Arabska żona. Tanya Valko

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Arabska żona - Tanya Valko страница 5

Arabska żona - Tanya Valko

Скачать книгу

do ciebie. W zasadzie mogę parę dni wcześniej, bo przecież mam wolne – informuję go trzęsącym się głosem przez telefon.

      – Źle poszło – słysząc mnie, nie potrzebuje wyjaśnień.

      – Jak przewidywałeś.

      – To może ja przyjadę w ten weekend i zrobimy twojej mamie niespodziankę – mówi z lekkim rozbawieniem. – Spróbuję podbić ją moim urokiem osobistym. – Śmiejemy się, choć czujemy, że nie będzie łatwo.

      – Nie wiem, czy to dobry pomysł – zaczynam się wahać.

      – Nic się nie martw. Wiem, jak postępować z twardymi, upartymi starszymi paniami. W końcu też mam matkę.

      Ahmed siedzi na wytartej kanapie w maleńkim salonie, w rękach mocno ściska wielki bukiet czerwonych róż, a pudło z czekoladkami położył sobie na kolanach. Widzę, jak bardzo jest spięty, choć udaje wyluzowanego.

      – Myślisz, że za chwilę przyjdzie? – pyta po raz kolejny.

      – Już za minutkę, już za momencik… Msza kończy się o pierwszej, droga trwa maksymalnie piętnaście minut…

      Zanim kończę mówić, słyszymy zgrzyt klucza w zamku. Głęboki oddech. Sama nie wiem, czego mogę się spodziewać. Ostatnio matka mnie zaskakuje. Dopóki byłam dzieckiem, wszystko układało się jak w bajce, bardzo się kochałyśmy. Lecz im stawałam się starsza, tym matka była bardziej oziębła, nerwowa i kąśliwa. Zupełnie tego nie rozumiem. Jeśli się boi, że ją opuszczę, wyfrunę z naszego idealnego gniazdka, to czemu robi wszystko, abym chciała to uczynić jak najprędzej?

      – Witam panią. – Ahmed wstaje i całuje moją zdziwioną matkę w rękę. – To wielki zaszczyt dla mnie poznać mamę Doroty – mówi, wręczając jej kwiaty i czekoladki.

      – Toście mnie zaskoczyli – przyznaje, z trudem zamykając otwarte usta.

      Siadamy. Patrzymy na siebie wyczekująco. Niedobrze.

      – To ja podam ciasto, mam nadzieje, że się udało. – Zrywam się na równe nogi, nie mogąc znieść milczenia. – Kawa czy herbata, a może cola?

      – Poproszę kawę. – Ahmed uśmiecha się niepewnie.

      – Dla mnie może być to samo – burczy mama, patrząc chłodno na mojego śniadego chłopaka i próbując wynaleźć najmniejsze niedociągnięcie w jego wyglądzie. Nie ma szans, bo on jest naprawdę przystojny. Wysoki i szczupły, kędzierzawe włosy ma dobrze przystrzyżone, twarz ogoloną na gładko, włoski garnitur jak spod igły, koszula perfekcyjnie wyprasowana, a krawat idealnie dobrany do całości.

      – To co pan robi u nas w Polsce? Poluje na młode dziewczyny, bałamuci je i zostawia? – Mama zaczyna miłą konwersację.

      Trzęsącymi się rękami nakładam biszkopt z galaretką, rozlewam kawę i biegnę pomóc mojemu chłopakowi.

      – Pani bardzo dobrze wychowała córkę. – Ahmed nie odpowiada na pytanie bezpośrednio. – Może być pani dumna, Dorota nikomu nie da się zbałamucić.

      – To co pan tutaj robi? Na co pan liczy? – nie poddaje się.

      – Myślę poważnie o pani córce i szanuję zarówno ją, jak i panią – mówi spokojnym głosem. Już się nie denerwuje.

      – A ileż czasu się spotykacie, że może panu coś „na poważnie” przyjść do głowy?!

