Neverland. Maxime Chattam
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Neverland - Maxime Chattam страница 20
– Lily! – krzyknął. – Daj mi swój bicz!
Nastolatka odczepiła od pasa konopny rzemień i rzuciła go Mattowi, który natychmiast cisnął go w kierunku swojego psa.
Nie zrobił tego zręcznie i rzemień przeciął powierzchnię wody zbyt daleko od Kudłatej. Musiał powtarzać jeszcze dwa razy, nim w końcu rzemień spadł w pobliże suki, która jednym kłapnięciem złapała go w pysk.
Matt zaparł się i pochylił do tyłu, aby utrzymać ciężar zwierzęcia. Wóz zaczął przesuwać się jeszcze szybciej.
Potem nagle wodne ręce puściły szczeble wozu i stworzenie zaczęło sunąć z prądem w kierunku Kudłatej, tak jakby Elementarny zdał sobie sprawę, że ma w swoim zasięgu dużo łatwiejszą zdobycz.
Tafla wody zaczęła się unosić nad psem jak płynne okrycie, lecz nie po to, by zwierzę ogrzać, ale utopić. Kudłata starała się płynąć z łbem nad wodą, ale w końcu się poddała.
Matt pociągnął za bicz i powoli, centymetr po centymetrze, zaczął wyciągać psa. Ogromna siła krępowała Kudłatą i tylko dzięki dobremu oparciu stopy Piotruś nie wypadł za burtę.
– Co to takiego?! – wyjęczał, ciągnąc ze wszystkich sił.
– Duch wody! – odparła Lily, rozpaczliwie starając się mu pomóc.
Elementarny pokrywał teraz psa, który nie mógł już nic zrobić. Trzymał w zębach koniec bicza i machał łapami, chcąc płynąć pod prąd. W jego wzroku była panika. A duch wody ciągnął coraz mocniej.
Wtedy Matt nabrał głęboko powietrza i napiął każdy mięsień ciała, każdą jego część, przeciwstawiając Elementarnemu całą swoją skumulowaną energię. Ręka, która trzymała bicz, zacisnęła się jeszcze bardziej. Potem druga ręka przyszła jej z pomocą. Byle wyciągnąć Kudłatą. Byle odzyskać przyjaciółkę. Woda przed nim wściekle wrzała. Całe strumienie wzlatywały w powietrze ponad głowę walczącego psa.
Na szyi Matta widać było żyły i ścięgna, ale nie chciał puścić rzemienia. Drewno pod jego stopami trzeszczało, grożąc w każdej chwili pęknięciem.
Wiry krążyły wokół Kudłatej – to Elementarny walczył, nie chcąc wypuścić zdobyczy.
Deski rozszczepiły się pod butem Matta. Wóz zaraz skapituluje.
– Johnny! – krzyknął przez huk wody, powodowany przez Elementarnego. – Twoje przeobrażenie! Użyj przeobrażenia ognia!
Młody blondyn sprawiał wrażenie przerażonego. Spojrzał na swoje dłonie, potem na psa zanurzonego w kipieli i błagał Matta wzrokiem, żeby znalazł inne rozwiązanie.
– Skup się! – krzyknął zrozpaczony Matt. – Skup się na sobie, na swojej mocy i zrób tak, jakbyś zapalał ogień, ale z maksymalną wściekłością, pomyśl, że ciskasz wszystkie ognie piekielne! Wypluj z siebie wszelkie frustracje i obawy! I celuj w wodę!
Johnny wykrzywił usta, jakby miał się rozpłakać.
Deska pod stopą Matta nie wytrzymała i upadł do przodu, waląc bokiem o beczki, dzięki którym nie wypadł za burtę. Na szczęście kevlarowa kamizelka zamortyzowała uderzenie i Matt nie wypuścił bicza, ale Elementarny skorzystał z okazji, aby umocnić swój uchwyt na Kudłatej. Pies miał już nad wodą tylko pysk i oczy.
