Zaginiona . Блейк Пирс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zaginiona - Блейк Пирс страница 11

Zaginiona  - Блейк Пирс Seria Kryminałów o Riley Paige

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Całkiem jak nasze stare śledztwo – zauważyła. – Obydwie kobiety po trzydziestce, obydwie miały małe dzieci. To zdaje się być częścią jego modus operandi. Ma słabość do matek. Musimy sprawdzić stowarzyszenia rodziców i dowiedzieć się, czy istniały jakieś powiązania pomiędzy tymi kobietami albo ich dziećmi.

      – Zlecę to – powiedział Bill. Robił na bieżąco notatki.

      Riley brnęła przez raporty i zdjęcia, porównując je z rzeczywistą scenerią.

      – Uduszone w ten sam sposób, różową wstążką – powiedziała. – Kolejna peruka. I taka sama sztuczna róża przed ciałem.

      Podniosła do oczu dwie fotografie.

      – I otwarte powieki, przyszyte u góry – ciągnęła. – Jeśli dobrze pamiętam, technicy stwierdzili, że powieki Eileen Rogers przyszyto post mortem. Czy w przypadku Reby Frye było tak samo?

      – Owszem. Wygląda na to, że zabójca chciał, żeby patrzyły na niego nawet po śmierci.

      Po plecach Riley przebiegł dreszcz. Jak zawsze, kiedy fragmenty układanki miały zaraz złożyć się w całość. Nie wiedziała, czy powinna czuć radość, czy trwogę.

      – Nie – odparła. – To nie to. Było mu wszystko jedno, czy na niego patrzyły.

      – Więc dlaczego to robił?

      Riley milczała. Pod jej czaszką kłębiły się pomysły. Była ożywiona, ale wciąż jeszcze niegotowa, by je ubrać w słowa. Nawet we własnej głowie.

      Rozłożyła na kamieniu zdjęcia parami, pokazując Billowi szczegóły.

      – Nie do końca są identyczne – powiedziała. – Ciało w Dagett nie było tak starannie ułożone. Próbował je przenieść, kiedy było już sztywne. Tym razem, jak zgaduję, przeniósł je jeszcze przed rigor mortis. W przeciwnym razie nie mógłby ułożyć jej tak…

      Powstrzymała się przed użyciem słowa „ładnie”. A potem uświadomiła sobie, że dawniej, jeszcze przed uwięzieniem i torturami, określiłaby to dokładnie w ten sposób. Tak, znów zaczynała czuć klimat i narastającą gdzieś w środku znaną tylko sobie mroczną obsesję. Wkrótce nie będzie odwrotu.

      Tylko czy to dobry, czy zły znak?

      – Co jest nie tak z jej oczami? – zapytała, wskazując na zdjęcie. – Ten niebieski nie wygląda na prawdziwy.

      – Kontakty – odparł Bill.

      Mrowienie w kręgosłupie przybrało na sile. Na gałkach ocznych Eileen Rogers nie było soczewek kontaktowych. Znacząca różnica.

      – A ten połysk na jej ciele?

      – Wazelina.

      Kolejna istotna różnica. Riley czuła, jak pojedyncze myśli wpasowują się w całość z zatrważającą prędkością.

      – Czego dowiedzieli się technicy o peruce? – zapytała.

      – Na razie niczego. Oprócz tego, że była pozszywana z kawałków kilku tanich peruk.

      Podniecenie Riley rosło. Przy ostatnim zabójstwie morderca użył pojedynczej prostej peruki, a nie pozszywanej z resztek. Tak taniej, podobnie jak róża, że technicy kryminalni nie byli w stanie jej wytropić. Riley czuła, że elementy układanki zaczynają się zazębiać. Nie widziała jeszcze całości, ale już sporą jej część.

      – Co planują w związku z tym?

      – To samo, co ostatnim razem. Zbadać jej włókna i spróbować dowiedzieć się, skąd pochodzą, sprawdzając dostawców peruk.

      – Marnują tylko czas – powiedziała Riley, zadziwiona niezachwianą pewnością we własnym głosie.

      Bill spojrzał, wyraźnie zaskoczony.

      – Dlaczego?

      Poczuła lekkie zniecierpliwienie, jak zawsze gdy wyprzedzała tok myślenia Billa o krok czy dwa.

      – Popatrz na obraz, który on chce nam przekazać. Niebieskie soczewki, które sprawiają, że oczy Reby nie wyglądają na prawdziwe. Przyszyte powieki, żeby pozostawały cały czas otwarte. Ciało oparte, nogi dziwacznie rozłożone. Wazelina, żeby skóra wyglądała jak plastik. Peruka pozszywana z małych peruczek. Nie dla ludzi, a dla lalek. On chciał, żeby obydwie ofiary wyglądały jak lalki. Jak nagie manekiny na wystawie.

      – Jezu… – Bill notował gorączkowo. – Czemu tego nie widzieliśmy poprzednim razem, w Daggett?

      Odpowiedź była tak oczywista, że Riley musiała zdusić jęk irytacji.

      – Nie był wtedy jeszcze wystarczająco dobry – powiedziała. – Wciąż próbował znaleźć sposób na przekazanie wiadomości. Uczy się na błędach.

      Bill spojrzał znad notatek i z podziwem potrząsnął głową.

      – Cholera, tęskniłem za tobą.

      Doceniła komplement, choć wiedziała, że zbliża się jeszcze większe odkrycie. Lata doświadczenia mówiły Riley, że najlepiej nie robić niczego na siłę. Musi się po prostu zrelaksować i poczekać, aż natchnienie przyjdzie samo. Przykucnęła w milczeniu na głazie i czekała. Leniwie zbierała rzepy z nogawek.

      Jak one mnie wkurzają!, pomyślała.

      Nagle jej wzrok padł na powierzchnię kamienia tuż u jej stóp. Niewielkie rzepy, niektóre w całości, inne w kawałkach, leżały obok tych, które właśnie poodczepiała.

      – Bill. – Głos Riley drżał z podniecenia. – Czy to leżało tutaj, kiedy znaleziono ciało?

      – Nie wiem. – Wzruszył ramionami.

      Trzęsącymi się i spoconymi bardziej niż kiedykolwiek dłońmi Riley chwyciła plik zdjęć i zaczęła je przerzucać. Wreszcie znalazła takie, na którym widać było ciało z przodu. Pomiędzy rozłożonymi nogami, zaraz obok róży, widniało kilka małych plamek. To były te rzepy. Dokładnie te same, które właśnie znalazła. Tyle że nikomu nie wydały się istotne. Nikt nie pomyślał, żeby przyjrzeć się im uważnie. I nikomu nawet nie przyszło do głowy, by zebrać je, kiedy sprzątano to miejsce.

      Riley zamknęła oczy i uruchomiła wyobraźnię. Dopadły ją silne zawroty głowy. Aż nazbyt dobrze znała to uczucie – spadania w otchłań, w okropną czarną czeluść, w okrutny umysł mordercy. Wyobrażała sobie siebie na jego miejscu, doświadczającą tego, co on. Była w niebezpiecznym i przerażającym miejscu. Ale właśnie tam miała być, przynajmniej w tym momencie.

      Dała się ponieść.

      Czuła pewność zabójcy, który taszczył ciało po ścieżce w kierunku strumienia, przekonany, że nikt go nie złapie. Wcale się nie śpieszył. Mógł sobie nawet podśpiewywać albo pogwizdywać. Czuła jego cierpliwość, jego kunszt i wprawę, kiedy układał

Скачать книгу