      – Już ponad trzy miesiące, prawda, Dociu? – zwraca się do mnie, a ja kiwam głową.

      Matka patrzy na mnie z wyrzutem i mogę wyczytać z jej oczu: „I nic mi nie powiedziałaś?”.

      – Dopiero trzy miesiące, co to jest! – śmieje się ironicznie.

      – Dobry początek, szanowna pani. – Ahmed mówi już stanowczym i chłodnym głosem.

      – Ona nie ma nawet matury, co pan sobie wyobraża?! – podnosi głos.

      – Mamo, on spotyka się ze mną i chce tylko pójść w moim towarzystwie na sylwestra, a nie, do jasnej cholery, od razu się żenić! – nie wytrzymuję, bo robi mi się strasznie głupio. – Rzeczywiście chodzimy ze sobą dopiero trzy miesiące i nie czas ani miejsce snuć jakieś dalekosiężne plany na przyszłość. Ahmed chciał powiedzieć, że nie ma zamiaru mnie wykorzystać ani nic takiego.

      – Pożyjemy, zobaczymy. – Matka z ironią wygina wargi w dół i patrzy na nas niechętnie. – Może zechcielibyście opuścić mój pokój, bo chciałabym trochę odpocząć.

      – Koniec audiencji – szepczę i biorę Ahmeda pod rękę.

      Wprowadzam go do mojego maleńkiego pokoiku. Praktycznie można siedzieć na łóżku i jednocześnie pisać przy biurku, tyle właśnie jest miejsca między tymi dwoma meblami, ledwo mieści się taboret. Wystroju dopełnia mała szafa na ubrania, ale też mam tylko parę rzeczy na krzyż: dżinsy, kilka podkoszulków, dwa sprane swetry, niemodną wyjściową sukienkę oraz galowy komplecik na szkolne akademie i egzamin maturalny. Siadamy na mocno wysłużonej kanapie, która pamięta jeszcze czasy mojego dzieciństwa.

      – Jak ty tutaj, dziewczyno, możesz się pomieścić? – Ahmed obejmuje mnie ramieniem, rozglądając się jednocześnie dookoła. – Nie ma czym oddychać.

      Wstaje, ściąga marynarkę, krawat i rozpina koszulę pod szyją.

      – Wystarczy tego striptizu – śmieję się, bo okrutnie mi się podoba, szczególnie z tymi rumieńcami na twarzy.

      – Uf, gorąco tutaj. – Jego oczy płoną dziwnym blaskiem. – Otworzę okno, dobrze?

      Za chwilę siada na brzegu łóżka i czule chowa moje dłonie w swoich.

      – Wiesz, że bardzo cię szanuję? – zaczyna. – U nas, jak facet myśli poważnie o dziewczynie, to nawet nie powinien jej pocałować. Ale to trochę staroświeckie zasady, niezbyt przestrzegane w mojej rodzinie. Jesteśmy dość nowocześni na miarę kraju, w którym żyjemy. Choć tutaj i tak wydawalibyśmy się zaściankowi i jak z poprzedniej epoki.

      – Do czego zmierzasz? – Ta rozmowa z mamą źle na niego wpłynęła.

      – Chciałbym, żebyś wiedziała, że coś do ciebie czuję, bardzo głębokiego, nie chwilowego.

      – Ja też – szepczę, siadając blisko i przytulając twarz do jego szyi. Czuję jego przyspieszony puls.

      – Nigdy wcześniej do nikogo…

      – Ja też – przerywam mu.

      Patrzymy sobie głęboko w oczy, z trudem łapiąc oddech. Po raz pierwszy od momentu poznania całujemy się, najpierw nieśmiało i delikatnie, później namiętnie, z dziką pasją. Nagle tracimy równowagę i wpadamy na środek łóżka. Oboje mocno uderzamy głowami w ścianę.

      – Ojjj… – krzyczymy, masując obolałe miejsca, i wybuchamy śmiechem.

      – Tyle by było na dziś w temacie seksu. – Prawie płaczę z

Скачать книгу