Fjällbacka. Camilla Lackberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 8

Fjällbacka - Camilla Lackberg Saga o Fjallbace

Скачать книгу

sprzątnąć ze stołu. Mewy robią się denerwująco nachalne. – Wziął swój talerz, przeszedł na koniec pomostu i wrzucił skorupki do morza. Mewy zanurkowały w powietrzu, usiłowały złapać jak najwięcej. Resztą zajmą się kraby.

      Stał jeszcze chwilę, odetchnął głęboko i spojrzał na horyzont. Jak zwykle zatrzymał się przy Valö i jak zwykle poczuł ćmiącą złość. Na szczęście z odrętwienia wyrwała go wibracja telefonu. Sięgnął do kieszeni spodni i zerknął na wyświetlacz. Premier.

      – Co myślisz o tych kartkach? – Patrik przytrzymał drzwi Martinowi. Były tak ciężkie, że musiał się zaprzeć ramieniem. Komisariat gminy Tanum, zbudowany w latach sześćdziesiątych, przypominał bunkier. Kiedy Patrik przyszedł tu po raz pierwszy, uderzyła go posępność budynku. Od tamtego czasu tak się przyzwyczaił do burych pomieszczeń, że w ogóle nie zauważał, że są nieprzytulne.

      – Dziwna sprawa. Kto co roku anonimowo wysyła życzenia urodzinowe?

      – Nie całkiem anonimowo. Podpisuje się. G.

      – Rzeczywiście, to wiele wyjaśnia – zauważył Martin.

      Patrik się roześmiał.

      – Co was tak rozśmieszyło? – Annika siedziała za szybą recepcji. Gdy weszli, podniosła wzrok.

      – Nic takiego – odparł Martin.

      Annika obróciła się na krześle i stanęła w drzwiach swego pokoiku.

      – Jak poszło na wyspie?

      – Poczekamy, zobaczymy, co powie Torbjörn. Ale rzeczywiście wygląda na to, że ktoś chciał podpalić dom.

      – Nastawię kawę, pogadamy. – Annika ruszyła naprzód, popychając ich przed sobą.

      – Zgłosiłaś to Mellbergowi? – spytał Martin, gdy weszli do pokoju socjalnego.

      – Nie. Pomyślałam, że jeszcze nie ma potrzeby go informować. Ma wolny weekend, po co mu przeszkadzać.

      – Niewątpliwie masz rację – powiedział Patrik, siadając na krześle najbliżej okna.

      – No wiecie co… siadacie przy kawce i nic nie mówicie? – W drzwiach stanął Gösta z obrażoną miną.

      – To ty jesteś dziś w pracy? Przecież masz wolne. Dlaczego nie poszedłeś na pole golfowe? – Patrik wysunął dla niego sąsiednie krzesło.

      – Za gorąco. Pomyślałem, że przyjdę, napiszę kilka raportów i odbiję to sobie innego dnia, kiedy nie da się smażyć jajecznicy na asfalcie. Do jakiego wezwania pojechaliście? Annika wspomniała coś o podpaleniu?

      – Na to wygląda. Prawdopodobnie ktoś rozlał pod drzwiami benzynę albo coś w tym rodzaju. I podpalił.

      – Paskudna sprawa. – Gösta sięgnął po markizę i starannie rozdzielił połówki. – Gdzie?

      – Na Valö. W dawnym ośrodku kolonijnym – odparł Martin.

      Gösta znieruchomiał.

      – W ośrodku kolonijnym?

      – Tak, dziwna sprawa. Nie wiem, czy słyszałeś, ale najmłodsza z dzieci, ta dziewczynka, która została, kiedy zniknęła cała rodzina, wróciła na wyspę i przejęła dom.

      – Słyszałem, ludzie gadają – powiedział Gösta, wpatrując się w stół.

      Patrik spojrzał na niego z zainteresowaniem.

      – No właśnie, musiałeś pracować przy tamtej sprawie, prawda?

      – Zgadza się. Aż taki stary jestem – stwierdził Gösta. – Ciekawe, dlaczego wróciła.

      – Powiedziała, że umarł im synek – poinformował ich Martin.

      – Ebba straciła dziecko? Jak to? Kiedy?

      – Nie powiedzieli. – Martin wstał, żeby wziąć mleko z lodówki.

      Patrik zmarszczył czoło. To nietypowe dla Gösty tak się przejmować. Chociaż zdarza się. Każdy policjant z dłuższym stażem ma na koncie jakąś sprawę przez wielkie S, nad którą rozmyśla całymi latami i do której ciągle wraca, usiłuje znaleźć rozwiązanie albo odpowiedź, zanim będzie za późno.

      – Dla ciebie to było coś szczególnego, prawda?

      – Zgadza się. Dałbym nie wiem co, żeby się dowiedzieć, co się stało w tamtą Wielkanoc.

      – Nie ty jeden – wtrąciła Annika.

      – A teraz Ebba wróciła. – Gösta potarł podbródek. – I ktoś podpalił dom.

      – Spaliłby się nie tylko dom – powiedział Patrik. – Podpalacz musiał się domyślać, może nawet liczył na to, że Ebba i jej mąż są w środku i że śpią. Całe szczęście, że Mårten się obudził i ugasił pożar.

      – Rzeczywiście, dziwny zbieg okoliczności – powiedział Martin i aż podskoczył, kiedy Gösta huknął pięścią w stół.

      – Żaden zbieg okoliczności, to oczywiste!

      Spojrzeli na niego zdziwieni, zapadła cisza.

      – Może trzeba wrócić do tej starej sprawy – odezwał się w końcu Patrik. – Na wszelki wypadek.

      – Wyciągnę wszystko, co mamy na ten temat – powiedział Gösta. Na jego wąskiej charciej twarzy zobaczyli ożywienie. – Czasem zaglądałem do tych akt i wiem, gdzie co jest.

      – Wyciągnij. Potem razem przejrzymy. Spojrzymy świeżym okiem, może znajdziemy coś nowego. Anniko, mogłabyś wyszukać wszystko co się da na temat Ebby?

      – Załatwione – odparła, sprzątając ze stołu.

      – Chyba należałoby również przyjrzeć się sytuacji finansowej państwa Stark. I sprawdzić, czy dom na Valö jest ubezpieczony – powiedział Martin, zerkając ostrożnie na Göstę.

      – Chcesz przez to powiedzieć, że niby sami mieliby to zrobić? Co za idiotyzm. Przecież byli w domu, gdy zaczęło się palić, i to mąż Ebby ugasił pożar.

      – I tak warto sprawdzić. Kto wie, może podpalił, a potem się rozmyślił? Zajmę się tym.

      Gösta otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Po chwili je zamknął i ciężkim krokiem wyszedł z pokoju.

      Patrik wstał.

      – Wydaje mi się, że Erika też wie co nieco.

      – Erika? Niby skąd? – Martin zatrzymał się w pół kroku.

      – Od

Скачать книгу