Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 7
Weszła do ogromnego przedpokoju, który na pewno był większy od całego jej sztokholmskiego mieszkania.
– Erika Falck.
– Henrik Wijkner. Wydaje mi się, że poznaliśmy się zeszłego lata. W kafejce przy Ingrid Bergmans torg.
– W kawiarni na pomoście. Zgadza się. Lato wydaje się teraz bardzo odległe. Zwłaszcza przy dzisiejszej pogodzie.
Henrik wymamrotał coś uprzejmie w odpowiedzi. Pomógł jej zdjąć kurtkę, potem wskazał sąsiadujący z przedpokojem salon. Erika usiadła ostrożnie na sofie, o której ze względu na nieznajomość rzeczy umiałaby powiedzieć tylko tyle, że to zapewne cenny antyk. Na pytanie, czy napije się kawy, odpowiedziała twierdząco. Henrik zajął się przygotowaniem kawy, a Erika przyglądała mu się ukradkiem. Wymieniali kolejne uwagi o pogodzie. Oceniła, że nie wygląda na szczególnie przybitego, choć zdawała sobie sprawę, że to nic nie znaczy, bo ludzie bardzo różnie przeżywają żałobę.
Henrik był ubrany w luźny strój: wyprasowane sportowe spodnie i niebieską koszulę od Ralpha Laurena. Miał ciemne, prawie czarne włosy, elegancko ostrzyżone i uczesane, ale nie przylizane. Ciemnobrązowe oczy nadawały mu wygląd południowca. Poddawała się sile przyciągania tego mężczyzny, który wyglądał jak z żurnala, choć wolała mężczyzn o żywszej aparycji. Henrik i Alex musieli tworzyć uderzająco piękną parę.
– Przepiękny dom.
– Dziękuję. Jestem czwartym pokoleniem Wijknerów w tym domu. Wybudował go na początku dwudziestego wieku mój pradziadek i od tej pory jest on w posiadaniu mojej rodziny. Gdyby te ściany mogły mówić…
Zatoczył ręką koło i uśmiechnął się do Eriki.
– To wspaniałe, kiedy człowiek żyje wśród pamiątek opowiadających o historii rodziny.
– I tak, i nie. To również odpowiedzialność. Spuścizna ojców i tak dalej…
Zaśmiał się lekko, ale chyba niespecjalnie mu ciążyła ta odpowiedzialność. Erika czuła się w tym eleganckim pokoju nieswojo. Próbowała usadowić się wygodnie na pięknej, ale twardej sofie. W końcu usiadła na samym brzegu, ostrożnie pijąc kawę podaną w filiżankach do mokki. Aż ją rwało w małym palcu: musiała powściągnąć ten nieelegancki odruch, bo wyglądałaby groteskowo. Przez chwilę zmagała się ze sobą na widok talerza z ciastem. W końcu uległa i nałożyła sobie spory kawałek. Na oko z dziesięć czerwonych punktów.
– Alex uwielbiała ten dom.
Erika zastanawiała się, jak przejść do przyczyny swoich odwiedzin, i ulżyło jej, że Henrik sam wspomniał o Alex.
– Jak długo mieszkaliście tu razem?
– Tyle, ile trwało nasze małżeństwo – piętnaście lat. Poznaliśmy się w Paryżu podczas studiów. Ona studiowała historię sztuki, a ja starałem się opanować zasady rządzące gospodarką, przynajmniej w takim stopniu, by umieć jako tako pokierować rodzinnym koncernem.
Erika wątpiła, aby Henrik Wijkner cokolwiek robił jako tako.
