Arabska żona. Tanya Valko
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Arabska żona - Tanya Valko страница 7
– Już robi się późno. – Ahmed nachyla się do mojego ucha i przekrzykuje muzykę i wzmagający się gwar. – Zaraz wszyscy powpadają pod stoły i nie będzie już tak przyjemnie.
– Ale się popili – szczerze się dziwię. – Takie wykształcone i eleganckie towarzystwo.
– To chyba u was taka tradycja narodowa – uśmiecha się półgębkiem.
– To wcale nie jest śmieszne – mówię rozzłoszczona. – Raczej żenujące.
– Dla mnie również, więc może chodźmy już, żeby sympatycznie zakończyć wieczór – namawia mnie. – Mam jeszcze szampana w lodówce.
– A ja chciałam, żeby ten bal trwał wiecznie. – Rozżalona, nie słyszę jego ostatnich słów. – Że co? – Z opóźnieniem, jednak do mnie docierają. – To jakaś zuchwała propozycja czy prowokacja? – Kokieteryjnie spoglądam mu w oczy.
– To oferta na kontynuację zaczarowanego wieczoru w nieco odmiennej atmosferze – mówi ze ściśniętym gardłem.
Czuję ogarniające mnie podniecenie i widzę ogień w jego oczach.
– Na co jeszcze czekamy? – Chwytam go za rękę i prawie biegiem przepychamy się do wyjścia.
Mieszkanie jest piękne – duży salon, wygodna sypialnia z garderobą, nowoczesna kuchnia i jasna przestronna łazienka z trójkątną wanną. W salonie na małym stoliczku stoi choinka z czerwono-złotymi dekoracjami. Lampki delikatnie mrugają, dając ciepłe, przyćmione światło.
– Czyżbyś zaczął obchodzić nasze chrześcijańskie święta? – żartuję.
– Chcę je spędzać z tobą – mówi cicho, zabierając ode mnie płaszcz. – Są takie uroczyste i piękne.
– Wasze na pewno też.
– Nie tak kolorowe i pełne muzyki. Choć na urodziny proroka także świątecznie przybieramy drzewka i świecimy lampki. To taka nasza islamska wigilia.
– Poważnie? Nie wiedziałam – dziwię się.
– W ten sposób obchodzimy to święto od niedawna. Chyba nie chcieliśmy być gorsi od was – śmieje się i sadza mnie na skórzanej wygodnej sofie.
– Dobrze, że stamtąd wyszliśmy. Mimo nieciekawej końcówki cały bal był cudowny. Dziękuję ci.
– Teraz tylko takie chwile będą w twoim życiu.
Idzie do kuchni i przynosi oszronioną butelkę szampana. Z kredensu wyciąga kryształowe błyszczące kieliszki.
– Za ten nowy wspaniały rok. Oby spełniły się twoje najskrytsze marzenia. – Pochyla się w moją stronę z napełnionym szkłem.
– Właśnie się spełniają – szepczę i daję mu do pocałowania rozchylone usta.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że tego chcę i że ten mężczyzna jest właśnie tym jednym jedynym, wymarzonym księciem z bajki.
Ahmed bierze mnie na ręce i zanosi do sypialni. Przytłumione światło rzuca blask na wielkie łoże. Powoli ściąga ze mnie piękną wieczorową suknię, tak jakby nie chciał jej uszkodzić lub pragnął przedłużyć tę chwilę w nieskończoność. Znów brakuje mi tchu i kręci mi się w głowie. Płonę z namiętności i najchętniej rzuciłabym się na niego w dzikim szale. On zaś delikatnie całuje moją szyję i podąża w pieszczotach w dół. Zostawia na mnie stanik i majtki i jak na zwolnionych obrotach zdejmuje marynarkę i zaczyna rozpinać koszulę. Za chwilę zwariuję albo eksploduję! Gwałtownie siadam i targam ją na boki. Guziki pryskają na wszystkie strony.