Matt nie mógł dłużej ciągnąć bicza w swoją stronę. Uchwyt Elementarnego był zbyt silny. Tracił Kudłatą.
Johnny wyciągnął rękę i nagle gejzer płomieni wystrzelił w kierunku Elementarnego. Nie był to snop iskier, jak Matt się tego spodziewał, lecz prawdziwie rozżarzony strumień, który uderzył w taflę wody pół metra przed psem.
Gejzer piany wzbił się na wysokość kilku metrów, unosząc Kudłatą, a kiedy suczka spadła z powrotem do wody, olbrzymi cień pędem się oddalał.
Elementarny uciekał. Ogień rzucony przeciw jego płynnej masie przeraził go, o ile nie zranił.
Pies ciągle trzymał w pysku koniec bicza.
Matt pociągnął z całej siły i mimo swego przeobrażenia pocił się i dyszał, żeby tylko przyciągnąć Kudłatą w pobliże mostu. Wreszcie otrząsnęła się, mokra tak samo jak jej pan. Podbiegła do Matta i zaczęła go lizać, popiskując żałośnie. Matt poklepał ją po łbie, wyczerpany wysiłkiem.
Johnny oparł się o plecy Matta, wyczerpany niewiarygodnym cudem, którego właśnie dokonał.
Piotr i Lily starali się jak najszybciej dotrzeć do drugiego brzegu, a kiedy wreszcie wyszli na stały ląd, odetchnęli z ulgą, bo byli już z dala od wody.
Jednak znajdowali się w środku miasta.
Słońce zachodziło szybko za horyzont, różowiąc niebo, a cienie wciąż rosły.
10
Słoik
Matt dochodził do siebie z tyłu wozu, który w szybkim tempie sunął po porośniętych mchem ulicach miasta. Kudłata nie przestawała otrzepywać się z wody, żwawym krokiem podążając za swoim panem, a Likan i Lily zamykali pochód.
Johnny i Mut poprzedzali konwój. Młody Piotruś trzymał w ręku śmieszną procę, służącą mu jako broń. Blondynek doszedł jako tako do siebie, zmotywowany przez strach oraz swój wyczyn.
Trudno powiedzieć, czy to z powodu prędkości, z jaką się poruszali, ale wydawało im się, że roślinność wokół nich nie przestaje się poruszać. Słońce zniknęło niemal za sylwetkami budynków i okna wydawały się większe niż zwykle, a drzwi jeszcze szerzej otwarte. Zbliżała się godzina polowania. Należało bezzwłocznie opuścić miasto i znaleźć się jak najdalej od tego gniazda drapieżników, a bliżej miejsca kolejnego postoju.
Matt znowu oddychał spokojnie. Rozpiął kevlarową kamizelkę, by pomasować obolałe żebra. Na szczęście nie były złamane, ale piękny siniak pozostanie.
Przesunął się na przód wozu i powiedział do Piotra:
– To paskudztwo miało niesłychaną siłę, już sądziłem, że nas wszystkich dopadnie.
– Matt, przeżyliśmy atak Elementarnego! To cud! Nie, prawdę powiedziawszy, to dzięki tobie! To, co zrobiłeś, i to, co Johnny’emu udało się… cisnąć! Absolutnie niesamowite!
– Co to właściwie jest ten Elementarny? Dotknąłem go, kiedy próbował mnie utopić, i poczułem, jakby składał się tylko z wody! Masa gęściejszej wody czy sam już nie wiem co… Silniejszy, bardziej zwarty nurt. Trudno to wyjaśnić.
– Ponieważ Elementarny jest nienamacalny. To duch planety, duch w stanie kształtowania. Istnieje taki dla każdego głównego żywiołu. Są Elementarni wody, tacy jak ten tutaj, ale także ziemi, powietrza, a nawet ognia!
– Wszyscy