Fjällbacka. Camilla Lackberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 5

Fjällbacka - Camilla Lackberg Saga o Fjallbace

Скачать книгу

z niego coś fajnego.

      Patrik i Martin wymienili spojrzenia. Cała okolica znała historię tego domu, a więc również Ebby. Ale to nie była odpowiednia chwila, żeby o tym mówić. Patrik cieszył się, że nie przejechała z nim Erika. Ona by się nie powstrzymała.

      – Gdzie przedtem mieszkaliście? – spytał, chociaż wyraźny akcent Mårtena nie pozostawiał wątpliwości.

      – Oczywiście w Göteborgu – odpowiedział Mårten znacząco, ale bez uśmiechu.

      – I z nikim tam nie zadarliście?

      – Nigdy z nikim nie zadarliśmy, ani w Göteborgu, ani gdzie indziej – odparł Mårten szorstko.

      – A dlaczego się przeprowadziliście? – spytał Patrik.

      Ebba wbiła wzrok w blat stołu i zaczęła majstrować przy naszyjniku. Srebrnym, z pięknym wisiorkiem w kształcie aniołka.

      – Umarł nam synek – odparła. Ciągnęła za aniołka tak mocno, że łańcuszek odcisnął się na jej szyi.

      – Musieliśmy coś zmienić – powiedział Mårten. – Ten dom popadał w ruinę, nikt się tym jakoś nie przejmował, a my uznaliśmy, że to dla nas szansa, żeby zacząć wszystko od nowa. Pochodzę z rodziny knajpiarzy, więc rzeczą naturalną była dla mnie myśl o własnym biznesie. Chcieliśmy zacząć od pensjonatu bed and breakfast, a z czasem ściągnąć tu również różne konferencje.

      – Chyba jeszcze sporo zostało do zrobienia. – Patrik spojrzał na duży budynek z białym odrapanym frontem. Nie chciał już pytać o śmierć ich synka. Ból malował się na ich twarzach aż nadto wyraźnie.

      – Nie boimy się pracy i postaramy się jak najdłużej radzić sobie sami. Jeśli nie damy rady, najmiemy kogoś do pomocy, ale wolelibyśmy nie wydawać na to pieniędzy. I tak będzie nam ciężko wyjść na swoje.

      – Więc nie ma nikogo, kto chciałby wam uniemożliwić podjęcie działalności? – drążył Martin.

      – Działalności? O czym pan mówi? – Mårten zaśmiał się z przekąsem. – Nie, nie przychodzi mi do głowy nikt, kto mógłby nam zrobić coś takiego. Żyjemy zupełnie zwyczajnie. Jesteśmy najzwyklejszymi Svenssonami2.

      Patrik pomyślał o przeszłości Ebby. Niewielu Svenssonów ma w historii rodziny tak mroczną zagadkę. Mieszkańcy Fjällbacki i okolicy od lat snuli przypuszczenia i najdziwniejsze teorie o tym, co się przydarzyło jej najbliższym krewnym.

      – Chyba że… – Mårten spojrzał pytającym wzrokiem na Ebbę. Najwyraźniej nie zrozumiała, o co mu chodzi. Nie odrywając od niej wzroku, ciągnął: – Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to kartki urodzinowe.

      – Jakie kartki urodzinowe? – spytał Martin.

      – Ebba od dzieciństwa, w każde urodziny, dostaje kartkę z życzeniami, z podpisem „G”. I nic więcej. Jej rodzicom adopcyjnym nie udało się ustalić, kim jest nadawca. Kartki przychodziły nawet po tym, jak Ebba wyprowadziła się z domu.

      – I żona nie wie, kto je przysyła? – spytał Patrik, zanim zdał sobie sprawę, że zachowuje się tak, jakby Ebby z nimi nie było. Zwracając się do niej, powtórzył: – Nie domyśla się pani, kto może wysyłać te kartki?

      – Nie.

      – A pani rodzice adopcyjni? Jest pani pewna, że oni też nie wiedzą?

      – Nie mają pojęcia.

      – Czy ten G kontaktował się z wami inaczej? Może groził?

      – Nie, nigdy. Prawda, Ebbo? – Mårten zrobił ruch, jakby chciał dotknąć żony, ale opuścił rękę na kolano.

