Trzeci klucz. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Trzeci klucz - Ю Несбё страница 22
Harry zamknął oczy.
– Koleżanka z pracy. Był nowy napad. – Słowa miały smak żółci i chili. Powrócił tępy ból za oczami.
– Próbowałam dodzwonić się do ciebie na komórkę – powiedziała Rakel.
– Zgubiłem.
– Zgubiłeś?
– Gdzieś ją zostawiłem albo mi ukradli. Nie wiem, Rakel.
– Coś się stało, Harry?
– Stało?
– Sprawiasz wrażenie… zestresowanego.
– Ja…
– Tak?
Harry nabrał powietrza.
– Co ze sprawą?
Słuchał jej wyjaśnień, ale nie potrafił ułożyć słów w zdania, które miałyby sens. Wychwycił „sytuacja finansowa”, „dobro dziecka” i „posiedzenie pojednawcze”, zrozumiał z tego tyle, że nie wydarzyło się nic nowego, rozprawa została odłożona do piątku, a Oleg miewa się dobrze, ale ma dość mieszkania w hotelu.
– Powiedz mu, że już się cieszę na wasz powrót – powiedział.
Kiedy się rozłączyli, Harry zadał sobie pytanie, czy nie powinien oddzwonić. Ale po co? Żeby jej powiedzieć, że jadł kolację u dawnej kochanki i nie ma pojęcia, co się stało później? Już kładł rękę na telefonie, lecz w tej samej chwili zawył czujnik dymu w kuchni. A ledwie zdążył zsunąć patelnię z płyty i otworzyć okno, jeszcze raz odezwał się telefon. Później Harry miał myśleć, że mnóstwo rzeczy ułożyłoby się inaczej, gdyby Bjarne Møller nie zadzwonił do niego akurat tego wieczoru.
– Wiem, że właśnie zszedłeś ze służby – powiedział Møller – ale trochę brakuje nam ludzi. A znaleziono w mieszkaniu martwą kobietę. Wygląda na to, że się zastrzeliła. Mógłbyś tam zajrzeć?
– Jasne, szefie. Przynajmniej tyle jestem ci winien. Ivarsson przedstawił równoległe śledztwo jako swój własny pomysł.
– A co ty byś zrobił, gdybyś był szefem i dostał taki nakaz odgórnie?
– Idea mojej osoby w roli szefa przechodzi ludzką wyobraźnię. Jak się dostanę do tego mieszkania?
– Bądź w domu, ktoś po ciebie przyjedzie.
Dwadzieścia minut później zabrzęczał dzwonek do drzwi. Był to dźwięk, który Harry słyszał tak rzadko, że drgnął przestraszony. Głos, który oznajmił, że taksówka podjechała, miał metaliczny pogłos zniekształcony przez domofon, lecz Harry i tak poczuł, że włosy na karku mu się jeżą. A kiedy zszedł na dół i zobaczył niski czerwony sportowy samochód, toyotę MR2, jego podejrzenia się potwierdziły.
– Dobry wieczór, Hole. – Głos dobiegł z otwartego okna samochodu, lecz z poziomu tak nisko nad asfaltem, że Harry nie widział twarzy mówiącego.
Otworzył drzwiczki, w środku powitał go funky bass, organy tak syntetyczne jak niebieskie dropsy i znajomy falset: You sexy mother fucka!
Harry z pewnym wysiłkiem umościł się w ciasnym wiadrowatym siedzeniu.
– No, tośmy się spotkali – powiedział komisarz Tom Waaler, rozciągając w uśmiechu teutońską szczękę i odsłaniając imponujący rząd nieskazitelnie białych zębów, odcinających się od opalonej twarzy.
Ale oczy o barwie polarnego błękitu pozostały równie zimne. Wiele osób w Budynku Policji nie lubiło Harry’ego, lecz wiedział o jednej tylko osobie, która żywiła do niego bezpośrednią nienawiść. Zdawał sobie sprawę, że Waaler uważa go za niegodnego reprezentanta sił policji, a na dodatek odbiera to jako osobistą urazę. Harry wielokrotnie dawał wyraz temu, że nie podziela półbrunatnych poglądów Waalera i niektórych kolegów na temat pedałów, komunistów, nierobów, żółtków, czarnuchów, cyganów i innych brudasów. Natomiast Waaler ze swojej strony nazywał Harry’ego „zapijaczonym rockowcem”. Harry podejrzewał jednak, że prawdziwym powodem nienawiści Waalera jest fakt, że Harry pije. Tom Waaler nie tolerował bowiem słabości. Harry sądził, że właśnie dlatego tyle godzin spędza w siłowni na wymierzaniu wysokich kopniaków i ciosów w worki z piaskiem i w coraz to nowych partnerów sparingowych. W kantynie Harry podsłuchał jednego z młodych funkcjonariuszy opisującego z podziwem w głosie, jak Waaler złamał obie ręce jednemu z karateków z gangu Wietnamczyków z dworca Oslo S. Zważywszy na poglądy Waalera na kolor skóry, Harry’emu wydawało się pewnym paradoksem to, że kolega tyle czasu spędza w solarium, lecz być może było tak, jak twierdził pewien cięty język: że Waaler tak naprawdę nie jest rasistą, bo z równą ochotą bije zarówno czarnuchów, jak i neonazistów.
Oprócz tego, co wszyscy wiedzieli, było jeszcze to, o czym nie wiedział nikt. Jedynie nieliczni jakby coś przeczuwali, chociaż minął już ponad rok od czasu, gdy Sverre Olsen, jedyny człowiek mogący im powiedzieć, dlaczego zamordowana została Ellen Gjelten, został znaleziony na łóżku z pistoletem, który właśnie wystrzelił, w ręku i z kulą Waalera między oczami.
– Uważaj, Waaler.
– O co chodzi?
Harry wyciągnął rękę i przyciszył miłosne jęki.
– Ślisko dzisiaj.
Silnik terkotał jak maszyna do szycia, ale ten dźwięk był zwodniczy, bo przyspieszenie sprawiło, że Harry poczuł twarde siedzenie wbijające mu się w plecy. Sunąc po ziemi, minęli Stensparken i znaleźli się na Suhms gate.
– Dokąd jedziemy? – spytał Harry.
– Tutaj – odparł Waaler, gwałtownie skręcając w lewo tuż przed nadjeżdżającym z przeciwka samochodem. Okno wciąż było otwarte i Harry słyszał kląskający odgłos mokrych liści oblepiających opony.
– Witamy z powrotem w Wydziale Zabójstw – rzucił Harry. – Nie chcieli cię trzymać w POT?
– Reorganizacja – wyjaśnił Waaler. – Poza tym naczelnik Biura Kryminalnego i Møller chcieli, żebym wrócił. Może jeszcze pamiętasz, że miałem niezłe wyniki w Wydziale Zabójstw.
– Jak mógłbym o tym zapomnieć?
– No, dużo się słyszy o długofalowych skutkach picia.
Harry jeszcze zdążył przytrzymać się ręką deski rozdzielczej, zanim gwałtowne hamowanie rzuciło nim o szybę. Pokrywa schowka otworzyła się i coś ciężkiego uderzyło go w kolano, zanim upadło na podłogę.
– Co to jest, do cholery? – jęknął.
– Jericho 941, izraelski pistolet policyjny – odparł Waaler,