Problem trzech ciał. Cixin Liu

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Problem trzech ciał - Cixin Liu страница 24

Автор:
Серия:
Издательство:
Problem trzech ciał - Cixin  Liu s-f

Скачать книгу

widzialnego horyzontu. Ogarnęły ich fale gorąca i Wang poczuł, że odżywa. Kiedy jednak zerknął na króla Wena i Zwolennika, ujrzał na ich twarzach przerażenie, jakby zobaczyli demona.

      – Szybko! Znajdź zacienione miejsce! – krzyknął Zwolennik.

      Wang pobiegł za nimi. Wskoczyli za dużą skałę. Rzucany przez nią cień stopniowo coraz bardziej się kurczył. Ziemia wokół się żarzyła, jakby trawił ją ogień. Wkrótce stopiła się wieczna zmarzlina pod ich stopami, twarda jak stal powierzchnia zmieniła się w błoto wysuszane uderzeniami fal upału. Wang ociekał potem.

      Gdy słońce znalazło się bezpośrednio nad nimi, przykryli głowy zwierzęcymi skórami, ale przez dziury w nich jego promienie raziły jak strzały. Uciekali przed nimi, przesuwając się wokół skały, i w końcu znaleźli się w cieniu, który pojawił się z jej drugiej strony…

      Kiedy słońce zaszło, powietrze pozostało gorące i wilgotne. Trzej spoceni wędrowcy usiedli na skale.

      – Wędrówka w erze chaosu jest jak podróż przez piekło – powiedział z przerażeniem Zwolennik. – Dłużej już tego nie wytrzymam. Poza tym nic nie miałem w ustach, bo nie chcesz podzielić się ze mną rybą i nie pozwalasz mi jeść odwodnionych ciał. Co…

      – Jedynym wyjściem jest odwodnienie ciebie – rzekł król Wen, wachlując się rąbkiem skóry.

      – Nie zostawisz mnie potem na pastwę losu, prawda, królu?

      – Oczywiście, że nie. Obiecuję, że zaniosę cię do Chao Ge.

      Zwolennik zdjął przepoconą szatę i położył się nago na błotnistej ziemi. W ostatnim blasku słońca, które było już pod horyzontem, Wang zobaczył, jak z jego ciała wycieka woda. Wiedział, że to nie jest pot. Ze Zwolennika wypłynęła jak wyciśnięta z gąbki cała woda i utworzyła w błocie małe strumyki. Jego ciało skurczyło się i straciło kształt niczym topiąca się świeczka.

      Dziesięć minut później Zwolennik był już wyciągniętym na ziemi kawałkiem skóry w kształcie człowieka. Rysy jego twarzy spłaszczyły się i zatarły.

      – Umarł? – zapytał Wang.

      Pamiętał, że widział takie skóry rozsiane wzdłuż drogi. Niektóre były podarte i niekompletne. Przypuszczał, że to właśnie o nich mówił Zwolennik jako o potencjalnej podpałce.

      – Nie – odparł król Wen.

      Podniósł skórę, strzepał z niej kurz i błoto, rozpostarł na skale i zwinął jak balon, z którego uszło powietrze.

      – Dojdzie do siebie, jak tylko nasączymy go wodą. To tak, jakby namaczało się suszone grzyby.

      – Jego kości też zmiękły?

      – Cały szkielet wysechł na wiór. Będzie go lżej nieść.

      – Każdy na tym świecie może zostać odwodniony i nawodniony?

      – Oczywiście. Ty też. Inaczej nie przetrwalibyśmy ery chaosu.

      Król Wen podał Wangowi zwiniętego Zwolennika.

      – Nieś go. Jeśli zostawisz go na drodze, zostanie spalony albo zjedzony.

      Wang wziął od niego zwiniętą w lekki rulon skórę. Włożył ją pod ramię. Nie wydawała się dziwna.

      Wang ze zwojem pod pachą, a król Wen z klepsydrą kontynuowali podróż. Tak jak w poprzednich kilku dniach, słońce nie trzymało się żadnego rytmu. Po długiej mroźnej nocy, która trwała kilka dni, mógł nastąpić upalny dzień, i odwrotnie. Musieli się wspierać, żeby przetrwać. Rozpalali ogniska, by odpędzić chłód, i zanurzali się w jeziorach, by uciec przed żarem.

      Przynajmniej przyspieszyło tempo gry. Bywało, że miesiąc mijał w pół godziny. Dzięki temu Wang mógł jakoś znieść podróż w erze chaosu.

      Pewnego dnia, po trwającej prawie tydzień (zgodnie z pomiarami klepsydry) nocy, król Wen krzyknął radośnie, wskazując na niebo:

      – Latające gwiazdy! Dwie latające gwiazdy!

      Faktycznie Wang zauważył dwa dziwne ciała niebieskie. Większe od gwiazd, wyglądały jak dyski wielkości piłeczek pingpongowych. Przesuwały się szybko po niebie w tempie uchwytnym gołym okiem. Ale po raz pierwszy pojawiły się razem.

      – Kiedy pojawiają się dwie latające gwiazdy, znaczy to, zaraz zacznie się era stabilna.

      – Już przedtem widzieliśmy latające gwiazdy.

      – Tak, ale pojedyncze.

      – Nie zobaczymy ich więcej niż dwie naraz?

      – Nie. Czasami pokazują się trzy, ale nigdy więcej.

      – Jeśli pokażą się trzy, to zwiastuje to jeszcze lepszą erę?

      Król Wen obrzucił Wanga przerażonym spojrzeniem.

      – O czym ty mówisz? Trzy latające gwiazdy… módlmy się, żeby znowu do czegoś takiego nie doszło.

      Okazało się, że król Wen miał rację. Wkrótce zaczęła się upragniona era stabilności. Słońce zaczęło wschodzić i zachodzić w stałym rytmie. Cykl dnia i nocy ustabilizował się w granicach osiemnastu godzin. Dzięki regularnemu nastawaniu dnia po nocy zrobiło się ciepło i klimat stał się łagodny.

      – Jak długo trwa era stabilności? – zapytał Wang.

      – Może tylko jeden dzień, a może cały wiek. Nikt nie potrafi przewidzieć, jak długo potrwa.

      Król Wen usiadł na klepsydrze, podniósł głowę i popatrzył na południowe słońce.

      – Z historycznych zapisów wynika, że Zachodnia Dynastia Zhou cieszyła się erą stabilności trwającą dwieście lat. Jakież szczęście mieli ci, którzy się urodzili w tamtych czasach!

      – Wobec tego jak długo trwa era chaosu?

      – Już ci powiedziałem. Poza erami stabilności cała reszta to ery chaosu. Każda z nich zabiera czas, który nie należy do innych.

      – A więc w tym świecie nie ma żadnych prawidłowości?

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard,

Скачать книгу