      Potrząsnęła głową.

      – O, jest już Torbjörn – powiedział Martin, wskazując w stronę ścieżki.

      – Na tym na razie skończymy, odpocznijcie trochę. Karetka jest w drodze. Jeśli będą chcieli was zabrać do szpitala, to uważam, że powinniście jechać. Takie rzeczy trzeba traktować poważnie.

      – Dziękuję – powiedział Mårten, wstając. – Odezwijcie się, jak już będziecie coś wiedzieć.

      – Oczywiście. – Patrik spojrzał z troską na Ebbę. Sprawiała wrażenie, jakby nadal tkwiła w szklanej bańce. Był ciekaw, jak na nią wpłynęła tragedia z dzieciństwa, ale zmusił się do porzucenia tych myśli. Powinien się skupić na tym, co go czeka, na szukaniu domniemanego podpalacza.

      Fjällbacka 1912

       Dagmar nadal nie rozumiała, jak to się stało, że wszystko straciła i została zupełnie sama. Gdziekolwiek poszła, ludzie brzydko ją nazywali. Nienawidzili jej za to, co zrobiła matka 3.

      Czasem w nocy ogarniała ją taka tęsknota za matką i ojcem, że gryzła poduszkę, żeby głośno nie płakać, żeby jędza, u której mieszkała, nie stłukła jej na kwaśne jabłko. Nie zawsze jej się to udawało, zwłaszcza gdy nachodziły ją koszmary. Budziła się wtedy mokra od potu. We śnie widziała odcięte głowy rodziców. W końcu oboje zostali ścięci. Nie było jej przy egzekucji, ale i tak miała ją przed oczami.

      Czasem śniło jej się, że gonią ją dzieci. Kiedy policja rozkopała klepisko w piwnicy, znaleźli zwłoki ośmiorga dzieci. Jędza mówiła: Ośmioro biednych maleństw! Kręcąc głową, powtarzała to wszystkim znajomym, które ją odwiedzały, a one patrzyły na nią złym wzrokiem. Musiała o tym wiedzieć, mówiły. Była mała, ale musiała się domyślać, co się dzieje.

      Nie dała się stłamsić. Nie obchodziło jej, czy to prawda, czy nie. Rodzice ją kochali, a tych wrzeszczących, brudnych bachorów i tak nikt nie chciał. Przecież właśnie dlatego trafiły do jej matki. Wiele lat ciężko harowała i w podzięce za to, że się opiekowała niechcianymi dzieciakami, została upokorzona, sponiewierana i zabita. To samo zrobili z ojcem. Pomagał matce grzebać dzieci, więc uznali, że on również zasłużył na śmierć.

      Policja zabrała rodziców, a ona trafiła do jędzy. Nikt nie chciał jej do siebie wziąć, ani krewni, ani znajomi. Nikt nie chciał mieć do czynienia z nikim z rodziny. Fabrykantka aniołków z Fjällbacki – tak zaczęli nazywać matkę w dniu, gdy policja znalazła szkielety dzieci. Śpiewali nawet o niej piosenki. O morderczyni dzieci, która je topiła w balii, i o jej mężu, który zakopywał ciała w piwnicy. Znała je na pamięć. Zasmarkane dzieci jędzy, jej przybranej matki, śpiewały je przy każdej okazji.

      Znosiła to wszystko, bo dla swoich rodziców była upragnioną i ukochaną księżniczką. Tylko w nocy, kiedy słyszała, jak skrada się do niej przybrany ojciec, trzęsła się ze strachu. Wtedy żałowała, że nie umarła razem z rodzicami.

      Josef nerwowo przesunął kciukiem po kamieniu, który trzymał w dłoni. Dla niego to było ważne spotkanie

Скачать книгу


<p>2</p>

Svensson – bardzo popularne w Szwecji nazwisko, synonim przeciętności.

<p>3</p>

Pierwowzorem Helgi Svensson jest Hilda Nilsson, która w 1917 roku jako ostatnia „fabrykantka aniołków” została skazana na śmierć za zamordowanie przyjętych na wychowanie dzieci (według różnych źródeł ośmiorga lub siedemnaściorga). Wyroku nie wykonano, Hilda Nilsson powiesiła się w celi.