z powrotem tutaj. Przyspieszane cząstki okrążają go ponad dziesięć tysięcy razy na sekundę, zanim zostaną zderzone.
Langdon poczuł słabość w nogach.
– Chce pan powiedzieć, że CERN wykopał miliony ton ziemi tylko po to, żeby rozbić maleńkie cząstki?
Kohler wzruszył ramionami.
– Czasem, żeby odnaleźć prawdę, trzeba poruszyć góry.
Rozdział 16
Setki kilometrów od CERN-u ze słuchawki radiotelefonu dobiegł skrzeczący głos:
– No, to jestem w tym korytarzu.
Pracownik obserwujący monitory przełączył radiotelefon na mikrofon.
– Poszukaj kamery 86. Powinna być na przeciwległym końcu.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Człowiek czekający przed ekranami zaczął się lekko pocić. Wreszcie radio znów się odezwało.
– Nie ma tu kamery, ale widzę miejsce, gdzie była zamontowana. Ktoś musiał ją zabrać.
Technik westchnął ciężko.
– Dzięki. Mógłbyś jeszcze chwilę zaczekać?
Uważniej przyjrzał się znajdującej się przed nim baterii ekranów. Duża część kompleksu była otwarta dla publiczności i zdarzało się już, że kamery ginęły, ukradzione przez szukających pamiątek dowcipnisiów. Jednak, jak tylko je wynoszono poza teren kompleksu, sygnał zanikał i ekran robił się czarny. Tymczasem teraz na ekranie nadal było widać idealnie wyraźny przekaz z kamery numer 86.
Jeśli ją skradziono, to jakim cudem nadal mamy sygnał? – zastanawiał się. Wiedział, oczywiście, że istnieje tylko jedno wytłumaczenie. Urządzenie nadal znajdowało się na terenie kompleksu, tyle że ktoś je przeniósł w inne miejsce. Ale kto? I dlaczego?
Jeszcze przez dłuższą chwilę przyglądał się obrazowi na monitorze. W końcu znów wziął do ręki radiotelefon.
– Czy przy tej klatce schodowej są jakieś szafy? Może kredens albo ciemna wnęka?
W głosie, który mu odpowiedział, brzmiało zdziwienie.
– Nie. A dlaczego?
Technik zmarszczył czoło.
– Mniejsza o to. Dzięki za pomoc. – Wyłączył radiotelefon i wydął usta.
Biorąc pod uwagę niewielkie rozmiary kamery i to, że była bezprzewodowa, należało założyć, że może się znajdować gdziekolwiek na tym pilnie strzeżonym terenie, gdzie trzydzieści dwa ciasno stłoczone budynki zajmowały obszar o promieniu ośmiuset metrów. Jedyną wskazówką było to, że kamerę umieszczono w jakimś ciemnym miejscu. Tyle że niewiele mu to dawało, gdyż na terenie kompleksu znajdowało się mnóstwo takich miejsc – były tam składziki, kanały grzewcze, szopy z narzędziami ogrodniczymi, szafy w sypialniach, a nawet labirynt podziemnych tuneli. W takich warunkach poszukiwania zaginionej kamery mogły trwać tygodniami.
Ale