Zaginiona . Блейк Пирс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaginiona - Блейк Пирс страница 14
I jak rozłożyć odpowiednio nogi? Jedna z nich była beznadziejnie skrzywiona. Nie pozostawało mu nic innego, jak wyjąć łyżkę do opon z bagażnika i złamać udo i rzepkę. A potem skręcić nogę na tyle, na ile się dało.
Nie był zadowolony z efektu.
Wreszcie obowiązkowa różowa wstążka wokół szyi kobiety, peruka i róża w śniegu. A potem sprawca wsiadł do auta i odjechał. Był zawiedziony i zniechęcony. I wystraszony. Czy mimo całej swojej niezdarności nie pozostawił po sobie żadnych śladów, które mogą go zgubić? Obsesyjnie odtwarzał w myślach każdy krok, ale nie miał pewności.
Wiedział, że następnym razem musi się poprawić. Obiecał to sobie.
Riley otworzyła oczy. Pozwoliła zabójcy się oddalić. Była z siebie zadowolona. Nie pozwoliła, by wizja poruszyła ją czy przytłoczyła. Dzięki niej zyskała cenną perspektywę. Zobaczyła, jak morderca doskonali swój warsztat.
Pragnęła jednak dowiedzieć się czegoś, czegokolwiek, o jego pierwszym zabójstwie. Miała stuprocentową pewność, że zabił już wcześniej. To morderstwo było dziełem praktykanta, a nie absolutnego nowicjusza.
Riley miała już odwrócić się i pójść w stronę auta, gdy jej uwagę przyciągnęło drzewo. Mały fragment czegoś żółtego wystawał w miejscu, w którym rozgałęział się pień. Tuż nad jej głową.
Obeszła dąb i spojrzała w górę.
– On tu wrócił! – jęknęła.
Przebiegł ją nagły dreszcz. Rozejrzała się nerwowo. Nikogo nie było w pobliżu.
Z gałęzi gapiła się na Riley naga lalka o blond włosach. Usadzona dokładnie tak, jak zabójca próbował usadzić ofiarę.
Nie mogła tam tkwić od dawna. Co najwyżej trzy, cztery dni. Nie przesunął jej jeszcze wiatr ani nie zmoczył deszcz. Morderca wrócił tutaj, kiedy przygotowywał się do zabójstwa Reby Frye. Podobnie jak Riley, żeby przeanalizować dotychczasowe działania. Żeby spojrzeć krytycznym okiem na swoje błędy.
Zrobiła zdjęcia telefonem. Zaraz je wyślę do biura, pomyślała.
Wiedziała, dlaczego zostawił tę lalkę.
Domyśliła się, że to przeprosiny za przeszłe niechlujstwo.
I również zapowiedź większej staranności na przyszłość.
ROZDZIAŁ 9
Riley jechała do posiadłości senatora Mitcha Newbrougha. Zbliżała się do celu, a jej serce przepełniał strach. Dom położony na końcu długiej, obsadzonej drzewami alei był ogromny, formalny i onieśmielający. Riley zawsze trudniej radziła sobie z ludźmi posiadającymi pieniądze i władzę niż z tymi na nieco niższych szczeblach drabiny społecznej.
Zaparkowała na perfekcyjnie okrągłym podjeździe, przed zbudowaną z kamienia posiadłością.
Tak, ta rodzina była zaiste niezmiernie bogata.
Wysiadła z auta i podeszła do ogromnych drzwi wejściowych. Zadzwoniła. Otworzył jej zadbany mężczyzna około trzydziestki.
– Jestem Robert – powiedział. – Syn senatora. A pani to zapewne agentka specjalna Paige. Proszę wejść. Ojciec i matka oczekują pani.
Robert Newbrough prowadził Riley przez dom, który natychmiast przypomniał jej, dlaczego nie lubi ostentacyjnych posiadłości. Siedziba rodziny Newbroughów była wyjątkowo przestronna i gdziekolwiek czekali senator z żoną, dotarcie do tego miejsca zajmowało zdecydowanie zbyt wiele czasu. Riley była pewna, że zmuszanie gości do przebywania tak długiego dystansu jest rodzajem zastraszania, sposobem na zakomunikowanie, że mieszkańcy tego domu mają tak dużą władzę, że nie warto z nimi igrać. Ponadto uważała wszechobecne dekoracje i meble kolonialne za dosyć brzydkie.
Najbardziej jednak obawiała się tego, co miało nastąpić za chwilę. Rozmowy z rodzinami ofiar były dla niej okropnym doświadczeniem, dużo gorszym niż kontakt z miejscem zbrodni czy nawet trupem. Zbyt łatwo wczuwała się w ludzki żal, złość i zagubienie. Tak intensywne emocje zakłócały jej skupienie i rozpraszały ją w pracy.
Kiedy szli, Robert Newbrough powiedział:
– Ojciec wrócił z Richmond i jest w domu, od kiedy…
Głos uwiązł mu w gardle w pół zdania. Riley poczuła jego cierpienie.
– …od kiedy dowiedzieliśmy się o Rebie – ciągnął. – Bardzo to przeżywamy. Zwłaszcza matka jest wstrząśnięta. Proszę postarać się jej zbytnio nie denerwować.
– Tak mi przykro z powodu pańskiej straty – odparła Riley.
Robert nie odpowiedział. Wprowadził ją do przestronnego salonu.
Senator Mitch Newbrough wraz z żoną siedzieli na ogromnej kanapie, trzymając się za ręce.
– Agentka Paige. – Dokonał prezentacji Robert. – Agentko Paige, proszę pozwolić, że przedstawię pani moich rodziców. Senator i jego żona Annabeth.
Wskazał Riley miejsce, a następnie sam usiadł.
– Na wstępie – powiedziała cicho Riley – chciałabym wyrazić najgłębsze wyrazy współczucia z powodu państwa straty.
Annabeth Newbrough w milczeniu skinęła głowa. Senator patrzył przed siebie.
Krótka chwila ciszy, która nastąpiła, pozwoliła Riley zerknąć na ich twarze. Wielokrotnie widywała Newbrougha w telewizji, zawsze z przymilnym wobec wyborców uśmiechem. Teraz się nie uśmiechał. Riley nie miewała jednak zbyt wielu okazji, by oglądać panią Newborough, która sprawiała wrażenie typowej potulnej małżonki polityka.
Obydwoje ledwie przekroczyli sześćdziesiątkę. Riley domyślała się, że uciekali się do bolesnych i drogich sposobów, aby wyglądać młodziej: do przeszczepów włosów, farbowania, liftingów twarzy, makijażu. Według niej te wysiłki zaowocowały lekko sztucznym wyglądem.
Niczym lalki, pomyślała.
– Muszę zadać państwu kilka pytań o córkę. – Wyjęła notatnik. – Czy byli państwo ostatnio w bliskim kontakcie z Rebą?
– Oczywiście – powiedziała pani Newbrough. – Nasza rodzina trzyma się bardzo blisko.
Riley nie umknęła szablonowość tej frazy, powtarzanej najwyraźniej trochę zbyt często, rutynowo. Miała niemal pewność, że życie rodzinne w domu Newbroughów jest dalekie od ideału.