Fjällbacka. Camilla Lackberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 6

Fjällbacka - Camilla Lackberg Saga o Fjallbace

Скачать книгу

własny klucz od mieszkania. Dokładnie wytarła buty, chociaż wiedziała, że to bez sensu, bo na dworze i tak było czyściej niż w środku. Odstawiła torby z zakupami i starannie powiesiła płaszcz na wieszaku. Nie musiała wołać. Pewnie jak zwykle jest nieprzytomny.

      Kuchnia znajdowała się na lewo. Panował w niej ten sam co zawsze bałagan. Brudne naczynia z kilku tygodni piętrzyły się w zlewie, na stole, krzesłach, nawet na podłodze. Wszędzie walały się pety, puszki po piwie i puste butelki.

      Otworzyła lodówkę, by wstawić kupione jedzenie. W samą porę. Była zupełnie pusta. Zapełniła ją i przystanęła, by zebrać siły.

      Mieszkanie składało się z tylko jednego pokoju, pokój dzienny był jednocześnie sypialnią. Zadbała o wstawienie paru mebli, ale niewiele tego było. Najwięcej miejsca zajmowały stojące przy oknie wielkie sztalugi. W rogu pokoju leżał wyświechtany materac. Nie stać jej było na kupienie mu porządnego łóżka.

      Z początku próbowała mu pomóc utrzymać jaki taki porządek. Ścierała, zbierała brudne ubrania, prała, często go nawet myła. Ciągle w nadziei, że wszystko się zmieni, zniknie samo z siebie. Tak upłynęło wiele lat. W którymś momencie zabrakło jej sił. Poprzestała na pilnowaniu, by chociaż miał co jeść.

      Chciałaby mieć więcej sił. Ciążyło jej poczucie winy, kładące się na ramionach, na piersiach. Dawniej, kiedy na kolanach ścierała jego wymiociny, myślała sobie, że odkupuje część winy. Teraz nie miała już tej nadziei.

      Spojrzała na niego: leżał oparty o ścianę. Śmierdzący wrak człowieka, w którym mieszka niezwykły talent. Tyle razy zastanawiała się, co by było, gdyby tamtego dnia dokonała innego wyboru. Od dwudziestu pięciu lat codziennie myślała o tym, że życie przybrałoby inny obrót, gdyby zachowała się wtedy inaczej. Dwadzieścia pięć lat to szmat czasu na takie rozmyślania.

      Czasem odchodziła, zostawiając go na podłodze. Ale nie dziś. Do mieszkania wdzierał się chłód, przez cienkie rajstopy czuła lodowatą podłogę. Pociągnęła go za ramię zwisające bezwładnie i bez czucia wzdłuż boku. Nie reagował. Wtedy oburącz chwyciła go za przegub i pociągnęła w kierunku materaca. Spróbowała wtoczyć go na materac i aż się wzdrygnęła, gdy dotknęła zwiotczałego brzucha. W końcu udało jej się wciągnąć na materac większą część jego ciała. Z braku kołdry przykryła go kurtką przyniesioną z przedpokoju. Zasapała się i musiała usiąść. Mając tyle lat na karku, nie poradziłaby sobie, gdyby nie silne ramiona i zaprawa, jaką dały jej lata sprzątania. Martwiła się, co będzie, gdy zabraknie jej sił.

      W czułym geście odgarnęła mu palcem z twarzy tłusty kosmyk. Ani jej, ani jemu życie nie ułożyło się tak, jak sobie kiedyś wyobrażała, ale zadba, żeby przynajmniej nie stracić tego, co im jeszcze zostało.

      Na ulicy ludzie odwracali od nich wzrok, ale nie na tyle szybko, by nie zdążyła zobaczyć współczucia na twarzach. Anders był znany wśród miejscowych alkoholików. Czasem szedł pijany przez osadę, powłócząc nogami i wykrzykując obelgi pod adresem wszystkich napotkanych osób. Spotykał się z odrazą, tak jak ona spotykała się ze współczuciem. A powinno być odwrotnie: to ona zasługiwała na odrazę, a Anders na współczucie. Jego życie zostało ukształtowane przez jej słabość. Już nigdy nie będzie słaba.

      Siedziała tak kilka godzin, głaszcząc go po głowie. Od czasu do czasu z głębi swej nieprzytomności wykonywał jakiś ruch, a wtedy uspokajał go jej dotyk. Za oknem życie toczyło się zwykłym torem. W tym pokoju czas stanął w miejscu.

