Opcja niemiecka. Piotr Zychowicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Opcja niemiecka - Piotr Zychowicz страница 6
Określenie „kolaboracja” ma znaczenie jednoznacznie pejoratywne. Kolaborowanie to nie było nic innego jak wysługiwanie się okupantowi w zamian za własne bezpieczeństwo czy korzyści materialne. Kolaboracji nie przyświecała żadna polityczna koncepcja. Uczestnicy spotkań na Barskiej nie potępiali zaś koncepcji nawiązania – na przykład przez RGO – rozmów z władzami okupacyjnymi, myśląc o tym, by tą drogą osiągnąć złagodzenie okupacyjnego reżimu, zwolnienie politycznych więźniów czy jeszcze inne koncesje.
Poszukując odpowiedniego kandydata na szefa nowego polskiego rządu, sondowali również słynnego pianistę i byłego premiera, najbardziej znanego na świecie Polaka tamtych czasów, Ignacego Paderewskiego. Pośredniczką miała być hrabina Simone Giron de Pourtales, córka znanego malarza Charles’a Girona. Z inspiracji Berlina jeszcze przed wybuchem wojny próbowała ona skłonić Paderewskiego do spotkania z Hitlerem. Jego celem miało być zażegnanie konfliktu między Warszawą a Berlinem.
Hitler nie chce wojny, to jest człowiek nadzwyczajny, który ma wspaniałą, nadzwyczajną wizję i który za bardzo kocha swój kraj, żeby pozwolić mu cierpieć – pisała hrabina do Paderewskiego 9 lipca 1939 roku. – To jest człowiek, który ma kult do muzyki i dla ludzi wielkich, i wielkich patriotów, trzeba go zobaczyć! Mistrzu, Pan go pokocha! Niech Pan mnie weźmie ze sobą i jedźmy go zobaczyć, ja Pana proszę! Spotykając się z Hitlerem, zyska Pan cały świat i Pan będzie mógł wraz z nim wzmocnić Polskę!
Działania te Giron kontynuowała po wybuchu wojny. 3 października pisała do Paderewskiego: „Zbliżamy się do wielkiego momentu historii, kiedy rozstrzygnie się los świata. Hitler zostanie Pana sprzymierzeńcem, Mistrzu. Pan to czuje, jestem pewna. Na ten temat ja się naprawdę nie mylę”. Jak wyjaśniała, chodziło o „rekonstrukcję nowej wolnej Polski” połączonej aliansem z Niemcami. Ta „nowa Polska” miałaby być „etniczna, zdrowa i silna”.
Niemcy gotowi byli wysłać specjalnego wysłannika do Morges na rozmowy z Paderewskim i generałem Sikorskim. Co ciekawe – zgodnie z tym projektem – Polska miała zachować dostęp do morza. Gdyby tak było w rzeczywistości, byłaby to sensacja. Po utracie Pomorza na rzecz Niemiec utrzymanie dostępu do morza możliwe byłoby bowiem tylko w razie wytyczenia przez nie polskiej autostrady eksterytorialnej.
Do całej tej afery, opisanej ze szczegółami w książce Macieja Patkowskiego Kryptonim „Paderewski”, należy jednak podchodzić ostrożnie ze względu na – ujmując to delikatnie – niezbyt dużą wiarygodność hrabiny Giron. Niezależnie od tego, co naprawdę gotowi byli zaproponować Niemcy, nie ma większych wątpliwości, że szwajcarska arystokratka działała z ich inspiracji. Cała historia zakończyła się jednak klapą. Paderewski odpowiedział listem z 15 października, w którym odrzucił awanse Berlina i „zawiesił stosunki” z Giron.
Tymczasem, jak wspominał Władysław Pobóg-Malinowski, poseł niemiecki w Bukareszcie, Wilhelm Fabricius, już we wrześniu 1939 roku starał się wymusić na rumuńskich władzach natychmiastowe wydanie mu Becka, Mościckiego, Śmigłego-Rydza i ministra spraw wojskowych generała Tadeusza Kasprzyckiego. Według Poboga akcja ta związana była właśnie z planami powołania do życia okrojonego państwa polskiego. Dotychczasowi przywódcy mieli zostać „zneutralizowani”, a na ich miejsce powołani nowi.
Jak wynika z pamiętników szefa włoskiej dyplomacji, hrabiego Galeazzo Ciano, ambasador polski w Rzymie Bolesław Wieniawa-Długoszowski „nie zdawał się odrzucać z góry wszelkich dyskusji nad propozycjami niemieckimi”.