– Zaraz po ślubie wróciliśmy do Szwecji i zamieszkaliśmy w tym domu. Moi rodzice już nie żyli. Podczas mojego pobytu za granicą dom trochę podupadł, ale Alex wzięła się do remontu. Wszystko miało być doskonałe. Każdy detal w tym domu, tapety, meble i dywany to albo oryginały, znajdujące się tu od początku i odrestaurowane, albo przedmioty kupione przez Alex. Chodziła po antykwariatach – nawet nie zliczę ilu – szukając dokładnie tego, co znajdowało się w tym domu, gdy mieszkał tu mój pradziadek. Opierała się na całym mnóstwie zdjęć. Rezultat jest fantastyczny. A jednocześnie harowała, przygotowując otwarcie własnej galerii. Nadal nie rozumiem, jak sobie z tym wszystkim radziła.
– Jaka była?
Henrik pozwolił sobie na dłuższą chwilę zastanowienia.
– Była piękną, spokojną perfekcjonistką. Kto jej nie znał, mógłby ją uważać za osobę zarozumiałą, ale wynikało to stąd, że nie zaprzyjaźniała się zbyt łatwo. O Alex trzeba było powalczyć.
Erika doskonale rozumiała, co miał na myśli. Alex zachowywała rezerwę, a jednocześnie miała taką siłę przyciągania, że już w dzieciństwie mówili o niej, że jest zarozumiała. Najczęściej mówiły to te same dziewczynki, które później biły się, żeby koło niej siedzieć.
– Co pan ma na myśli?
Erika chciała usłyszeć, jak Henrik to rozumie.
Henrik spojrzał w okno. Pod jego ujmującą powierzchownością Erika po raz pierwszy dostrzegła ślad uczucia.
– Alex chodziła własnymi drogami i nie zważała na innych. Nie dlatego, że była złym człowiekiem. Robiła to z konieczności. Dla mojej żony najważniejsze było, żeby nie zostać zranioną. Wszystko inne, wszelkie inne uczucia były na drugim planie. Problem w tym, że jeśli ze strachu przed wrogiem otoczysz się murem obronnym, ten mur nie przepuści również przyjaciół.
Umilkł. Spojrzał na Erikę.
– Mówiła mi o pani.
Erika nie potrafiła ukryć zdziwienia. Zważywszy na zakończenie tej przyjaźni, zawsze sądziła, że Alex odwróciła się od niej, i już nigdy o niej nie pomyślała.
– Zapamiętałem zwłaszcza jedną rzecz, a mianowicie, że była pani jej ostatnią prawdziwą przyjaciółką. „Ostatnia czysta przyjaźń”. Dokładnie tak powiedziała. Pomyślałem, że to szczególne sformułowanie, ale nie wspomniała o tym więcej, więc zrozumiałem, że mam nie pytać. Dlatego opowiadam pani o Alex to, o czym nigdy z nikim nie rozmawiałem. Coś mi mówi, że choć minęło tyle lat, zajmowała pani w jej sercu wyjątkowe miejsce.
– Kochał ją pan?
– Najbardziej na świecie. Alexandra była moim całym życiem. Cokolwiek robiłem czy mówiłem, robiłem i mówiłem z myślą o niej. To prawdziwa ironia losu, że ona w ogóle tego nie widziała. Gdyby mnie do siebie dopuściła, żyłaby nadal. Miała przed nosem odpowiedź, ale nie odważyła się jej szukać. W mojej żonie tchórzostwo i odwaga mieszały się w przedziwny sposób.
– Carlgrenowie nie wierzą, że popełniła samobójstwo.
– Wiem. Są przekonani, że również ja w to nie wierzę, ale prawdę mówiąc, sam nie wiem, co o tym myśleć. Przeżyliśmy razem piętnaście lat, ale nigdy jej do końca nie poznałem.
Mówił sucho, rzeczowo. Takim tonem mógłby równie dobrze rozprawiać o pogodzie, ale Erika rozumiała, że jej pierwsze wrażenie było całkowicie fałszywe. Żałoba Henrika była prawdziwie głęboka, choć się z nią nie obnosił jak Carlgrenowie. Po tym, co sama przeszła ostatnio, zrozumiała, że była to nie tylko żałoba po stracie żony, ale również żal, że na zawsze utracił szansę, by ona pokochała go tak, jak on kochał ją. Erika znała aż za dobrze to uczucie.
– Czego