      Nastał poniedziałek, z dodatnią temperaturą i chmurami ciężkimi od deszczu. Erika prowadziła ostrożnie, ale jeszcze zwolniła, w obawie przed poślizgiem. Prowadzenie auta nie było jej mocną stroną, ale wolała jechać sama samochodem niż zatłoczonym autobusem albo pociągiem.

      Skręciwszy na autostradę, gdzie nawierzchnia była lepsza, odważyła się przyśpieszyć. Umówiła się z Henrikiem Wijknerem na dwunastą, ale dzięki temu, że wcześnie wyjechała z Fjällbacki, miała sporo czasu na dojazd do Göteborga.

      Po raz pierwszy od owego dnia, gdy zobaczyła Alex w lodowatej łazience, pomyślała o swojej rozmowie z Anną. Nadal nie potrafiła sobie wyobrazić, że Anna mogłaby doprowadzić do sprzedaży domu. Przecież to dom rodzinny, rodzice byliby zrozpaczeni, gdyby wiedzieli. Ale z Lucasem wszystko jest możliwe. Erika musiała liczyć się z tym, że dom zostanie sprzedany, bo doskonale wiedziała, że Lucas jest człowiekiem całkowicie pozbawionym skrupułów. Zachowywał się coraz gorzej, ale tym razem przeszedł samego siebie.

      Erika pomyślała, że zanim zacznie na serio martwić się o los rodzinnego domu, musi poznać swoją sytuację prawną. Nie zamierza się bać Lucasa ani jego pomysłów. A teraz skupi się na rozmowie z mężem Alex.

      Przez telefon Henrik Wijkner wydał jej się sympatyczny. Został uprzedzony, zgodził się, by przyjechała wypytać go o Alexandrę, skoro gazetowy nekrolog jest dla jej rodziców taki ważny.

      Erika była ciekawa domu Alex, choć z pewną niechęcią myślała o spotkaniu z kolejną osobą pogrążoną w żałobie. Rozmowa z rodzicami Alex była wręcz rozdzierająca. Jako pisarka Erika wolałaby mieć większy dystans do realiów, badać je z pewnej perspektywy, a przy okazji stworzyć sobie obraz dorosłej Alex.

      Erika i Alex były absolutnie nierozłączne od pierwszego dnia szkoły. Erika była bardzo dumna, że wybrała właśnie Alex, która jak magnes przyciągała ludzi. Wszystkie dzieci chciały bawić się z Alex, a ona nie zdawała sobie sprawy ze swojej popularności i zachowywała się z pewną rezerwą, świadczącą o pewności siebie. Dopiero później Erika zrozumiała, że była to cecha niezwykła u dziecka. Mimo tej rezerwy Alex nie była nieśmiała, wręcz przeciwnie – była otwarta i ufna. To ona wybrała Erikę, która sama nie odważyłaby się zbliżyć do Alex. Dziewczynki były nierozłączne aż do roku poprzedzającego przeprowadzkę, gdy Alex ostatecznie zniknęła z życia Eriki. Przedtem jednak Alex coraz bardziej unikała kontaktów, a Erika spędzała coraz więcej czasu w swoim pokoju, opłakując utraconą przyjaźń. Pewnego dnia poszła do domu Alex i zadzwoniła do drzwi, ale nikt nie otworzył. Od tamtej pory minęło dwadzieścia pięć lat, a Erika nadal dokładnie pamiętała, jak bardzo ją zabolało, że Alex nie uprzedziła jej o wyprowadzce i nawet się nie pożegnała. Erika nie rozumiała, co się stało, ale – jak to dziecko – całą winę wzięła na siebie i pomyślała, że pewnie znudziła się Alex.

      Erika obawiała się, że zabłądzi, przejeżdżając przez Göteborg w kierunku Särö. Wprawdzie dobrze znała miasto, w którym studiowała cztery lata, ale w tamtych czasach nie miała samochodu i jako kierowca czuła się jak w zupełnie obcym miejscu. Byłoby jej łatwiej trafić, gdyby jechała rowerem. Niewprawnemu kierowcy Göteborg z jednokierunkowymi ulicami, ruchliwymi rondami i dzwoniącymi zewsząd tramwajami jawił się jako istny koszmar. W dodatku wydawało się, że wszystkie drogi prowadzą na Hisingen. Jeśli wybierze zły zjazd z autostrady, nieodwołalnie wyląduje właśnie tam.

      Okazało się jednak, że Henrik dobrze opisał trasę, bo już przy pierwszej próbie trafiła na właściwy zjazd. Tym razem udało jej się ominąć Hisingen.

      Dom Wijknerów przeszedł jej oczekiwania. Była to ogromna willa z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, z widokiem na morze i niewielką altaną na ciepłe, letnie wieczory. Ogród, teraz ukryty

Скачать книгу