– Tygrysico! – chrapliwie dyszy. – Aż się ciebie boję.
Ciężko pada na mnie i mocno, aż do bólu, ściska moje delikatne dziewczęce piersi. Jęczę z rozkoszy i przejeżdżam paznokciami po jego plecach. Jak przez mgłę słyszę jego zdławiony krzyk. W dzikim szale zrywamy z siebie pozostałe ubranie. Nasze nagie ciała ocierają się i splatają, chłoniemy siebie nawzajem. Czuję jego drżące, lecz mocne palce w moim gorącym, wilgotnym dołku. Nagle coś wielkiego i twardego rozrywa mi krocze. Instynktownie spinam się w sobie i wydaję nieartykułowany, przenikliwy dźwięk, ni to pisk, ni skowyt.
– Docia! – Ahmed zamiera. – Ty jesteś dziewicą?! – mówi zszokowany i zakłopotany.
– A jak myślałeś? Sądziłeś, że masz do czynienia z jedną z pubowych panienek? – gardłowo szepczę, gryząc z namiętności palce.
– Ale… To trzeba celebrować – tłumaczy zaniepokojony, podnosząc się na łokciu i próbując odsunąć ode mnie.
– Ahmed, właśnie to robimy. Jestem gotowa i bardzo tego pragnę. – Zarzucam mu ramiona na szyję, przyciągam do siebie i mocno chwytam zębami jego ucho.
– Kocham cię, moja blond królewno – czule szepcze.
Zaciskam oczy i wtulam się w jego szyję. Próbuje mnie uciszyć, kładąc spoconą dłoń na ustach. Jak to boli! Moje koleżanki opowiadały, że to nic takiego, nic nie czuły, żadnej krwi i cierpienia. Ja to zawsze mam pecha. Łzy spływają mi ciurkiem z kącików oczu. Ahmed wychodzi ze mnie, zostawiając ból i ogień w moim wnętrzu. Cała się trzęsę. Przytula mnie jak porcelanową lalkę i delikatnie obcałowuje całą twarz, włosy i palce dłoni, jeden po drugim.
– Przepraszam, czuję się jak rzeźnik – usprawiedliwia się i widzę przerażenie i skruchę w jego oczach.
– Nie sądziłam, że to takie mało przyjemne – pochlipuję. – To ja przepraszam, ze mną tak już jest. Same kłopoty.
– Dociu, właśnie tego pragnę, na zawsze.
Ostrożnie mnie podnosi i kieruje się do łazienki. Napuszcza do wanny ciepłą wodę, wlewa relaksujący olejek i kładzie mnie wśród aromatycznej piany. Kąpię się w trójkątnej wannie. Powoli napięcie i ból mijają, zaczynam głębiej oddychać, czuję odprężenie ogarniające całe ciało. Ahmed zapala kolorowe wonne świece i ustawia dookoła. W sypialni włącza płytę z łagodną muzyką i wraca, niosąc kieliszki napełnione szampanem.
– Wypijmy za nas – wznosi toast.
Siada na podłodze i opiera łokieć o brzeg wanny. Patrzy na mnie zakochanym wzrokiem i jest bardzo poważny.
– Chodź tutaj do mnie. – Przesuwam się, robiąc mu miejsce.
Obejmujemy się i pijemy pysznego szampana. Ociekający wodą wracamy do sypialni. Tym razem kochamy się długo i powoli, aż stajemy się jednym ciałem i jedną duszą. Dopiero teraz czuję, jak potężne uczucie przepełnia moje serce. Nie jest to już zwierzęca, dzika namiętność, lecz głęboka miłość, taka na całe życie.
– Moja i tylko moja, na wieki, najukochańsza Docia – o świcie cichutko wyznaje mój mężczyzna i zapada w głęboki sen.
– Tak, moja pannico, postępować nie będziemy – tymi