Trzeci klucz. Ю Несбё

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Trzeci klucz - Ю Несбё страница 30

Trzeci klucz - Ю Несбё Harry Hole

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Beate odeszła, ale Harry nie ruszał się od stolika. Przerwa na lunch się skończyła i w kantynie powoli robiło się pusto. Stołówka była, jak się to mówi, jasna i przytulna, prowadzona przez Kantyny Państwowe, Harry wolał więc jadać na mieście. Nagle jednak przypomniał sobie, że właśnie tu tańczył z Rakel podczas imprezy wydziałowej i właśnie w tym miejscu postanowił, że musi ją zdobyć. Albo odwrotnie. Wciąż pamiętał uczucie, jakie go ogarnęło, gdy dotykał jej szczupłych pleców.

      Rakel.

      Za dwa dni Anna miała zostać pochowana i nikt nie wątpił, że zginęła z własnej ręki. Jedyna osoba, która wcześniej tam była i mogłaby zaprotestować, to on sam, ale niczego nie pamiętał. Dlaczego więc nie mógł zostawić tej sprawy w spokoju? Nie miał nic do zyskania, a do stracenia wszystko. Jeśli nie z innego powodu, to dlaczego nie mógł zapomnieć o tej sprawie ze względu na nich, na siebie i na Rakel?

      Oparł łokcie na stole i zakrył twarz dłońmi.

      A jeśli mógłby zaprotestować, to czy by to zrobił?

      Przy sąsiednim stoliku gwałtownie się obrócono na dźwięk krzesła mocno szurającego po podłodze i na widok krótko ostrzyżonego długonogiego policjanta okrytego złą sławą, spiesznym krokiem wymaszerowującego z kantyny.

      14. SZCZĘŚLIWY LOS

      Dzwonek nad drzwiami ciasnego mrocznego kiosku rozbrzęczał się gniewnie, gdy dwaj mężczyźni wpadli do środka. Owoce&Tytoń u Elmera był jednym z ostatnich kiosków w swoim rodzaju. Jedną ścianę pokrywały fachowe czasopisma sportowe, samochodowe, łowieckie, a także łagodne porno, drugą – papierosy i cygara, na ladzie zaś wśród spoconych pałeczek lukrecji i suchych zszarzałych marcepanowych świnek z ubiegłorocznymi świątecznymi kokardkami leżały trzy pliki kuponów zakładów piłkarskich.

      – Udało się wam w ostatniej chwili – powiedział Elmer, chudy łysy mężczyzna około sześćdziesiątki z wąsami i akcentem z północy.

      – Cholera, ale lunęło! – Halvorsen strzepnął krople deszczu z ramion.

      – Typowa jesień w Oslo – odparł właściciel wyuczonym dialektem ze stolicy. – Susza albo oberwanie chmury. Paczka cameli?

      Harry kiwnął głową i wyjął portfel.

      – A dla młodego sierżanta dwie zdrapki? – Elmer podsunął losy Halvorsenowi, który uśmiechnął się zakłopotany i szybko schował je do kieszeni.

      – Mogę zapalić w środku, Elmer? – spytał Harry, zmrużonymi oczami obserwując przez brudną szybę ulewę siekącą nagle opustoszały chodnik.

      – Oczywiście. – Elmer wydał im resztę. – Trucizna i hazard dają mi zarobić na chleb powszedni.

      Ukłonił się nisko i zniknął za krzywą brunatną zasłoną, zza której dobiegało bulgotanie ekspresu do kawy.

      – To jest to zdjęcie – powiedział Harry. – Chcę, żebyś się dowiedział, kim jest ta kobieta.

      – Tylko tyle? – Halvorsen popatrzył na niezbyt wyraźną pogniecioną fotografię, którą podał mu Harry.

      – Zacznij od odnalezienia miejsca, w którym je zrobiono. – Harry gwałtownie się rozkaszlał, bo spróbował zatrzymać dym w płucach. – Wygląda mi to na jakieś wakacje. Jeśli mam rację, to gdzieś w pobliżu jest nieduży sklep spożywczy, ktoś, kto wynajmuje domki czy coś podobnego. A jeśli ta rodzina na zdjęciu to stali goście, ten, kto tam pracuje, z pewnością będzie wiedział, kim są. Gdy już się tego dowiesz, resztę pozostaw mnie.

      – Wszystko tylko dlatego, że to zdjęcie leżało w bucie?

      – To nie jest zwykłe miejsce, w którym się przechowuje zdjęcia, prawda?

      Halvorsen wzruszył ramionami i wyjrzał na ulicę.

      – Nie przechodzi – powiedział Harry.

      – Wiem, ale muszę się jakoś dostać do domu.

      – Do czego?

      – Do takich różnych rzeczy, które się nazywają życiem. Nic, co by mogło ciebie zainteresować.

      Harry uniósł kąciki ust, by pokazać, że zrozumiał, iż ta wypowiedź w zamierzeniu miała być zabawna.

      – Baw się dobrze.

      Dzwonek znów zadzwonił, zaraz potem za Halvorsenem zatrzasnęły się drzwi. Harry zaciągnął się papierosem i zaczął studiować dobór lektur Elmera. Uświadomił sobie wtedy, jak niewiele zainteresowań dzieli z przeciętnym norweskim mężczyzną. Czy to dlatego, że właściwie nie miał już zainteresowań? Owszem, muzyka, ale od dziesięciu lat nikt nie zrobił nic dobrego, nawet dawni idole. Film? Ostatnio uważał się za szczęśliwca, kiedy wychodząc z kina, nie czuł się jak po lobotomii. Poza tym nic. Innymi słowy, jedyną rzeczą, która wciąż go interesowała, było tropienie ludzi i zamykanie ich w więzieniu. Ale nawet to nie sprawiało, by serce biło mu równie szybko jak kiedyś. A najgorsze, pomyślał Harry, kładąc dłoń na chłodnej gładkiej ladzie Elmera, że ten stan ani trochę go nie niepokoił. Że skapitulował. Że starzenie się dawało mu poczucie wolności.

      Dzwonki znów gniewnie zabrzęczały.

      – Zapomniałem ci powiedzieć o tym chłopaku, którego wczoraj zamknęliśmy za nielegalne posiadanie broni – powiedział Halvorsen. Stał w drzwiach, a deszcz tańczył wokół jego mokrych butów. – To Roy Kvinsvik. Jedna z łysych pał w pizzerii U Herberta.

      – Mhm.

      – Wyraźnie się bał. Powiedziałem więc, że musi mi dać coś, co może mi się przydać, jeśli chce się z tej sprawy tanio wywinąć.

      – I?

      – Powiedział, że widział Sverrego Olsena na Grünerlokka tamtej nocy, kiedy zabito Ellen.

      – I co z tego? Mamy na to kilku świadków.

      – Tak, ale widział też, jak Olsen rozmawia z jakimś człowiekiem w samochodzie.

      Harry’emu papieros wypadł z ręki na podłogę. Nie schylił się.

      – Poznał go? – spytał powoli.

      Halvorsen pokręcił głową.

      – Nie, poznał tylko łysola.

      – Masz jakiś rysopis?

      – Kvinsvik wspomniał jedynie, że facet wyglądał jak policjant. Ale mówił, że może zdołałby go rozpoznać.

      Harry poczuł, że robi mi się gorąco pod płaszczem. Każde słowo wymówił bardzo wyraźnie:

      – Umiał opisać, jaki to był samochód?

      – Nie. Przechodził

Скачать книгу