Z kolei nowy polski rząd utworzony we Francji dokładał wszelkich starań, by jak najszybciej umożliwić wyjazd prezydenta Mościckiego z Rumunii do Szwajcarii. Z dochodzących do Sikorskiego i jego ministrów informacji wynikało bowiem, że istnieje spore ryzyko, że Mościcki zostanie przechwycony przez Niemców i postawiony na czele „marionetkowego gremium pod nazwą rządu polskiego”. Podobne plotki pojawiały się zresztą przez kolejne lata, utrzymując Sikorskiego w stanie permanentnego rozstroju nerwowego.
Za utworzeniem okrojonego państwa polskiego opowiadały się sprzyjające Polsce państwa osi. W Berlinie interweniowały w tej sprawie Włochy, Japonia, Węgry oraz przywódca Hiszpanii generał Francisco Franco – człowiek, który zatrzymał komunizm na Półwyspie Pirenejskim. Ten ostatni deklarował nawet, że gotów jest podjąć się mediacji między zwaśnionymi sąsiadami.
Przywódcy tych państw ze zgrozą obserwowali upadek Polski i pierwsze niemieckie akty terroru. Starając się doprowadzić do polsko-niemieckiej ugody, mieli przede wszystkim na sercu troskę o los polskich obywateli. Nawiasem mówiąc, to zabawny paradoks, że najlepszych przyjaciół podczas tamtej wojny mieliśmy w obozie wroga. Trudno nie myśleć z sympatią o ówczesnej postawie Tokio, Rzymu i Budapesztu.
Tak jak trudno nie myśleć z niechęcią o postawie Paryża, Londynu i Waszyngtonu. Francja i Wielka Brytania w 1939 roku jak zwykle zajęły stanowisko wrogie wobec Polski i szkodliwe dla polskich interesów. Zwalczały bowiem z całych sił ideę powołania polskiego państwa pod auspicjami Rzeszy. To, że polscy obywatele cierpieli pod niemieckim butem, nic ich nie obchodziło. Grunt, żeby nie doszło do polsko-niemieckiej zgody i co za tym idzie, nie został wzmocniony potencjał wojskowy państw osi.
Alianci zachodni właśnie dlatego nalegali na błyskawiczne powołanie powolnego sobie rządu generała Sikorskiego – stało się to już 30 września 1939 roku – aby za wszelką cenę uprzedzić podobny ruch ze strony Niemiec. Sam Sikorski zresztą bardzo ostro sprzeciwiał się idei powołania polskiego państwa kadłubowego. Dlaczego? Oczywiście dlatego, że twór taki miałby rzekomo „skompromitować Polaków w oczach przyjaciół z koalicji antyhitlerowskiej”.
Sprawa ta to kolejny dowód na to, jak kiepskim i nieodpowiedzialnym politykiem był generał. Pal sześć los rodaków w kraju, byle tylko Churchill nie robił mu w Londynie przykrych wymówek! A przecież to, że we Francji istniał rząd Vichy, w żaden sposób nie osłabiało pozycji generała de Gaulle’a. Przeciwnie – wzmacniało ją. Brytyjczycy musieli bardziej liczyć się z przywódcą Wolnych Francuzów, istniało bowiem zagrożenie, że się obrazi i pojedna z marszałkiem Pétainem.
Ślepo w nich zapatrzonych Polaków traktowali zaś Brytyjczycy z lekceważeniem i poniewierali nimi, tak jak poniewiera się wiernym psem. Wiadomo bowiem, że takie zwierzę nigdy nie ucieknie. Nie miałoby zresztą dokąd.
Rozdział 4
Kolonia zamiast Reststaat
Wątpliwości, jak postąpić z pokonanym sąsiadem, które miano na szczytach władzy III Rzeszy jesienią 1939 roku, odzwierciedla różnica w traktowaniu poszczególnych części Polski. Na terenach włączonych do Rzeszy, a więc na Pomorzu, w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku, z marszu przystąpiono do eksterminacji. Gestapo i SS zabrały się do mordowania „warstw przywódczych” i terroryzowania reszty Polaków.
Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w środkowej Polsce. Tam Niemcy na początku zachowywali się poprawnie. Jeden z pamiętnikarzy ówczesne nastawienie okupanta określił krótko – „Wersal”. Wynikało to w dużej mierze z tego, że terytorium to znajdowało się pod zarządem Wehrmachtu.