Pragnienie. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pragnienie - Ю Несбё страница 8
– Słucham?
Bjørn podszedł do ofiary i wskazał na szyję widoczną pod krótkimi jasnymi włosami.
– Zobacz, te nakłucia tworzą lekko zaokrąglone czworokąty, które na siebie zachodzą. Jeden tu, a drugi tu.
Katrine przechyliła głowę.
– Kiedy tak mówisz…
– Jak dwa ugryzienia.
– Jasna cholera – wyrwało się Katrine. – Zwierzę?
– No właśnie. Wyobraź sobie, jak ściśnięta skóra układa się w fałd, kiedy szczęki się zaciskają. Wtedy zostaje taki ślad jak na tym… – Bjørn wyjął z kieszeni kawałek półprzezroczystego papieru, który Katrine natychmiast rozpoznała. Używał go do pakowania drugiego śniadania – szykował je sobie codziennie przed wyjściem do pracy. Na papierze widać było zagłębienia układające się w kształt takiego samego czworokąta z lekko zaokrąglonym górnym i dolnym brzegiem. Bjørn przytrzymał papier tuż nad śladami na szyi ofiary. – W każdym razie pasuje do śladów zębów kogoś z Toten.
– Ludzkie zęby nie mogły zostawić takich śladów na szyi.
– Zgadzam się. Ale odcisk kształtem przypomina odcisk ludzkiej szczęki.
Katrine zwilżyła językiem wargi.
– Są ludzie, którzy specjalnie piłują zęby, żeby je zaostrzyć.
– Jeśli to były zęby, to może znajdziemy ślinę w okolicach rany. Wszystko jedno, jeżeli stali na tym chodniku w przedpokoju, kiedy ją ugryzł, to ślad świadczy o tym, że zabójca stał za nią i że jest od niej wyższy.
– Lekarka sądowa nie znalazła nic pod paznokciami, więc podejrzewam, że przytrzymał i unieruchomił ofiarę – stwierdziła Katrine. – Silny mężczyzna o wzroście średnim albo więcej niż średnim, z zębami drapieżnika.
W milczeniu przyglądali się zwłokom. Jak na wystawie sztuki para zakochanych, która przygotowuje sobie refleksje po to, by zaimponować tej drugiej osobie, przemknęło przez głowę Katrine. Z tą tylko różnicą, że Bjørn nie myślał o imponowaniu ludziom. To ona o tym myślała.
Usłyszała kroki w przedpokoju.
– Niech nikt więcej tu teraz nie wchodzi! – zawołała.
– Chciałem zameldować, że zastaliśmy sąsiadów tylko w dwóch mieszkaniach i nikt niczego nie widział ani nie słyszał – dobiegł ją jasny głos Wyllera. – Ale właśnie rozmawiałem z dwoma chłopakami, którzy widzieli Elise Hermansen, jak wracała do domu. Twierdzą, że była sama.
– A ci chłopcy to…
– Nie byli wcześniej karani i mieli rachunek z taksówki potwierdzający, że wyszli stąd nieco po dwudziestej trzeciej trzydzieści. Mówią, że denatka przyłapała ich na oddawaniu moczu w bramie. Mam ich ściągnąć na przesłuchanie?
– To nie oni, ale ich ściągnij.
– Dobrze.
Kroki Wyllera się oddaliły.
– Wróciła sama i nie ma żadnych śladów włamania – powiedział Bjørn. – Myślisz, że wpuściła go dobrowolnie?
– Pod warunkiem że go dobrze znała.
– Tak?
– Elise pracowała jako adwokatka pokrzywdzonych. Znała ryzyko, jakie się z tym łączy. A łańcuch na drzwiach wygląda na całkiem nowy. Wydaje mi się, że była ostrożną kobietą.
Katrine kucnęła przy zwłokach. Przyjrzała się drzazdze, ledwie wystającej ze środkowego palca dłoni Elise. I zadrapaniu na przedramieniu.
– Adwokatka pokrzywdzonych – mruknął Bjørn. – Gdzie?
– Chyba w kancelarii Hollumsen i Skiri. To oni zaalarmowali policję, ponieważ nie stawiła się w sądzie i nie odbierała telefonu. Groźby wobec adwokatów ofiar nie są niczym niezwykłym.
– Myślisz, że ktoś…
– Nie, tak jak mówiłam, nie sądzę, żeby kogoś wpuściła. Ale… – Katrine zmarszczyła czoło. – Zgodzisz się ze mną, że ta drzazga jest białoróżowa?
Bjørn nachylił się nad nią.
– W każdym razie biała.
– Białoróżowa – powtórzyła Katrine, podnosząc się. – Chodź.
Wyszli do przedpokoju. Katrine otworzyła drzwi i pokazała podrapaną futrynę na zewnątrz.
– Białoróżowa.
– Skoro tak mówisz – powiedział Bjørn.
– Naprawdę tego nie widzisz? – spytała z niedowierzaniem.
– Badania wykazują, że kobiety generalnie widzą więcej odcieni niż mężczyźni.
– Ale to widzisz. – Katrine podniosła łańcuch wiszący przy drzwiach.
Bjørn się pochylił. Katrine, czując jego zapach, aż drgnęła. Może to tylko nieprzyjemne wrażenie z powodu nagłej intymności?
– Zdrapana skóra – stwierdził.
– To zadrapanie na przedramieniu. Rozumiesz?
Z namysłem kiwnął głową.
– Podrapała się o łańcuch, czyli był zapięty. To nie sprawca musiał się do niej wdzierać, to ona walczyła, żeby stąd uciec.
– W Norwegii nie używamy łańcuchów przy drzwiach. Zamykamy drzwi na klucz, to i tak wystarcza aż nadto. A jeśliby go wpuściła, jeśli ten silny mężczyzna byłby na przykład kimś, kogo znała…
– …nie zawracałaby sobie głowy zamykaniem drzwi na łańcuch po tym, jak je otworzyła, żeby go wpuścić. Czułaby się wtedy bezpieczna. Ergo…
– Ergo – podjęła Katrine – kiedy wróciła do domu, on był już w mieszkaniu.
– A ona o tym nie wiedziała.
– Dlatego zamknęła drzwi na łańcuch. Sądziła, że niebezpieczniej jest na zewnątrz. – Katrine aż się wzdrygnęła. Właśnie na nazwanie takiego odczucia ukuto określenie „radość przemieszana ze strachem”. Na odczucie śledczego, który nagle widzi i rozumie.
– Harry byłby z ciebie teraz zadowolony – stwierdził Bjørn i się roześmiał.
– O co chodzi? – spytała.