Neverland. Maxime Chattam
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Neverland - Maxime Chattam страница 15
Pokiereszowany zacisnął zęby.
– Jak wszystkich weźmiesz dla imperatora, to nie zarobię za dużo – rzucił z wściekłością.
– To nie ja ustalam reguły. Jeśli nie jesteś zadowolony, poskarż się maesterowi Morkovinowi – odparł badający, popychając Damiena w kierunku wagonów. – Ten jedzie do fabryk Eliksiru!
Dwaj żołnierze złapali młodego Piotrusia za ramiona i zmusili, by wsiadł do wagonu, gdzie rozciągnął się jak długi między dwoma innymi nastolatkami.
Fabryki Eliksiru! Nie! Tylko nie to!
Serce Amber zaczęło bić jak oszalałe. To było coś najgorszego. Nie mieli żadnych szans. Albo pojadą do rzeźni, gdzie pozwolą pozbawić się swojego przeobrażenia i umrą jak zwierzęta, albo staną się zombie i na zawsze stracą swoją moc.
Astronaks błyszczał, łapiąc promienie słońca, kiedy wezwano kolejnego Piotrusia.
Amber przeklinała tę piekielną machinę.
Potem nagle, wśród czarnych myśli i ogarniającej beznadziei, z głębin jej pamięci wypłynęło na powierzchnię ciekawe odczucie. Przypomniała sobie, że astronaks był szczególnym przedmiotem, prawie mitycznym dla wszystkich Ozyjczyków. Był tylko jeden taki na świecie. I Amber dobrze znała ostatnią osobę, która go posiadała.
Był nią Tobias.
8
Zgubny miód
Gniew przerodził się we wściekłość.
W obliczu krzywdy wściekłość wywołuje przygnębienie.
Amber widziała, jak jej towarzysze sprzedawani są jeden po drugim. Trzej zostali wysłani do wagonów towarowych, przerobi się ich na Eliksir.
Dziewczyna starała się sięgnąć jak najdalej w głąb siebie, by obudzić łączność z Jądrem Ziemi. Tylko jedno włókno, szczypta obecności, tyle, aby wystarczyło jej do przemieszczenia się i uniesienia całej rampy, tak żeby uwolniła swoich przyjaciół. W szalonej ucieczce będą mieli niewielkie szanse na dotarcie do bram miasta, być może nawet wszyscy zginą poza tymi murami, gdy zetkną się z wrogą przyrodą, o której nic nie wiedzą. Jednak Amber wolała taki los od tego, który ich tu czekał.
Czuła się winna, że nie zrobiła nic u Żarłoków wtedy, kiedy jeszcze mogła. Ale skąd to mogła wiedzieć? Teraz ma obowiązek ich stąd wyciągnąć. I dowiedzieć się, w jaki sposób astronaks przeszedł z rąk Tobiasa w ręce Ozyjczyków. Czy to możliwe, że on tu jest?
Jego kabinę strawiły płomienie. On nie żyje.
Więc kto? Zdrajca, który wykradł Skalny Testament? Musi się dowiedzieć. Żeby to jednak zrobić, musi być wolna.
Badała swoje ciało, pospiesznie zaglądała do każdej części swego wnętrza w poszukiwaniu odrobiny ciepła, najmniejszego kontaktu z przeobrażeniem. Ale nic się nie zmieniało. Była tylko zwykłą nastolatką, w dodatku niemogącą korzystać z nóg, zdaną na łaskę kogokolwiek, uzależnioną od ramion Ti’ana i Gregora.
Nadeszła ich kolej.
Pokiereszowany wyciągnął ręce, aby przedstawić ich badającemu.
– To szczególna dziewczyna – uprzedził. – Chcę za nią naprawdę dużo.
– Nie ty ustalasz stawki, tylko astronaks! Cofnij się! Daj mi pracować!
– A ten to nietypowy egzemplarz! – nie odpuszczał Pokiereszowany, wskazując ChloroPiotrusiofila. – Z tyłu jest jeszcze jeden taki. Nie sprzedam ich tanio, nawet maesterowi Morkovinowi! Rzadki produkt, specjalna cena!
Badający zaniemówił, otworzył tylko usta ze zdumienia.
Zszokowany przyglądał się cyferblatowi astronaksu.
– Co to… – bełkotał. – Skąd jest ta dziewczyna?
Pokiereszowany pochylił się, by też zobaczyć cyferblat. Zmrużył oczy.
– Jasny piorun! – zaklął. – Kram mówił prawdę! To świetlista dziewczyna! Świetlista dziewczyna, której Luganoff wszędzie szuka!
Amber spuściła wzrok na astronaks i zobaczyła, że wskazówka mocno przekroczyła maksymalną liczbę dwanaście.
– Ma… trzeba zawiadomić maestera – powiedział badający.
– Dopóki nie dostałem pieniędzy, ona należy do mnie! – natychmiast odparł Pokiereszowany.
– Pętaczu! Jeśli to świetlista dziewczyna, należy do imperatora!
Pokiereszowany otwarł usta ze zdumienia. Przekrwiona twarz wyrażała oburzenie. Wtedy weszła im w słowo Amber:
– Do nikogo nie należę. Zgodzę się zobaczyć z waszym maesterem tylko pod warunkiem, że moi towarzysze pójdą tam razem ze mną. Wszyscy.
Badający zrobił krok do tyłu, niemal przestraszony. Ale Pokiereszowany nie pozwolił zbić się z tropu i swoją potężną dłonią złapał ją za szczękę.
– Zrobisz, co ci każę, słyszysz? – wysyczał jej z bliska w twarz, tak że jego cuchnący oddech wywołał u Amber mdłości.
– Nie będę rozmawiać – zdołała wykrztusić mimo stalowego uścisku.
Pokiereszowany wyjął zza pasa sztylet i przyłożył go Ti’anowi do gardła.
– Ach tak? A co będzie, jeśli za każde pytanie, na które nie uzyskam odpowiedzi, poderżnę gardło jednemu z twoich przyjaciół? Jesteś warta wielu monet z podobizną Oza, maleńka, i z powodu twoich kaprysów nie zamierzam stracić takiego łupu. Jeśli maester zada ci pytanie, w twoim interesie jest być posłuszną. Zrozumiano?
Amber nie wierzyła w groźbę. Mężczyzna był zbyt zachłanny, aby sam pozbawić się ChloroPiotrusiofila, który może mu przynieść niezłą fortunę. Spojrzała na niego wyzywająco.
– Masz charakterek! – rzekł z rozbawieniem. – Ale uwierz mi, znajdę sposób, żebyś się uśmiechnęła!
– DOSYĆ! – nakazał dobiegający z wejścia na rampę władczy głos.
Szmer przeszedł po zebranych i w jednej chwili wszyscy umilkli.
Sześciu żołnierzy w zbrojach z barwami imperatora szło szybkim krokiem, otaczając brodatego mężczyznę, ubranego w zielono-fioletowe aksamity i jedwabie. Ciemnozielona peleryna z wyhaftowanym imperatorskim „O” przykrywała mu ramiona i ciągnęła się za nim. Mała czarna małpka przywiązana była do jego ręki.
Badający i stojący obok niego strażnicy pochylili głowy w ukłonie.