Anioły i demony. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Anioły i demony - Дэн Браун страница 21
Spojrzenie Langdona natychmiast skierowało się ku środkowi sali, gdzie z podłogi wyrastała grupa krótkich filarów. Kilkanaście kolumn z polerowanej stali wyglądało jak miniaturowe Stonehenge, tworząc krąg na środku pokoju. Filary miały niecały metr długości i przypominały mu postumenty służące w muzeach do prezentacji cennych klejnotów. Jednak najwyraźniej ich przeznaczenie było inne, gdyż na każdym z nich stał przezroczysty pojemnik o grubych ściankach, wielkości puszki na piłki tenisowe. Wszystkie wyglądały na puste.
Wyraz twarzy Kohlera wskazywał, że również jest zaskoczony tym widokiem. Najwyraźniej jednak postanowił to na razie zignorować. Odwrócił się do Vittorii.
– Czy coś skradziono?
– Skradziono? Jak? Skaner siatkówki pozwala tu wejść tylko nam.
– Czy mogłabyś się rozejrzeć?
Vittoria westchnęła i przez chwilę przyglądała się badawczo otoczeniu. Wzruszyła ramionami.
– Wszystko wygląda tak, jak mój ojciec zawsze zostawia. Uporządkowany chaos.
Langdon wyczuł, że Kohler rozważa stojące przed nim możliwości i zastanawia się, do jakiego stopnia naciskać na Vittorię… ile jej powiedzieć. Jednak najwyraźniej postanowił na razie porzucić ten temat. Podjechał wózkiem ku środkowi pokoju i przyjrzał się badawczo dziwnym, pozornie pustym pojemnikom.
– Tajemnice – odezwał się w końcu – to luksus, na który nie możemy już sobie pozwolić.
Vittoria przytaknęła mu ruchem głowy, a na jej twarzy odmalowało się wzburzenie, jakby nagle zalała ją lawina wspomnień.
Daj jej chwilkę, pomyślał Langdon.
Vittoria przymknęła oczy i odetchnęła głośno, jakby przygotowując się do tego, co zamierza ujawnić. Potem odetchnęła ponownie. I jeszcze raz. I jeszcze…
Obserwujący ją Langdon zaniepokoił się nagle. Czy nic jej nie jest? Spojrzał na Kohlera, który siedział nieporuszony i najwyraźniej miał już wcześniej okazję obserwować ten rytuał. Dopiero po dziesięciu sekundach Vittoria otworzyła oczy.
Langdon nie mógł wprost uwierzyć w jej metamorfozę. Vittoria Vetra uległa całkowitej przemianie. Jej pełne usta zwiotczały, ramiona opadły, a oczy nabrały miękkiego, uległego wyrazu. Zupełnie jakby przestawiła każdy mięsień w swym ciele, żeby zaakceptować powstałą sytuację. Oburzenie i gniew zostały zdławione przez głęboki, kamienny chłód.
– Od czego by tu zacząć… – odezwała się spokojnie.
– Od początku – odparł Kohler. – Opowiedz nam o eksperymencie ojca.
– Życiowym marzeniem ojca było skorygowanie nauki za pomocą religii – stwierdziła Vittoria. – Miał nadzieję udowodnić, że nauka i religia są dziedzinami, które można całkowicie ze sobą pogodzić. To tylko dwa różne podejścia do poszukiwania tej samej prawdy. – Przerwała, jakby trudno jej było uwierzyć w to, co za chwilę powie. – A ostatnio… ojciec wymyślił sposób, jak to zrobić.
Kohler siedział w milczeniu.
– Opracował eksperyment, który miał rozwiązać jeden z największych konfliktów w historii nauki i religii.
Langdon zastanawiał się, jaki konflikt mogła mieć na myśli. Tyle ich było.
– Kreacjonizm – oświadczyła Vittoria. – Spór o to, jak powstał wszechświat.
Aha, pomyślał Langdon. TEN spór.
– Oczywiście Biblia stwierdza, że Bóg stworzył wszechświat – wyjaśniła. – Bóg powiedział: „Niechaj się stanie światłość!” i wszystko, co widzimy, pojawiło się z próżni. Niestety, jedna z podstawowych zasad fizyki głosi, że nie można stworzyć materii z niczego.
Langdon czytał o tym pacie. Pomysł, że Bóg stworzył coś z niczego, był całkowicie sprzeczny z uznanymi prawami współczesnej fizyki, toteż uczeni twierdzili, że pod względem naukowym Księga Rodzaju jest absurdem.
– Panie Langdon – odezwała się Vittoria, obracając się ku niemu. – Przypuszczam, że znana jest panu teoria Wielkiego Wybuchu.
– Tak jakby – Langdon wzruszył ramionami. Wiedział, że Wielki Wybuch jest akceptowanym przez naukę wyjaśnieniem powstania wszechświata. Niedokładnie to rozumiał, ale zgodnie z tą teorią, punkt o niezmiernie dużej gęstości energii eksplodował, rozszerzając się we wszystkie strony i tworząc wszechświat. Albo coś w tym rodzaju.
– Kiedy Kościół katolicki – mówiła dalej Vittoria – po raz pierwszy przedstawił teorię Wielkiego Wybuchu w tysiąc dziewięćset dwudziestym siódmym roku…
– Co takiego? – przerwał jej Langdon, który nie zdołał się powstrzymać. – Mówi pani, że Wielki Wybuch to była teoria katolicka?
Vittorię najwyraźniej zdziwiło jego pytanie.
– Oczywiście. Przedstawiona przez katolickiego mnicha Georges’a Lemaître’a w tysiąc dziewięćset dwudziestym siódmym roku.
– Ale ja myślałem… – zawahał się. – Czy tej teorii nie ogłosił czasem Edwin Hubble, astronom z Harvardu?
Kohler rzucił mu lodowate spojrzenie.
– Znowu ta amerykańska arogancja naukowa. Hubble opublikował swoją teorię w tysiąc dziewięćset dwudziestym dziewiątym roku, dwa lata po Lemaîtrze.
Langdon spojrzał na niego gniewnie. Ale jest teleskop Hubble’a, proszę pana. Nigdy nie słyszałem o żadnym teleskopie Lemaître’a.
– Pan Kohler ma rację – wtrąciła się Vittoria. – To była koncepcja Lemaître’a. Hubble tylko ją potwierdził, dostarczając niepodważalnych dowodów, że Wielki Wybuch był prawdopodobny z naukowego punktu widzenia.
– Aha – mruknął Langdon, zastanawiając się, czy miłośnicy Hubble’a z Wydziału Astronomii Uniwersytetu Harvarda kiedykolwiek wspomnieli na swoich wykładach o Lemaîtrze.
– Kiedy Lemaître po raz pierwszy przedstawił teorię Wielkiego Wybuchu – powróciła do swego wywodu Vittoria – uczeni uznali ją za absurdalną, twierdząc, że zgodnie z wiedzą naukową materii nie można stworzyć z niczego. Zatem kiedy Hubble wstrząsnął światem, wykazując naukowo, że teoria Wielkiego Wybuchu jest słuszna, Kościół proklamował swoje zwycięstwo i uznał to za dowód, że Biblia również zawiera prawdę naukową. Boską prawdę.
Langdon kiwnął głową i skupił się na jej wywodach.
– Oczywiście, uczonym nie spodobało się, że Kościół