Zakazana miłość. Magda Kaczmarczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zakazana miłość - Magda Kaczmarczyk страница 8
Agata otworzyła oczy i aż zaniemówiła. Na jej szyi, na złotym łańcuszku wisiał prześliczny wisiorek, z różyczką z różowego korala na złotym listku. Dotknęła go ręką. – Jest piękny – powiedziała odwracając się do Piotra. – Dziękuję. – Położyła mu rękę na policzku i delikatnie pocałowała w usta. Piotr uśmiechnął się.
– Ty jesteś piękna – powiedział – a to jest tylko dodatek.
Agata posmutniała nagle.
– Właśnie takie sytuacje mnie dobijają – westchnęła.
– Co się znowu stało?
– Dajesz mi prezenty, zapraszasz na kolację, a ja nie mogę ci się zrewanżować. Wkurza mnie to.
– Ty jesteś moim prezentem. – Uśmiechnął się ciepło. – Dajesz mi swoją miłość i to jest dla mnie najważniejsze. Kocham cię moja księżniczko i proszę nie zamartwiaj się tym więcej. – Pogłaskał ją po policzku. – Moje prezenty są niczym wobec tego, co ty mi dajesz, bo tego kupić nie można. – Przytulił ją mocno. – Jeszcze nigdy nie byłem tak szczęśliwy, jak z tobą – szepnął jej do ucha.
Agata uśmiechnęła się. To ona czuła się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Odkąd była z Piotrem jej priorytety zmieniły się całkowicie, był dla niej najważniejszy i była gotowa wywrócić swoje życie do góry nogami, żeby tylko być z nim. Tuliła się do niego, czuła jego miłość, ciepło i oddanie. Cały smutek odszedł.
– Już dobrze? – zapytał po chwili Piotr nie przestając jej przytulać.
– Tak. – Uśmiechnęła się patrząc mu w oczy.
– To chodź, idziemy. – Pocałował ją w rękę. – Bierzesz na siebie jakąś kurteczkę? – zapytał. – Chyba nie jest aż tak gorąco?
– Jasne. – Całkiem o tym zapomniała. W końcu był dopiero koniec maja, więc wieczory były dość chłodne. Weszła do sypialni i zajrzała do szafy. Po namyśle wyciągnęła z niej czerwony płaszczyk i założyła. – Może być? – zapytała wychodząc z pokoju.
Piotr stał w marynarce przed lustrem i kończył wiązać czerwony krawat.
– Widzę, że porozumiewamy się bez słów. – Zaśmiała się
Agata.
– Po prostu pasujemy do siebie, bo jesteśmy jedną istotą. – Odwrócił się do niej z uśmiechem i pocałował w usta. – To idziemy. – Wziął ją za rękę.
– Piotruś, jedziemy samochodem?
– Jasne – przytaknął.
– No, ale przecież piłeś – przypomniała mu.
– Faktycznie, zapomniałem. – Piotr pokręcił głową z niezadowoleniem. – To nic – powiedział wreszcie – pójdziemy na piechotę, to nie jest daleko.
Agata zaniemówiła. Spojrzała na swoje buty i pomyślała o trasie z Koszykowej na Starówkę. Piotr beztrosko zamykał drzwi uważając sprawę za załatwioną. W końcu popatrzył na Agatę i nie wytrzymał, roześmiał się serdecznie. Dopiero teraz zrozumiała, że się z niej nabijał.
– Ty świnio – powiedziała i zamachnęła się na niego torebką.
Świnio? Do swojego ukochanego? – Piotr niemalże zwijał się ze śmiechu. – Przepraszam – powiedział wreszcie próbując się uspokoić. – Nie gniewaj się. – Pocałował Agatę. – Chodź, taksówka czeka. – Pociągnął ją na schody.
– Zapłacisz mi za to – powiedziała Agata mrużąc oczy. Dała się wkręcić jak jakaś głupiutka małolata.
– Jesteś zła? – zapytał, gdy już siedzieli w taksówce.
– Masz przechlapane – oświadczyła poważnie, ale oczy miała wesołe.
– Czy jeśli jeszcze raz cię przeproszę, to mi wybaczysz? – Piotr dusił się ze śmiechu.
– Chyba żartujesz?! – Agata udawała oburzenie. – Chyba, że byłyby to specjalne przeprosiny, ale możesz to zrobić jedynie w warunkach domowych – oświadczyła. – Mogę ci uczynić tę łaskę i zawiesić swój gniew na czas kolacji.
– O dziękuję ci moja księżniczko, jesteś dziś bardzo łaskawa.
Agata roześmiała się i przytuliła do Piotra. Chwilę później dojechali na Starówkę.
– Dalej już nie mogę wjechać. – Taksówkarz odwrócił się do Piotra.
– OK, dzięki, to już blisko. – Zapłacił i wysiedli.
Wziął Agatę za rękę i szli bardzo powoli.
– Chodzenie w szpilkach po kostce brukowej nie jest ani łatwe, ani przyjemne – westchnęła Agata uwieszona na ramieniu Piotra.
Spojrzał na odległość jaka dzieliła ich od normalnego chodnika i też westchnął.
– Złap mnie za szyję – powiedział i objął ją. Podniósł do góry i przeniósł na chodnik. – Teraz lepiej? – zapytał stawiając ją na równym chodniku.
– Super, dzięki. – Agata dała mu buziaka.
Dość szybko dotarli do restauracji.
– To tutaj – powiedział Piotr zatrzymując się przed drzwiami. Weszli do środka. Szatniarz wziął od Agaty płaszczyk i patrzył na nią z zachwytem. Piotr odruchowo objął ją w pasie. Kelner, który wskazywał im stolik, co chwila oglądał się na Agatę.
– Jeżeli przyjdzie nas obsługiwać facet, to wychodzimy – szepnął Piotr.
Popatrzyła na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi. Szła przez salę rozglądając się dookoła. Jedna część sali była typowo restauracyjna, czteroosobowe stoliki ustawione były według jakiegoś schematu, natomiast druga część była już bardziej intymna. Dwuosobowe stoliki ustawione były w większych odległościach od siebie, a niektóre stały w altankach rattanowych z kotarą. Wystrój zrobiony był w klimacie dalekiego wschodu, przyciemnione światła, lampiony z arabskimi rysunkami. Trochę jak w Sfinksie tylko bardziej elegancko. Kelner prowadził ich do stolika w altance stojącej na końcu sali.
Odsunął krzesło i spojrzał z zachwytem na Agatę.
– Dziękujemy, poradzimy już sobie – powiedział cierpko Piotr trzymając Agatę za rękę.
Kelner zapalił jeszcze świeczkę na stoliku i wyszedł. Dopiero wtedy Piotr pozwolił jej usiąść.
– O co