Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 10
Ciekawiło ją, kto był ojcem dziecka Alex. Francine nie wierzyła, że Henrik, ale przecież nikt nie wie, co dzieje się w cudzej sypialni, i Erika brała pod uwagę tę możliwość. A jeśli nie Henrik, powstawało pytanie, czy to mężczyzna, z którym według Francine Alex spotykała się w weekendy w Fjällbace. A może miała romans w Göteborgu?
Erika odniosła wrażenie, że obok życia oficjalnego Alex prowadziła drugie. Robiła, co chciała, nie zważając na skutki dla bliskich, zwłaszcza Henrika. Erika domyślała się, że Francine nie mogła zrozumieć, że Henrik godził się na takie warunki. Być może nawet pogardzała nim z tego powodu. Erika lepiej rozumiała funkcjonowanie tego rodzaju mechanizmów, bo od wielu lat obserwowała małżeństwo Anny i Lucasa.
Jeśli chodzi o Annę, która niczego nie potrafiła w swoim życiu zmienić, Erikę przytłaczała myśl, że mogła przyczynić się do jej braku wiary w siebie. Erika miała pięć lat, gdy Anna się urodziła. Od pierwszej chwili chroniła siostrzyczkę przed światem, który dla niej samej był bolesnym, choć niewidocznym ciężarem. Brak matczynej miłości nie powinien nigdy sprawić, by Anna poczuła się samotna czy odtrącona. Pieszczoty i czułe słowa, których Annę pozbawiła matka, dała jej w nadmiarze Erika. Czuwała nad siostrzyczką jak matka.
Annę łatwo było kochać. Nie miała zwyczaju niczym się martwić. Liczyła się dla niej wyłącznie teraźniejszość. Natomiast Erika była typową starą malutką, skłonną do zamartwiania się. Tym bardziej fascynowała ją energia i radość życia Anny. Anna akceptowała troskę Eriki, ale nie miała cierpliwości siedzieć jej na kolanach ani poddawać się pieszczotom. Beztroskie, skupione na sobie dziecko wyrosło na nieokiełznaną nastolatkę, która robiła wszystko, co jej przyszło do głowy. W chwilach szczerości Erika skłonna była przyznać sama przed sobą, że rozpuściła Annę, chroniąc ją zanadto. Ale chciała jej dać to, czego sama nie zaznała.
Dla Lucasa Anna stała się łatwą zdobyczą. Ujął ją swoją powierzchownością. Nie dostrzegała tego, co kryło się pod spodem. Wykorzystując jej próżność, stopniowo pozbawił ją radości życia i wiary w siebie. Siedziała teraz na górnym Östermalmie jak w złotej klatce, nie mając siły przyznać się do błędu. Erika czekała, aż Anna z własnej, nieprzymuszonej woli wyciągnie do niej rękę i poprosi o pomoc. Erika mogła tylko czekać i być pod ręką. Zresztą sama też nie miała szczęścia w miłości. Ciągnął się za nią cały sznur zerwanych związków i niedotrzymanych obietnic. Najczęściej to ona zrywała. W każdym z jej dotychczasowych romansów na pewnym etapie coś się zacinało. Ogarniała ją wówczas zapierająca dech w piersi panika. Zabierała swoje rzeczy i odchodziła, nie oglądając się za siebie. A przecież zawsze, odkąd sięgała pamięcią, chciała mieć rodzinę i dzieci. Tymczasem czas uciekał, stuknęło jej już trzydzieści pięć lat.
Cholera, cały dzień udawało jej się nie myśleć o Lucasie. Przeszył ją dreszcz. Musi sprawdzić, co jej grozi z jego strony. Ale teraz jest zbyt zmęczona. Poczeka do jutra. Poczuła, że musi się odprężyć i nie myśleć ani o Lucasie, ani o Alexandrze Wijkner.
Wybrała numer na komórce.
– Cześć, mówi Erika. Jesteście w domu? Mogę wpaść na chwilę?
