Arabska żona. Tanya Valko

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Arabska żona - Tanya Valko страница 23

Arabska żona - Tanya Valko

Скачать книгу

nie tak.

      – Nic takiego. Ahmed prosił, żebym im pomogła, bo mają mnóstwo roboty – próbuję kłamać, choć wiem, że nie jestem w tym dobra.

      – Jeśli tak… – matka z niedowierzaniem zawiesza głos. – A kiedy?

      – Zaraz, jak najszybciej, jak tylko dasz radę. – Z nerwów jednak nie panuję nad sobą.

      – Mhm… Za chwilę jestem.

      Biegam jak obłąkana po mieszkaniu. Cholera jasna, niedobrze się dzieje.

      – Gotowa? – Po dziesięciu minutach słyszę głos matki w przedpokoju.

      – Tak, już prawie. – W biegu spinam włosy w kok. – Ale jesteś szybka.

      – Jak do pożaru. – Patrzy na mnie badawczo, a ja doskonale znam ten wzrok.

      – Wszystko w porządku, mamo. Nic się nie martw. – Całuję ją w przelocie w policzek i uciekam jak najszybciej, aby nie dać jej szansy zarzucenia mnie pytaniami.

      – Dociu, ale… – słyszę.

      – Wszystko będzie dobrze! Dzięki, że przyszłaś.

      Nasze miasteczko rzeczywiście jest niewielkie, ale dzisiaj pobiłam rekord, docierając do biura w piętnaście minut.

      – Jest tu kto? – krzyczę od wejścia, bo nie widać żywej duszy.

      Dookoła panuje cisza, słychać tylko szum komputerów. Ktoś mógłby wejść i wynieść im połowę sprzętu, a nikt by tego nie zauważył. Dziwne. W kącie stoi telewizor, którego wcześniej nie było, z jakimś zatrzymanym filmem. To oni tutaj seriale oglądają? Zauważam, że jest podłączony do wideo i na chybił trafił przyciskam klawisz pilota. Nagle na całe biuro rozlega się jęk, skowyt i dyszenie pary, która kopuluje w kadrze pornograficznego filmu. Wybałuszam ze zdziwienia oczy. Co za obrzydlistwo!

      – Dobrze się bawisz – za plecami słyszę twardy głos mojego męża.

      – Co?

      – Chcesz się podszkolić przed następnymi randkami z twoimi kochasiami? – Patrzy na mnie tępym wzrokiem.

      – To ja chyba powinnam zapytać, co taki film robi u ciebie w biurze. Nieprawdaż?

      – Ja ci się, kobieto, nie muszę z niczego tłumaczyć. Mnie wystarczy to, co ty wyprawiasz. – Zaciska zęby, a blizna przez całą szyję wygląda, jakby miała zaraz pęknąć.

      – O czym ty, do cholery, mówisz?! – krzyczę, bo ta sytuacja naprawdę zaczyna mnie denerwować. – Co ci się po tym głupim, arabskim łbie kołacze?!

      – Kiedyś ci nie przeszkadzało, że arabski. – Chwyta mnie za kok i przyciąga do swojej twarzy, która cuchnie alkoholem.

      – Nadal mi nie przeszkadza, lecz ty zacząłeś się zachowywać i prowadzić jak najgorszy polski małorolny chłopek – syczę przez zęby z bólu i z wściekłości. – Puszczaj, ty chamie!

      Szarpię mocniej, zostawiając mu w dłoni pokaźny pęk blond włosów. Podczas szamotaniny potrącam kasety wideo leżące w równej kupce na stoliku. Jest ich niemało. Na okładce widnieje uprawiająca seks rozebrana parka.

      – To już wiem, jakie interesy robi mój mąż – mówię z niekłamaną satysfakcją. – Szara strefa, handel filmami porno.

      – Nie przesadzaj – odpowiada zbity z pantałyku i dużo pokorniejszy.

      – Że co?! – krzyczę przestraszona nie na żarty. – To jest niezgodne z prawem, to tak jakbyś prochami handlował! Ty głupcze! Chcesz iść siedzieć, chcesz iść do polskiego pierdla?!

      – Docia, nie dramatyzuj. – Zawstydzony próbuje mnie objąć.

      – Nie dotykaj mnie, ty zboku! A może współpracujesz z mafią, bo to ich działka?

      – Mała rodzinna awanturka? – Podchmielony Miecio z głupim uśmiechem na ustach wparowuje niepewnym krokiem do pomieszczenia.

      – Wiesz co, Mietek – teraz rzucam się na niego. – Sądziłam, że jesteś mądrzejszy, a przynajmniej sprytniejszy…

      – O co chodzi? – Nadal zadowolony dopija drinka z oblepionej szklanki.

      – Chodzi o to, że wcześniej czy później wpadniecie, bo wasza działalność jest nielegalna.

      – E tam, przesadzasz. – Lekceważąco macha ręką i na swoje szczęście wychodzi. Zapewne po to, aby nalać sobie kolejną szklaneczkę.

      – Dociu, masz rację. – Ahmed z pokorą patrzy mi w oczy. – Ale to tylko chwilowo, na początek. Nie ma zamówień, nie ma zysków, a przecież musimy z czegoś żyć.

      – Ale…

      – Jesteśmy ostrożni, nikt nas nie namierzy, bo wszystkie zamówienia rozchodzą się jak świeże bułeczki. Ryzykuje wypożyczalnia kaset, a nie my. Ta tutaj to już ostatnia partia. – Pochyla się nade mną i dotyka swoim spoconym czołem mojego.

      – Mam nadzieję. – Powoli się uspokajam. – I przestań pić!

      – Tak, przecież wiesz, że ja…

      – To ci nie służy i jest wbrew twojej religii. Sam mówiłeś. A poza tym po wódce stajesz się zupełnie innym człowiekiem – mówię już rozżalona. – Nie tym, którego znam i którego kocham.

      – Księżniczko moja, to się więcej nie powtórzy, przyrzekam. – Pochyla się nade mną i czule całuje, a ja myślę tylko, że odór z jego ust jest nie do zniesienia.

      – Idę do swoich spraw i mam nadzieję, że już wszystko będzie jak dawniej. Przemyśl to sobie, dobrze?

      – Pa, pa, Dociu. – Zabawnie przytyka dwa palce do czoła, udając, że salutuje.

      Cóż, doświadczeni ludzie mówią, że nadzieja jest matką głupich. Ja widać do takich się zaliczam. Kolejne wieczory i noce spędzam sama albo z pijanym, wrogo nastawionym mężem. Siedzi, milczy i obserwuje mnie spod oka, jakby miał mi coś do zarzucenia. Zaczynam myśleć, że kiedy go nie widzę, jest lepiej. Jego obecność mi ciąży. To dla mnie niepojęte, bo jeszcze nie tak dawno nie mogliśmy się bez siebie obyć, rozmawialiśmy godzinami i wspaniale czuliśmy się w swoim towarzystwie.

      – Dorota, powinnaś to ukrócić. – Matka nie wytrzymuje i postanawia się wtrącić.

      – Ale co? – Jak zawsze udaję głupią.

      – Jezu, jak ty mnie denerwujesz tymi swoimi odzywkami. Wydoroślej w końcu, jesteś żoną i matką, przestań chować głowę w piasek.

      – Taka jesteś mądra? – Zrzucam maskę, bo to i tak nie ma sensu. – To powiedz mi, co mam zrobić.

      – Zareaguj ostro. Idź tam i rozpędź to całe pijackie towarzystwo. Już całe miasto o nich mówi…

      – Aaa,

Скачать книгу