Zaginiona . Блейк Пирс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaginiona - Блейк Пирс страница 3
Drzwi uchyliły się w jej stronę.
Oczom Reby ukazał się mały ganek i podwórko. Nocne bezksiężycowe niebo rozświetlały gwiazdy. Żadnego innego światła, żadnych domów w okolicy.
Powoli przeszła przez ganek i poczuła pod stopami suchą ziemię. Żadnej trawy.
Obolałe płuca zalało świeże powietrze.
Reba czuła trwogę i radość jednocześnie. Euforię wolności.
Zrobiła kolejny krok i zamierzała pobiec, gdy nagle na jej nadgarstku zacisnęła się silna dłoń.
Usłyszała znajomy szyderczy śmiech.
Ostatnią rzeczą, jaka poczuła, było twarde narzędzie – chyba metalowe? – uderzające ją w głowę.
A potem już tylko otchłań ciemności.
ROZDZIAŁ 1
Przynajmniej jeszcze się nie zaśmiardło, stwierdził agent specjalny Bill Jeffreys.
Wciąż pochylony nad ciałem nie mógł nie wyczuć rozwijającego się powoli odoru. Woń mieszała się z zapachem sosny i czystej mgły unoszącej się nad strumieniem. Już dawno powinien się przyzwyczaić.
Nic z tego.
Nagie ciało kobiety starannie ułożono na dużym kamieniu nad brzegiem. Siedziało wsparte o inny kamień, z wyprostowanymi i rozłożonymi nogami, z rękami wzdłuż tułowia. Zauważył dziwne skrzywienie prawego ramienia, wskazujące na złamanie kości. Pofalowane skołtunione włosy w rażących odcieniach blondu były niewątpliwie peruką. Wokół ust trwał wymalowany różowy uśmiech.
Narzędzie zbrodni wciąż było zaciśnięte wokół jej szyi. Ofiara została uduszona różową wstążką. U jej stóp, na kamieniu, leżała sztuczna czerwona róża.
Bill spróbował ostrożnie unieść lewą rękę kobiety. Ani drgnęła.
– Nadal jest w fazie rigor mortis – powiedział do agenta Spelbrena, przykucając po drugiej stronie ciała. – Śmierć nastąpiła przed niecałą dobą.
– Co się stało z jej oczami? – zapytał Spelbren.
– Powieki są uniesione i przyszyte u góry czarną nicią – odparł Bill, nie patrząc.
Spelbren gapił się na niego z niedowierzaniem.
– Sam zobacz.
Spelbren spojrzał na oczy ofiary.
– Jezu… – wymamrotał.
Nie wyglądał na zniesmaczonego. Bill to cenił. Pracował już z innymi agentami śledczymi, niektórymi równie doświadczonymi jak Spelbren, którzy w tym momencie rzygaliby po kątach.
Razem nie pracowali nigdy wcześniej. Spelbrena wezwano do tej sprawy z oddziału w Wirginii i to on wymyślił, żeby ściągnąć na miejsce kogoś z Wydziału Analizy Behawioralnej w Quantico. To dlatego Bill znalazł się tutaj.
Mądre posuniecie, pomyślał.
Spelbren był o kilka lat młodszy, lecz w porównaniu z Billem wyglądał jak jego ojciec. Billowi ta powierzchowność całkiem przypadła do gustu.
– Ma szkła kontaktowe – zauważył Spelbren.
Bill przyjrzał się uważniej. Racja. Upiornie sztuczna niebieskość, przed którą musiał odwrócić wzrok. Nad rzeką panował chłód późnego poranka, lecz oczy ofiary zaczynały się już zapadać. Będzie trudno ustalić dokładny czas zgonu. Bill był pewien jedynie tego, że ciało zostało tutaj dostarczone i starannie ułożone ostatniej nocy.
– Pieprzeni federalni! – usłyszał.
Spojrzał w górę, na trzech miejscowych policjantów stojących kilka metrów od nich. Szeptali między sobą bezgłośnie, więc Bill wiedział, że te dwa słowa są przeznaczone dokładnie dla niego. Byli z pobliskiego Yarnell i wyraźnie nie cieszyli się z obecności FBI. Myśleli, że poradzą sobie sami.
Główny strażnik Parku Stanowego Mosby’ego był innego zdania. Przywykł co najwyżej do aktów wandalizmu, zaśmiecania i nielegalnego wędkowania czy polowań i wiedział, że lokalni z Yarnell nie byliby w stanie się tym zająć.
Bill przebył ponad sto kilometrów helikopterem, żeby znaleźć się tutaj, zanim ruszą ciało. Pilot wylądował zgodnie ze współrzędnymi, na pobliskim wzgórzu, gdzie czekali już strażnik ze Spelbrenem. Podjechali kilka kilometrów po ubitej drodze, a kiedy przystanęli, Bill od razu zobaczył ofiarę. Znajdowała się kilka kroków w dół, za strumieniem.
Niecierpliwi policjanci zdążyli już obejść to miejsce. Bill dokładnie znał ich myśli. Pragnęli rozwikłać sprawę samodzielnie. Para agentów FBI to ostatnie, co chcieliby widzieć.
Przykro mi, wieśniaki, pomyślał Bill. Zbyt duże z was żółtodzioby.
– Szeryf twierdzi, że to handel żywym towarem – powiedział Spelbren. – Myli się.
– Dlaczego tak sąszisz? – zapytał Bill. Znał odpowiedź, ale chciał wiedzieć, jak działa umysł Spelbrena.
– Jest po trzydziestce, niezbyt młoda – odparł agent. – Rozstępy, więc urodziła przynajmniej jedno dziecko. To nie jest typ, którym zazwyczaj się handluje.
– Masz rację – powiedział Bill.
– A peruka?
Bill potrząsnął głową.
– Ogolono jej głowę – stwierdził. – Więc czemukolwiek miała służyć ta peruka, na pewno nie zmianie koloru włosów.
– A róża? – zapytał Spelbren. – Wiadomość?
Bill obejrzał kwiat.
– Tandetna i sztuczna – odrzekł. – Można taką kupić w każdym sklepie z badziewiem. Dowiemy się gdzie, ale nic nam to nie da.
Spelbren spojrzał uważnie. Wyraźnie był pod wrażeniem.
Bill wątpił, że znajdą tutaj cokolwiek przydatnego. Morderca miał zbyt jasno wytyczony cel, był zbyt metodyczny. Całą tę scenerię zaaranżowano w konkretnym chorym stylu, który sprawiał, że nerwy Billa były napięte do granic możliwości.
Widział, że lokalnych aż świerzbi, żeby podejść bliżej i zakończyć to wreszcie. Zrobili zdjęcia. Za chwilę ciało miało być zabrane.
Bill przystanął i westchnął. Czuł zdrętwiałe nogi. Czterdziestka na karku zaczynała go spowalniać. No, przynajmniej trochę.
– Była torturowana – zauważył,