Dan roześmiał się serdecznie.
– Czy jesteśmy w domu? A nie wiesz, jaki dzisiaj dzień?
W słuchawce zapadło wymowne milczenie. Erika zastanawiała się gorączkowo, ale nie mogła przypomnieć sobie żadnego wydarzenia, które wiązałoby się z dzisiejszym wieczorem. To nie święto, nikt nie ma urodzin, ślub Dana i Pernilli był latem, więc nie jest to rocznica ślubu.
– Naprawdę nie mam pojęcia. Oświeć mnie.
Usłyszała ciężkie westchnienie i w tym sam0ym momencie uświadomiła sobie, że chodzi zapewne o jakieś wydarzenie sportowe. Dan był wielkim fanem sportu, co czasem było powodem tarć między nim a Pernillą. Kiedyś, gdy sama chodziła z Danem, wymyśliła, jak się odegrać za wieczory spędzone przed telewizorem podczas transmisji całkowicie bezsensownych imprez sportowych. W związku z tym, że Dan był fanatycznym kibicem drużyny Djurgården, Erika postanowiła kibicować AIK. Tak naprawdę nie interesowała się sportem, a zwłaszcza hokejem na lodzie, co Dana bardzo złościło. Doprowadzało go do szału, że Erika zupełnie się nie przejmuje, gdy AIK przegrywa jakiś mecz.
– Szwecja gra z Białorusią.
Domyślił się kolejnego pytania i znów westchnął.
– Olimpiada, kochana, olimpiada. Wiesz w ogóle, że właśnie trwa coś takiego?
– A, chodzi ci o ten mecz. No pewnie, przecież śledzę. Myślałam, że chodzi o to, że jest dziś jeszcze coś poza tym meczem.
Przesada była zamierzona. Dała wyraźnie do zrozumienia, że nie miała pojęcia o dzisiejszym meczu. Aż się do siebie uśmiechnęła, gdy wyobraziła sobie Dana rwącego włosy z głowy. Dla niego sport to nie żarty.
– Wiesz co, jadę do ciebie. Razem popatrzymy, jak Salming rozbija obronę Rusków…
– Salming! Przecież on już od lat nie gra! Żartowałaś, powiedz, że żartowałaś.
– No żartowałam. Aż taka głupia nie jestem. Jadę do was, pogapimy się razem na Sundina, jeśli ci lepiej pasuje. Nawiasem mówiąc, piekielnie przystojny facet.
Dan westchnął ciężko po raz trzeci. Tym razem dlatego, że ktoś ośmielił się oceniać tego wybitnego zawodnika z innego, niesportowego punktu widzenia.
– Dobrze, przyjeżdżaj. Ale żeby nie było tak jak ostatnio! Żadnego gadania podczas meczu, żadnych komentarzy, że mają na nogach seksowne ochraniacze, a zwłaszcza żadnych pytań, czy pod spodenkami noszą samo suspensorium, czy jeszcze kalesony. Zrozumiano?
Erice udało się powstrzymać śmiech i poważnie powiedziała:
– Dan, słowo harcerki.
– Przecież ty nigdy nie byłaś harcerką – burknął Dan.
– No właśnie – odparła Erika i nacisnęła przycisk z czerwoną słuchawką.
Dan i Pernilla mieszkali w jednym z nowych osiedli szeregowców w Falkeliden. Na zboczu Rabekullen zbudowano kilka rzędów domów tak podobnych do siebie, że praktycznie nie do rozróżnienia. Był to rejon bardzo popularny wśród rodzin z małymi dziećmi, głównie dlatego, że nie było stamtąd widoku na morze. Dzięki temu działki nie osiągnęły tak zawrotnych cen jak te bliżej brzegu.
Wieczór był stanowczo zbyt chłodny na przechadzkę. Silnik aż jęczał z wysiłku, gdy Erika podjeżdżała pod dość oszczędnie wysypaną piaskiem górkę. Westchnęła